Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Aktualności / Owoc pomarańczowej choinki               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
06-01-2012

  Azyl w Czechach?

13-11-2010

 

31-10-2010

 

07-08-2010

 

29-05-2010

 

12-05-2010

 

01-05-2010

  Prezydent Ukrainy utraci stanowisko?

+ zobacz więcej

Owoc pomarańczowej choinki 

23-09-2005

  Autor: Marta Wawrzyn

Światowe media pełne są ostatnio nieprzychylnych komentarzy na temat najnowszych wydarzeń na Ukrainie. Czytając je można odnieść wrażenie, że za naszą wschodnią granicą nic się nie zmieniło, a kraj ten przegrał swoją jedyną szansę na powrót do cywilizowanej Europy. Docenianie trwałych zdobyczy pomarańczowej rewolucji stało się już najwyraźniej passe.

 

 

Mówi się o nawrocie kuczmizmu, rządach oligarchów czy wręcz o "gniciu pomarańczy" (a więc jak mniemam kryzysie całego ukraińskiego systemu politycznego). Unia Europejska zdążyła już postawić krzyżyk nie tylko na obozie Wiktora Juszczenki, ale również na państwie ukraińskim, odkładając ad calendas graecas rozmowy na temat przyszłego jego członkostwa. Rosyjskie władze co prawda unikają publicznych komentarzy na temat kryzysu pomarańczowych, trudno jednak w tym milczeniu nie wyczuć satysfakcji. O ile czekistowski instynkt Putina nakazuje mu milczenie, o tyle nie wytrzymują inni rosyjscy politycy, jak choćby Władimir Żyrynowski, który stwierdził, że Ukraińcy powinni jak najszybciej pozbawić władzy ekipę Juszczenki.

Impas w obozie rządzącym rozpoczęło na początku września wystąpienie szefa administracji prezydenckiej, Ołeksandra Zinczenki, w którym oskarżył on najbliższe otoczenie głowy państwa o korupcję i wspieranie interesów oligarchów. Wśród oskarżonych znaleźli się Mykoła Martynenko, szef frakcji parlamentarnej Nasza Ukraina, Ołeksandr Tretiakow, doradca prezydenta oraz Petro Poroszenko, szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony ze znacznie większymi ambicjami. Ten ostatni został natychmiast zdymisjonowany przez prezydenta, który jednak przy okazji pozbył się Julii Tymoszenko z fotela premiera, uznając ją za podżegaczkę całej afery. Ta zaś odwdzięczyła się Juszczence niezbyt pochlebnymi komentarzami w mediach, co pozwalało przypuszczać, że zamierza się od niego odciąć i zająć się promowaniem swojej partii.

Kiedy jednak Rada Najwyższa Ukrainy zanegowała kandydaturę Jurija Jechanurowa na nowego szefa rządu, piękna Julia znów zamanifestowała swoją gotowość do współpracy z prezydentem, ten natomiast jej nie odrzucił. Ostatecznie odwołującemu się do patriotycznych uczuć i narodowej jedności Juszczence udało się jednak przepchnąć swojego kandydata w parlamencie, notabene tylko dzięki poparciu go przez partię Regiony Ukrainy Wiktora Janukowycza. Dla Ukraińców jest to z pewością lepsza wiadomość niż gdyby fotel premiera ponownie objęła Tymoszenko.

Nowy szef rządu jest człowiekiem spoza pierwszego szeregu, profesorem ekonomii o wolnorynkowych poglądach, a to daje nadzieję na pchnięcie ukraińskiej gospodarki do przodu i owocną współpracę z prezydentem w realizacji reform, przede wszystkim ekonomicznych. Liberał Juszczenko i komunizująca "księżniczka rewolucji" nie mieliby szans dogadać się w tych kwestiach. To właśnie tacy ludzie jak obecny premier czy też nowy szef administracji prezydenckiej, specjalista od spraw związanych z integracją europejską, Ołeh Rybarczuk, albo stary/nowy minister spraw zagranicznych Borys Tarasiuk mają szansę zmienić wizerunek ukraińskich władz nie tylko we własnym społeczeństwie, ale i na świecie.

Jeżeli otoczenie Juszczenki nie odzyska zaufania społecznego, Julia Tymoszenko może zbić niemały kapitał polityczny na kontestacji działań prezydenta, co da jej nadzieję na przejęcie władzy po wyborach w marcu 2006 roku. Pójście w stronę populizmu i skupienie wokół siebie elektoratu rozczarowanego postawą Juszczenki i jego otoczenia, jak również osób przeciwnych liberalnym poglądom gospodarczym prezydenta mogłoby otworzyć drogę do jej triumfalnego powrotu. Odcięcie się od obozu głowy państwa stanowi najprostszą drogę do sukcesu wiosną, z której to piękna Julia zapewne nie omieszka skorzystać.
 
Wydarzenia na Ukrainie co parę godzin przynoszą drastyczne zwroty akcji, w których już coraz trudniej się zorientować nawet wytrawnym znawcom tego regionu. Dominują nieprzychylne komentarze, w których akcentowana jest chwiejność demokracji w tym kraju bądź nawet jej brak. Mówi się o roztrwonieniu zaufania społecznego przez pomarańczowych, zdradzeniu "ideałów Majdanu", panoszeniu się oligarchów, zapaści gospodarczej, odchodzeniu od integracji z Zachodem. Przypomina się o ciągłych sporach nie tylko na linii prezydent - premier (Tymoszenko), ale również na niższych szczeblach władzy, braku realizacji zapowiadanych reform gospodarczych i społecznych, niedostosowaniu się do zasad liberalizacji handlu, obowiązujących w WTO i w konsekwencji oddaleniu perspektywy członkostwa w tej organizacji.

Faktem jest, że poparcie dla obozu Juszczenki spadło od chwili objęcia przez niego władzy już o ponad jedną trzecią. Ponadto fala wzajemnych oskarżeń o korupcję, nepotyzm i zdradę ideałów wywołuje zadowolenie na Kremlu, nietrudno więc wyobrazić sobie powrót polityków orientacji prorosyjskiej po zaplanowanych na wiosnę 2006 roku wyborach parlamentarnych. A to by przekreśliło wszystko, co osiągnięto od czasu usankcjonowania władzy przywódców pomarańczowej rewolucji.

Najbliższe dni zapewne pokażą, w którą stronę zdecyduje się pójść Ukraina. Otoczenie Juszczenki ma czas do marcowych wyborów parlamentarnych na przekonanie do siebie społeczeństwa. W przypadku porażki istnieje wysokie prawdopodobieństwo powrotu do władzy polityków opcji prokremlowskiej. Nowy premier będzie mieć już znacznie więcej uprawnień niż obecnie - w styczniu 2006 roku wchodzi bowiem w życie reforma konstytucyjna, ograniczająca znacznie władzę prezydenta na rzecz szefa rządu właśnie. Jeżeli wygrają niebiescy, dysponujący okrojonymi znacznie uprawnieniami Juszczenko nie będzie w stanie im przeszkodzić w sterowaniu krajem w kierunku wschodnim. A wtedy przyszłość Ukrainy nie będzie się rysowała w różowych barwach.

Mimo tych wszystkich potknięć przesadą wydaje się negowanie rozwoju demokracji na Ukrainie, co staje się ostatnio ulubioną zabawą w krajach Unii Europejskiej. Samo wyjście na jaw afer w otoczeniu prezydenta oraz swobodna dyskusja w mediach na ten temat jest dowodem na zwycięstwo ideałów Majdanu. Ukraińskiej demokracji wciąż daleko do zachodnich wzorców, ale korzysta ona z możliwości oczyszczania się z korupcji, czego nie można było powiedzieć o reżimie Leonida Kuczmy. Szybka reakcja Juszczenki na rewelacje Zinczenki jest najlepszym dowodem zmian, jakie zaszły w tym kraju.

Społeczeństwo ukraińskie poznało smak wolności i dzięki temu nie pozwoli już więcej odebrać możliwości decydowania o sobie. Nikt już nie będzie prześladował ludzi o różnych poglądach za aktywność polityczną. W należącym do zdymisjonowanego Poroszenki Kanale 5. pojawiały się wypowiedzi jego największej przeciwniczki politycznej Julii Tymoszenko, oskarżające tegoż Poroszenkę o korupcję. Specjalna komisja parlamentarna wyjaśniła sprawę zamordowanego dziennikarza Georgija Gongadze, oskarżając o jego śmierć Kuczmę i jego współpracowników. Wolność słowa stała się już na Ukrainie rzeczywistością.

Młoda ukraińska "pomarańczowa" demokracja nie jest idealna. Widać nie było na Majdanie prawdziwego drzewka pomarańczowego, które mogłoby ją zrodzić. Zastępująca je choinka, choć przybrała barwy kampanii, była w stanie wydać na świat jedynie owoc zaledwie przypominający demokrację. Z konieczności musi on jednak zastąpić Ukraińcom prawdziwą "władzę ludu", tak jak niegdyś w bloku sowieckim zielone pomarańcze z Kuby zastępowały te prawdziwe. Jednak w odróżnieniu od kubańskich surogatów, system demokratyczny u naszego wschodniego sąsiada ma szansę na nabranie właściwych barw. 

Wyłącznie od Juszczenki i jego ludzi zależy teraz najbliższa przyszłość Ukrainy. Pierwszym krokiem powinno być zbadanie oskarżeń Zinczenki pod kątem zawartości prawdy w tychże, następnym zaś maksimum reform, zwłaszcza gospodarczych, przy minimum kłótni. Znacznie trudniejszym zadaniem będzie rozerwanie tradycyjnych powiązań pomiędzy polityką a biznesem. Jednak jest to warunek konieczny, jeśli Ukraina poważnie traktuje pogłębianie integracji ze strukturami euroatlantyckimi i chce być traktowana przez demokratyczne kraje Zachodu jak równorzędny partner.

Jednak nawet jeden rzut oka na mapę polityczną pozwala dostrzec, że główną determinantą jej polityki zagranicznej jest położenie geostrategiczne, mające decydujący wpływ na konkretne cele. Dlatego też można powiedzieć, że dopóki Rosja będzie się liczyć na arenie międzynarodowej, Ukraina będzie zmuszona lawirować pomiędzy Wschodem a Zachodem.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl