Na Zachodzie bez zmian

29-06-2007

Autor: Maciej Czarnecki

W zeszłym tygodniu zakończyły się pierwsze od 7 lat rozmowy pomiędzy przedstawicielami Maroka i okupowanej przez nie Sahary Zachodniej. Obrady w Nowym Jorku nie przyniosły nic nowego, bo i przynieść nie mogły. Obie strony nadal twardo bronią swych racji.

W zorganizowanym przez ONZ dwudniowym spotkaniu wzięli udział Marokańczycy, członkowie walczącej o niepodległość Sahary Zachodniej organizacji POLISARIO oraz delegaci Algierii i Mauretanii.

Od końca lat 80. wszyscy są zgodni, że w Saharze Zachodniej trzeba przeprowadzić referendum. Kością niezgody są dwie kwestie.

Po pierwsze, treść pytań. POLISARIO przekonuje, że jedną z opcji musi być niepodległość. Rabat do niedawna był skłonny to przełknąć, ale po 2000 roku zmienił kurs i uznał, że Saharyjczykom powinna wystarczyć szeroka autonomia.

 Po drugie, nie jest pewne kto byłby uprawniony do głosowania. Marokańczycy nalegają, by prawo głosu przysługiwało także osadnikom przybywającym na terytorium Sahary Zachodniej od 1975 roku, kiedy opuścili ją hiszpańscy kolonizatorzy. Na to nie godzi się POLISARIO.

W trwającym od ponad 30 lat konflikcie od 1991 roku obowiązuje zawieszenie broni. Zaangażowani politycznie Saharyjczycy są jednak szykanowani przez policję i agentów króla Mohammeda VI. W maju tego roku władze brutalnie rozprawiły się z protestami saharyjskich studentów w Agadirze, Marakeszu, Casablance i Rabacie. Nikt dokładnie nie wie, co dzieje się w Dakhli czy El Aaiun, bo krajowi dziennikarze podlegają surowej cenzurze, a zagraniczni są wydalani.

Maroko zajęło ziemie Sahary Zachodniej w 1975 roku, kiedy wycofali się z nich Hiszpanie. Na wezwanie króla blisko 350 tysięcy obywateli wzięło udział w słynnym zielonym marszu. Planowa polityka marokańskiego osadnictwa zmierzała do zmiany proporcji ludnościowych terytorium i faktycznej aneksji. Początkowe protesty Mauretanii zostały szybko uciszone strumieniem dirhamów. Algieria wspierała przez pewien czas POLISARIO, zaopatrując powstańców w broń i amunicję. Później ograniczyła się do ganienia Rabatu na forum międzynarodowym i pomocy uchodźcom.

Saharyjczycy zaprzestali wówczas walki zbrojnej, licząc na poparcie międzynarodowej opinii publicznej i większości państw Czarnej Afryki. Marokańczykom udawało się jednak wyciszać ich żądania. Bogate w fosforyty, gaz ziemny czy uran ziemie stanowiły dla Rabatu na tyle cenny łup, że gotów był zaoferować ich mieszkańcom właściwie wszystko prócz jednego – niepodległości.

W kwietniu 2004 roku Maroko wystosowało do Sekretarza Generalnego ONZ najhojniejszą z dotychczasowych ofert dla Sahary Zachodniej. Przewidywała ona szeroki zakres autonomii (m.in. lokalną policję, sądy, rząd i parlament) i państwowe inwestycje m.in. w drogi, elektryczność, instalacje wodno-kanalizacyjne, szpitale, szkoły czy budownictwo mieszkaniowe. Niektórzy z mieszkańców pustynnej krainy zaczęli nawet przebąkiwać o jej przyjęciu, ale większość pozostała przeciw.

Przedłużający się impas nie przynosi korzyści żadnej ze stron. Dla Mohammeda VI protesty bezbronnych Saharyjczyków stanowią skazę na wymuskanym modelu nowoczesnego państwa dbającego nie tylko o ekonomię, ale i prawa człowieka, który chciałby zaprezentować światu. Ponadto lutowe zamachy islamskich fundamentalistów w Casablance pokazały, że konieczne jest prowadzenie wspólnej i skoordynowanej polityki antyterrorystycznej dla całego Maghrebu. Nie da się tego zrobić bez nawiązania dialogu z Algierem. Tymczasem stosunki między dwoma państwami są tak napięte, że w 1994 roku zamknięto granice. Porozumienie Rabatu z POLISARIO stanowiłoby pierwszy krok ku ich normalizacji.

Największą ofiarą konfliktu jest jednak blisko 160 tysięcy saharyjskich uciekinierów, którzy od ponad 20 lat zmuszeni są żyć w południowo-zachodniej Algierii. Temperatury pustynnych ziem wokół Tindufu, gdzie znajdują się obozy uchodźców, przekraczają latem 50 stopni. Wielu mieszkańców prowizorycznych namiotów nie pamięta już kraju lub nigdy go nawet nie widziało.

Nowojorskie obrady nie przyniosły nic nowego. Według większości komentatorów, największym sukcesem obu stron jest to, że w ogóle zaczęły ze sobą rozmawiać. Niedługo będą miały okazję do kolejnego triumfu, bowiem kolejna tura negocjacji – z łatwym do przewidzenia wynikiem – ma się odbyć już w sierpniu.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.