Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Sprawy globalne / W co gra Francja?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
W co gra Francja? 

20-02-2003

  Autor: Adam Zawadzki

Postawa, jaką przyjęły francuskie władze w ostatnich tygodniach wobec kryzysu irackiego, niektórych dziwi, niektórych irytuje, a u jeszcze innych ludzi budzi entuzjazm. Część analityków podkreśla, że Francja sama siebie zagnała w róg, z którego trudno będzie jej wyjść, a który może okazać się dla niej niekorzystny. Na pierwszy rzut oka działaniem Francji kieruje troska o pokój na świecie lub ślepy antyamerykanizm. Obie opinie są powierzchowne.

 

 

Stanowisko Paryża składa się przede wszystkim z dwóch postulatów. Pierwszy to przedłużenie pracy międzynarodowych inspektorów w Iraku. Drugi, nie tak bezpośrednio wypowiadany, to sprzeciw wobec następnej, planowanej rezolucji Rady Bezpieczeństwa, która zaostrzyłaby warunki ultimatum pod adresem reżimu Saddama Husajna.

Na tle masowych, antywojennych demonstracji, jakie się odbyły na całym świecie podczas minionego weekendu, Francja może wydawać się gołąbkiem pokoju, który sprzeciwia się Stanom Zjednoczonym, które tylko czekają, aby rzucić się na Irak pod pierwszym nadarzającym się pretekstem. Jednakże czy naprawdę poczynania władz francuskich mają uchronić świat przed wojną? Należy w to wątpić. Nikt rozsądny nie wyobraża sobie sytuacji, aby Stany Zjednoczone wycofały się z rejonu Zatoki Perskiej bez osiągnięcia głównego celu – rozbrojenia Iraku. Są nawet gotowe, jak wielokrotnie zaznaczali przedstawiciele amerykańskiego rządu, zaatakować bez autoryzacji Rady Bezpieczeństwa. Konkluzja jest prosta. Zapobiec wojnie można jedynie wtedy, gdy Saddam Husajn podejmie szczerą współpracę i sam się rozbroi. Dotychczasowy nacisk międzynarodowy (rezolucja 1441) okazał się nieskuteczny. Potrzebne jest wzmocnienie presji, a do tego niezbędna jest nowa, twardsza rezolucja ze strony ONZ. Może ona skłoni Irak do ustępstw i tym samym USA powstrzymają się od akcji zbrojnej. A właśnie Francja twierdzi, że kolejna rezolucja jest zbędna.

W polityce francuskiej po drugiej wojnie światowej żywe były wątki antyamerykańskie. Dobrym przykładem są poczynania de Gaulle’a. Jednak za tym zawsze stały racjonalne przesłanki. W latach zimnej wojny Francja chciała działać samodzielnie poza dwubiegunowym układem. W dzisiejszych czasach Stany Zjednoczone stały się jedynym supermocarstwem. Wojna z Irakiem może wzmocnić tą pozycję, jeśli odbędzie się ona z odpowiednim przyzwoleniem Narodów Zjednoczonych. Natomiast wojna w sytuacji protestów ludzi na całym świecie, bez odpowiedniego umocowania w prawie międzynarodowym, z wąskim poparciem innych państw jest dużym ryzykiem. Przy następnym konflikcie USA będą musiały, poważnie zastanowić się nad swoim wystąpieniem zbrojnym. Francja też ma ambicje mocarstwowe. Dlatego zależy jej na umniejszaniu roli USA w świecie. Przedłużanie nieefektywnych inspekcji w Iraku, zapowiedź, że Francja nie poprze nowej rezolucji, mogą skłonić amerykańską administrację do podjęcia unilateralnej decyzji w sprawie reżimu Saddama Husajna.

Jednak Francja w swojej grze na szalę rzuca bardzo wiele: spójność Sojuszu Północnoatlantyckiego, solidarność w ramach Unii Europejskiej, skuteczność Organizacji Narodów Zjednoczonych. Może okazać się, że USA dzięki zręcznej grze dyplomatycznej zdołają powiększyć poparcie dla swojej akcji. A operacja Amerykanów w Iraku zostanie przeprowadzona na tyle szybko i skutecznie, bez przedłużania obecności wojsk w Iraku, że zarzuty dotyczące amerykańskiego imperializmu staną się pozbawione poważniejszego potwierdzenia. Wtedy Francja pozostanie z pustymi rękami. A popsute struktury międzynarodowe trzeba będzie naprawiać, a do tego zawsze potrzeba wysiłku i kosztów.

Dodatkowo, dziwi arogancja przywódców francuskich. Polaków niemiło zaskoczyła wypowiedź prezydenta Chiraca podczas nadzwyczajnego szczytu przywódców Unii Europejskiej w Brukseli, który właśnie co się zakończył. Francuski przywódca skarcił Polskę za jej proamerykańską postawę i poradził, aby najlepiej zamilkła wobec wydarzeń międzynarodowych (odnosiło się to do listu dziewięciu przywódców europejskich wystosowanego pod koniec stycznia tego roku, w którym poparli oni politykę Stanów Zjednoczonych w stosunku do Iraku. Premier Leszek Miller też się pod nim podpisał). Jako komentarz warto przytoczyć fragment wywiadu z Hubertem Vedrinem sprzed kilku lat dla „Le Figaro” (wtedy był on ministrem spraw zagranicznych): „gdyby zrządzeniem opatrzności to Francji przypadła rola Ameryki, Francuzi byliby o wiele bardziej nie do wytrzymania niż Amerykanie”.

Autor: Mateusz Nałęcz

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl