Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Sprawy globalne / Stosunki transatlantyckie powinny wejść w nową fazę               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Stosunki transatlantyckie powinny wejść w nową fazę 

16-11-2004

  Autor: Bartłomiej Telejko

No i stało się. Na złość Europie wyścig do Białego Domu po raz kolejny wygrał George W. Bush i to on przez następne cztery lata będzie rządził jedynym supermocarstwem na świecie. Większość europejskich polityków, która chciała, żeby przegrał, musiała już w dzień po wyborach oficjalnie pogratulować mu zwycięstwa. Europa, wiedząc już kto będzie amerykańskim przywódcą, straciła ostatecznie nadzieję na to, że odbudowa stosunków pomiędzy nią a Ameryką, będzie zadaniem łatwiejszym.

 

 

Nie da się ukryć, że nasza część świata wolałaby aby wybory prezydenckie wygrał John Kerry. Inteligentny, dobrze wykształcony i znający meandry polityki światowej (senator od ponad 18 lat jest członkiem Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, pełnił również funkcję przewodniczącego podkomisji ds. terroryzmu, narkotyków i międzynarodowych operacji) wydawał się dobrze przygotowany do pełnienia funkcji prezydenta. Wydaje się jednak, iż Europejczycy za bardzo ulegli złudzeniu jakie wytworzył Kerry, że może on zmienić kurs polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. W rzeczywistości jego możliwości na tym polu były ograniczone. Kerry nie mógłby zmienić podstawowych kierunków polityki zagranicznej Ameryki. Nie wycofałby wojsk z Iraku, bo jest na to za wcześnie, nie zmieniłby stanowiska w sprawie konfliktu palestyńsko - izraelskiego (senator sam przyznał w wywiadzie jakiego udzielił stacji NBC w programie "Meet the press", że w tej kwestii zgadza się całkowicie z prezydentem Bushem), nie polepszyłby zaraz po objęciu władzy stosunków z Europą (wymaga to długotrwałych negocjacji) i nie od razu zyskałby ponowne zaufanie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tak naprawdę polityka zagraniczna Ameryki jest osadzona na bardzo solidnych podstawach, które nie zależą tylko i wyłącznie od poglądów urzędującego prezydenta. Wniosek z tego taki, że nawet gdyby wybory wygrał John Kerry zdefiniowanie na nowo ról Europy i Ameryki w stosunkach transatlantyckich nie byłoby wcale łatwiejsze. A potrzeba nawiązania między nimi nowej i lepszej współpracy, o tym nikogo nie trzeba przekonywać, jest konieczna.

Zadanie dla Europy: Wzmocnić swoją pozycję

Multilateralizm czy unilateralizm? Którą koncepcję wybierze Ameryka w dużym stopniu zależy od Europy. Państwa europejskie potępiają prezydenta Busha za prowadzenie polityki bez oglądanie się na społeczność międzynarodową. Przywódca USA podejmuje decyzje dotyczące wielkiej wagi problemów, nie przejmując się specjalnie opiniami światowych w tym i europejskich przywódców. Wszystko to sprawia, że Europa oskarża Amerykę o przyjmowanie roli hegemona.

Europa chce być postrzegana jako równorzędny dla Ameryki partner. Mówi o brutalnej dominacji jedynego na świcie supermocarstwa w polityce międzynarodowej. Tymczasem przywódcy europejscy są tak mocno podzieleni, że nie są w stanie wypracować wspólnej koncepcji polityki zagranicznej w kluczowej obecnie dla świata kwestii jaką jest sprawa iracka. Paradoksalnie, takie właśnie postępowanie jest również czynnikiem, który doprowadza do umacniania mocarstwowej pozycji USA. Powstaje więc pytanie czy Europa jest w stanie stawić czoła globalnym wyzwaniom XXI wieku?

Udzielenie odpowiedzi jest zadaniem bardzo trudnym. Nie ulega wątpliwości, że gdyby na światowej arenie pojawił się silny gracz mogący nawiązać z USA równorzędne i partnerskie stosunki musiałyby one zmienić kierunek swojej polityki na bardziej multilateralny. Byłoby to naturalną konsekwencją istnienia innego, potężnego czynnika mającego wpływ na kształtowanie się stosunków międzynarodowych. Takim właśnie czynnikiem ma szansę stać się Europa. W tym celu potrzebna jest jednak bliższa współpraca pomiędzy poszczególnymi krajami.

Z punktu widzenia państw europejskich i ich ewentualnej wspólnej polityki zagranicznej najważniejszym problemem do rozwiązania jest obecnie kwestia Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (ESDP). Pojawia się pytanie czym dokładnie ma się ona zajmować? Jak na razie nie można udzielić ostatecznej odpowiedzi. Mówi się o tym, że być może powinna ona objąć pełne spektrum tzw. misji petersberskich (według nich, Unia Europejska może prowadzić misje humanitarne i pokojowe, oraz wprowadzać siły zbrojne w celu reagowania w sytuacjach kryzysowych). Dałoby to Unii bardzo szerokie możliwości włącznie z wymuszaniem pokoju na drodze interwencji militarnej. W takiej sytuacji trzeba by się jednak ponownie zastanowić co z NATO? Czy nadal ma służyć jako najważniejszy punkt europejskiej obrony?

Wszystkie te kwestie wymagają szczegółowego rozpatrzenia. Europa musi dojrzeć do prowadzenia wspólnej i przemyślanej polityki zagranicznej. Nie zapominajmy bowiem, że jak na razie bardzo duża rolę w prowadzeniu tejże odgrywają czynniki narodowe. Było to widać choćby na przykładzie Hiszpanii, która postanowiła wycofać swoje wojska z Iraku po zamachach z 11 marca 2004 r. Politycy hiszpańscy, podejmując tę decyzję kierowali się dobrem swojego kraju. Trudno mieć o to do nich pretensje. Jednak gdy Europa postanowi już realizować koncepcję wspólnej polityki zagranicznej trzeba będzie brać pod uwagę dobro całej wspólnoty, a nie jednostkowy interes państwa. Będzie to wymagało olbrzymiej odpowiedzialności. Czy Europa udźwignie jej ciężar?

Bez wątpienia ideę jaką jest Europejska Polityka Bezpieczeństwa i Obrony należy rozwijać ponieważ może ona stać się odpowiedzią na najnowsze wyzwania czekające Europę w XXI wieku takie jak np. terroryzm. Pojawiają się już także realne koncepcje budowy Europejskiej Agencji Wywiadowczej (European Intelligence Agency), która miałaby usprawnić współpracę wywiadowczą w krajach Unii. Mówi się także o utworzeniu europejskich sił zbrojnych. Nie chodzi tutaj bynajmniej o to by rozpoczynać nowy "wyścig zbrojeń" pomiędzy Europą a USA. Po prostu Europa powinna zaakcentować i podkreślić swoją niezależność. W przyszłości wspólna współpraca wywiadowcza pomiędzy Ameryką a państwami europejskimi może przynieść wiele korzyści. Wskazane jest również dalsze rozwijanie współpracy w ramach Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa (CFSP). Warto podkreślić w tym miejscu jedną bardzo ważną rzecz. Europa powinna wzmacniać swoją pozycję i wykorzystywać ją do rozwiązywania problemów światowych na bazie współpracy, a nie rywalizacji z Ameryką.

Takie inicjatywy, o ile naprawdę okażą się skuteczne mogą przekształcić się w  poważne atuty dla Europy na międzynarodowej arenie politycznej. USA, widząc, że stary kontynent jest zdolny do zorganizowanych i efektywnych działań będą musiały się z takim graczem liczyć i prawdopodobnie doprowadzi to do zmiany kursu polityki zagranicznej Ameryki na bardziej multilateralny.

Zadanie dla Ameryki: wzmocnić znaczenie Organizacji Narodów Zjednoczonych

Bez wątpienia to co najbardziej denerwuje Europejczyków w polityce Stanów Zjednoczonych jest ich arogancja. USA, prowadząc swoją politykę nie zwracają uwagi na to, żeby była zgodna z zasadami prawa międzynarodowego czy aby uzyskała poparcie najważniejszej międzynarodowej organizacji jaką jest ONZ. Jest to zarzut nie do końca słuszny czego przykładem może być chociaż mowa sekretarza stanu Collina Powella, który próbował przekonać świat, że Saddam Hussajn miał broń masowego rażenia i w związku z tym interwencja w Iraku była uzasadniona. Nie da się jednak ukryć, że ostatnimi czasy Amerykanie przyczyniają się w znacznym stopniu do pomniejszania znaczenia tej organizacji.

Jest to swego rodzaju paradoks, że kraj, który łoży najwięcej na utrzymanie struktur ONZ gdy tylko może omija je szerokim łukiem. Warto się jednak zastanowić dlaczego tak się dzieje.

Odpowiedź na to pytanie wydaje się być prosta. ONZ powstała prawie pół wieku temu jako organizacja, która postawiła przed sobą takie cele jak: utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, rozwój współpracy między narodami oraz popieranie przestrzegania praw człowieka. Przez te pięćdziesiąt lat całkiem dobrze realizowała założone sobie cele i rzeczywiście była filarem, na którym społeczność międzynarodowa rozwijała współpracę. Z drugiej strony w trakcie ostatniego półwiecza mieliśmy do czynienia z kilkoma konfliktami, które jak na dłoni pokazywały nam bezsilność ONZ w określonych sytuacjach. Mam tu na myśli np. konflikt palestyńsko - izraelski, którego nie udało się rozwiązać do dziś. I właśnie ta opieszałość i niemoc największej obecnie organizacji międzynarodowej wydaje się Amerykanom przeszkadzać.

XXI wiek przynosi również nowe wyzwania, które wymagają od tej najbardziej znaczącej międzynarodowej organizacji daleko idących zmian. Najważniejszym z nich jest rozwój międzynarodowego terroryzmu, ale na horyzoncie pojawiają się inne problemy o zasięgu globalny, jak np. kwestia nadmiernego przyrostu ludności na świecie, problem głodu na świecie czy kwestia rozprzestrzeniania się AIDS. Wydaje się, że te wyzwania wymuszą prędzej czy później reformę ONZ. W dzisiejszym czasach decyzje dotyczące najważniejszych problemów światowych muszą być podejmowane dużo szybciej. Z każdym dniem może pojawić się nowe wyzwanie, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Nikomu nie powinno zależeć tak bardzo na udanej reformie ONZ jak właśnie USA, które mają największe predyspozycje do zwalczanie czekających nas zagrożeń. Europa natomiast powinna te wysiłki wspierać ze wszystkich sił.
Nie da się ukryć, że największa odpowiedzialność za kształt obecnego świata ponoszą właśnie Ameryka i Europa. Na horyzoncie pojawiają się jednak nowe, poważne podmioty stosunków międzynarodowych. Chodzi mi tu o takie kraje jak np. Chiny, które dzięki rozwojowi godpodarczemu i potencjałowi ludnościowemu będą miały coraz więcej do powiedzenia w stosunkach międzynarodowych. Graczy, którzy będą decydować o kształcie otaczającej nas rzeczywistości będzie więc przybywać. Potrzebna im organizacja, która zadba o to by mieli możliwość pokojowego rozstrzygania o przyszłych losach świata. Wydaje się, że ONZ ze swoją tradycją i doświadczeniem już po reformie jest w stanie odpowiedzieć na takie zapotrzebowanie.

Bezsprzecznym wydaje się fakt, że przebudowa taka nie będzie zadaniem prostym. Nie ma jednoznacznej koncepcji, która mówiłaby w jaki sposób to zrobić. Każdy nowy pomysł wzbudza wiele kontrowersji. Jednak konieczność usprawnienia aparatu decyzyjnego i wykonawczego ONZ jest niezaprzeczalna. Trzeba próbować, a Ameryka i wspomagająca ją Europa jako dwaj najsilniejsi gracze powinni być głównymi architektami tej przebudowy.

Jeśli ONZ będzie w stanie szybko i efektywnie działać USA nie będą omijały jej struktur. Argumenty, które niekiedy są podnoszone obecnie, że jest ona biurokratycznym kolosem niezdolnym do podejmowania decyzji stracą rację bytu. Jeśli Amerykanie chcą sprawnych struktur organizacji międzynarodowych powinni sami przyczynić się  do ich utworzenia. Ignorowanie organów międzynarodowej społeczności nie jest bowiem rozwiązaniem, które wyjdzie Ameryce na dobre, a także nie przystoi największemu światowemu mocarstwu. USA jak nikt inny powinny dawać przykład postępowania zgodnego z prawem międzynarodowym i pokazywać, że efektywna współpraca na światowej scenie politycznej jest możliwa. Bo jeśli nie udowodni tego najsilniejsze obecnie państwo na planecie, które szczyci się popieraniem takich idei jak wolność, równość wobec prawa, sprawiedliwość, to kto? Ameryka powinna być świadoma odpowiedzialności jaka na niej spoczywa.

Zadanie dla Ameryki i Europy: osiągnąć porozumienie

Jest to trudne, aczkolwiek w dzisiejszych czasach wydaje się koniecznością. Współpraca amerykańsko - europejska jest bowiem jednym z filarów, na którym buduje się przyszłość nie tylko naszych dwóch kontynentów, ale i całego świata. Dlatego też powinna się rozwijać. Świadomi swej roli i znaczenia Europa i USA muszą jak najszybciej obrać kierunek efektywnego współdziałania. Towarzyszyć temu powinno gruntowne przeanalizowanie przez nie dotychczas realizowanej polityki i jeśli zajdzie taka potrzeba jej zmiana. Podjęcie czekających nas wyzwań wymaga bowiem przebudowy naszego wspólnego sojuszu, a to wiąże się z koniecznością znalezienia w nim odpowiedniego dla siebie miejsca. Im szybciej Ameryka i Europa dostosują się do tej nowej sytuacji tym lepiej.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl