W 1956 roku Sudan uzyskał niepodległość. We władzach i administracji dominowali muzułmanie z północy. Traktowali oni czarną ludność z południa jak obywateli drugiej kategorii. Nie tylko nachodziły na siebie sprzeczności religijne ale i rasowe. Biali arabowie z północy od wieków polowali na murzynów z południu i sprzedawali ich jako niewolników. Taka mentalność pozostała do dziś. Od początku rząd próbował arabizować mniejszości religijne. Powodowało to konflikty na południu. Pierwszy okres walk miał miejsce w latach 1956 - 1969. Południe żądało autonomii, większego udziału we władzach i końca prześladowań. Popierało swe dążenia licznymi walkami z wojskiem rządowym. 25 V 1969 r. w wyniku przewrotu wojskowego, władze w kraju przejął płk Jaafar Nimajri. Widząc że, nie da się w sposób militarny uśmierzyć rebelii, zawarł pokój z separatystami. Podpisano go w 1972 roku w Addis Abeby. Na mocy porozumienia, trzy południowe prowincje stawały się autonomiczne. Ominęły je tez islamizacja kraju zapoczątkowana przez prezydenta Nimajri i przywódcę fundamentalnej organizacji muzułmańskiej- Hassana al. Turabiego.
Pokój mimo licznych incydentów trwał 10 lat. Rządząca, arabska elita nie miała zamiaru rezygnować z islamizacji kraju. Do tego odkryto na południu Sudanu złoża ropy naftowej co sprawiło że, rząd centralny chciał silniej przywiązać do siebie autonomiczne prowincje. Iskrą która, rozpaliła nową wojnę w kraju, była decyzja o wprowadzeniu w IV 1983 r. prawa szariatu na terenie całego kraju. Południe się zbuntowało. Znalazło przywódcę w postaci płk Garange. Założył on Ludowy Ruch Wyzwolenia Sudanu (LRWS), mający na celu ochronę ludności niemuzułmańskiej. Walki były prowadzone w okrutny sposób. Wojska rządowe stosowały taktykę spalonej ziemi. Niszczyły wsie i pola. Mężczyzn mordowali, kobiety wielokrotnie gwałcili a, dzieci stawały się niewolnikami arabskich panów. Armia rządowa wywoływała sztucznie głód i prowadziła czystki etniczne Na przykład lud Nuba zamieszkujący środkowy Sudan został nazwany przez władze: ''obrzydliwą kulturą, kulturą którą musimy zniszczyć''. W czasie tej wojny północy z południem zginęło 700 tys. z 1 mln Nubu. W tym czasie w kraju nastąpiły radykalne zmiany. 6 IV 1985 r. zamach stanu obalił prezydenta Nimajriego. Władze przejął po wyborach z 1986 roku Sadiq Mahdi z Islamskiej Partii Umma. Ze względu na postępy wojsk separatystów, wspomaganych przez Etiopie. W 1989 r. zawarto rozejm.
Wydawało się że, wreszcie pokój nastanie w udręczonym kraju. Podpisano pokój w Addis Abebie. Gwarantował on przywrócenie autonomii południu i zniesienie szariatu. Muzułmańscy fundamentaliści Tarubiego nie zgodzili się na postanowienia traktatu. Razem z gen. Umarem al.-Bashirem przejęli władze w 1989 r. Wojna rozgorzała na nowo. Premier ogłosił Jihad przeciw południu. Znów zaczął się niekończący korowód zbrodni, okrucieństw i ludobójstwa. Setki chrześcijan stawało się niewolnikami. Setki tysięcy ginęło. 4.5 mln musiało szukać schronienia w sąsiednich państwach. Lotnictwo bombardowało wioski, wojsko zatruwało studnie i niszczyło plony co wywoływało głód. Ponownie wprowadzono szariat który, sankcjonował niewolnictwo. Sudan stał się też Mekką dla islamskich terrorystów którzy, tutaj lokowali pieniądze i werbowali ludzi. Do 1993 r. zginęło 20% mieszkańców południa. Mimo prób zawarcia pokoju przez 10 kolejnych lat trwała walka. Główną siłą rebeliancką była LRSW gen. Garangi która, połączyła się z kilkoma ugrupowaniami z północy tworząc Narodową Unie Demokratyczną. Rząd wspomagały Ludowe Siły Obrony które, dokonywały rajdów na wioski zamieszkałe przez chrześcijan i animistów.
Wojna domowa zniszczyła gospodarkę i spowodowała izolacje kraju na arenie międzynarodowej. Pod koniec lat 90 al.-Bashir postanowił zaprowadzić wreszcie porządek w kraju. W celu polepszenia stosunków z zagranicą odsunął od rządów Turabiego, a po próbie przewrotu osadził go w areszcie domowym. Po zamachu z 11 września, Sudan ogłosił chęć włączenia się do koalicji przeciw terroryzmowi. USA zajęta wojną w Afganistanie naciskała na zawarcie pokoju z rebeliantami Garangi. W styczniu 2002 r. w podpisanym w Szwajcarii rozejmie lud Nuba uzyskał na swoim rdzennym terytorium autonomie. Jednak na południu walki trwały dalej. Regularne oddziały wojska zniszczyły 3000 wiosek wzdłuż Nilu. Bombardowały osiedla, blokowały dowóz wody i żywności co doprowadzało do wielkich ofiar. Naciski zewnętrzne na obie strony konfliktu zaowocowały po długich i trudnych pertraktacjach porozumieniem pokojowym z 2003 r. Postanowienia stanowiły że, południu otrzyma autonomie a, po odbudowie, za 6 lat odbędzie się referendum dotyczące przyszłości tych terenów. Wojska rządowe wycofają się z tego obszaru a gen. Garangi lider rebeliantów miał zostać wiceprezydentem. Uchodźcy zaczęli wracać do domów. Walczyły jeszcze pojedyncze oddziały nieuznające porozumienia. Ale i one wkrótce zasiadły do stołu rokowań. Ostateczny pokój między rządem a rebeliantami z południa zawarto 19 XI 2004 r. w Kenii. Ludzie zaczęli powoli odbudowywać zniszczony region. Pytanie tylko czy tak wielki ogrom gwałtu i przemocy pozwoli na pokojową koegzystencje w Sudanie. Wojna domowa trwała 21 lat. Spowodowała śmierć 2 mln ludzi i ucieczkę 4,5 mln.
Spokój w Sudanie trwał zaledwie pół roku. Tym razem konflikt wybuchł nie na południu, ale na zachodzie kraju w prowincji Darfur. Przyczyną konfliktu było paradoksalnie porozumienie rządu z rebeliantami z południa. Ludność prowincji uważała że, została zignorowana w czasie rozmów pokojowych. Chciało być jedną ze stron traktatu pokojowego który, określił by też przyszłość Darfuru. Do tego czarna ludność prowincji żąda: prawa do samookreślenia i dostępu do zysków z ropy naftowej wydobywanej na terenie prowincji. Rząd przez to obawia się prób secesji co oznaczało by to praktyczny rozpad kraju. Dochodzą do tego problemy etniczne gdyż, ludność prowincji dzieli się na biała arabską i czarną. Mimo że, obie grupy wyznają tą sama religie arabscy nomadowie gardzą rolniczą ludnością murzyńską. Te wszystkie czynniki spowodowały kolejny krwawy konflikt. Nie wiadomo kto pierwszy zaczął walkę, czy rebelianci: z Ruchu na rzecz Sprawiedliwości i Równości i z Armii Wyzwolenia Sudanu, czy wojska rządowe wspomagane przez bojówki dżandżawidów. Jedno jest pewne rząd postanowił rozwiązać problemy prób separacyjnych regionu w najbardziej brutalny sposób, czystkami etnicznymi. Zaczęto je wprowadzać w życie w lutym 2003 roku. Plan działania jest prosty: wymordować albo zmusić do ucieczek z prowincji wszystkich murzynów. Dla rządu to właśnie czarnoskórzy muzułmanie są prowodyrami wszelkich zajść w Darfurze. Wszystkie kłopoty związane z niepokojami w prowincji to ich wina. Wojsko i bojówki rozpoczęły pacyfikacje regionu. Dżandżawidzi (rekrutowani z arabskich nomadów) niespodziewanie wjeżdżają do wioski, zabijają wszystkich stawiających opór, kobiety gwałcą a, potem wszystkich wypędzają z wioski. Mienie jest rabowane, plony palone a studnie zatruwane. Rząd chce być pewien że, już tutaj nie wrócą. Chce żeby ten obszar stał się czysto arabski a, za tym wierny rządowi. Dokonuje się tam masowych pogromów i prześladowań setek tysięcy ludzi. Do tej pory zginęło ok. 70 tys. ludzi a, 1.5 mln uciekło za granice. Pobyt ponad miliona uchodźców w Czadzie spowodował tam katastrofę humanitarną. Obozy są przepełnione. Ci co nie dostali się do nich koczują w nędznych lepiankach na pustyni i powoli umierają. Uchodźcy są tez problemem dla mieszkańców, ich bydło zjada trawę a, oni czerpią wodę z miejscowych studzien. Często dla miejscowej ludności już nie starcza. Zaczynają powstawać tarcia na tym tle.
ONZ i cały świat protestuje ale rząd nie robi nic żeby powstrzymać czystki. Zaprzecza że, wspomaga dżandżawidów. Mimo tego rząd przyjął rezolucje ONZ o powstrzymaniu przemocy. Co z tego jeśli nic nie robi w celu wcielenia jej w życie. Rozmowy pokojowe między partyzantami broniącymi czarnej ludności prowincji a rządem, prowadzone od sierpnia tego roku, nie dały nic. Rada Bezpieczeństwa grozi sankcjami ale to są tylko groźby. Dla jedności Sudanu Darfur jest zbyt ważny.
Jak widać pokój w Sudanie długo nie zawita. W kraju uwidaczniają się wewnętrzne problemy których nie da się rozwiązać szybko ani w prosty sposób. Pech Sudanu leży w jej różnorodności i ropie naftowej o którą, walczą rebelianci i rząd. O ile konflikt religijny na południu, po ogromnej liczbie ofiar i 21 latach trwania, udało się zażegnać to aktualny w Darfurze daleki jest od szczęśliwego zakończenia. Brakuje dobrej woli z obu stron. Większego zainteresowania opinii światowej a, co najważniejsze zdrowego rozsądku. Sudanu nie stać na kolejna wojnę domowa a, świat na kolejne rzezie i ludobójstwa. W sercu Afryki za dużo już widzieliśmy takich wydarzeń.