Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Aktualności / Na Bliskim Wschodzie bez zmian               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
15-11-2010

  Nowa strategia dla Bliskiego Wschodu

21-08-2010

 

09-05-2010

 

08-05-2010

 

23-10-2009

 

13-07-2009

 

28-04-2009

 

+ zobacz więcej

Na Bliskim Wschodzie bez zmian 

22-11-2004

  Autor: Maciej Stańczykowski

Wybory nowego przywódcy Autonomii Palestyńskiej, mającego zastąpić zmarłego Jasera Arafata mają się odbyć 9 stycznia 2005 roku. Nie wiadomo jaką metodą głosowania wybierze się nowego przywódcę, ani kto nim będzie. Wiadomo jedynie, że od wyniku tych wyborów zależy przyszłość procesu pokojowego.

 

 

Walka o władzę

Nim jeszcze oficjalnie potwierdzono śmierć Jasera Arafta, już rozpoczęła się rywalizacja o schedę po nim. Za pretekst posłużyła plotka jakoby palestyńskiego przywódcę otruły służby specjalne Izraela. Autorem całego zamieszania jest były lekarz Arafata, dawny Jordański minister zdrowia - Aszraf al-Kurdi. To on, domagając się ekshumacji ciała palestyńskiego przywódcy i oficjalnego śledztwa, które ustaliłoby przyczyny jego śmierci w dużej mierze uwiarygodnił uliczną plotkę. Podejrzenia Kurdiego, wzbudził fakt, że lekarze z francuskiego szpitala, nie opublikowali komunikatu o przyczynach śmierci. "W każdym kraju pochówek musi poprzedzić wydanie aktu zgonu ze wskazaniem jego przyczyn, a tego nie ma"

Informacje o rzekomym spisku Izraela natychmiast zostały wykorzystane przez Palestyńskich polityków do walki o władzę. Dla przeciwników jakichkolwiek rozmów pokojowych z Izraelem to doskonała okazja aby zradykalizować i tak już wściekłą palestyńską ulicę. Dla innych wersja otrucia jest świetną okazją do zaistnienia. Generalnie obowiązywała więc zasada - im radykalniej tym lepiej. O spisku mówił siostrzeniec Arafata, stały przedstawiciel władz palestyńskich przy ONZ - Naser al-Kidwa. W wywiadzie dla tureckiego dziennika "Vatan" oświadczył - "Jeśli ta śmierć byłaby normalna, można byłoby postawić diagnozę". Także Palestyńskie służby bezpieczeństwa za sprawą generała Dżibrila Radżuba nie wykluczyły otrucia Arafata. 

Najchętniej pogłoski o otruciu Arafata rozpuszczają działacze Hamasu. Szef biura tej radykalnej organizacji islamskiej - Chalid Meszaal, utrzymuję, że to Izraelczycy "zatruli krew" Arafata. Wspierają go imamowie meczetów na terenach Autonomii Palestyńskiej. Imam Ibrahim Kawui z meczetu Kalifa Ben Zayed w dzielnicy Rimal w Gazie przemawiając do wiernych zgromadzonych w świątyni z okazji ramadanu otwarcie oskarżył Izrael o otrucie palestyńskiego prezydenta: "Widać chcieli powoli go zabić, ponieważ nie wykryto, na co choruje".

Umiarkowani politycy palestyńscy utrzymujący, że Arafat zmarł bez ingerencji Izraela, ponieśli pierwszą wyborczą porażkę. Rozżalona po stracie przywódcy ulica, wersje o otruciu Arafata przyjęła bez zastrzeżeń. Palestyński minister spraw zagranicznych Nabil Szaat i przedstawicielka OWP Leila Szahid, którzy w Ramalli próbowali dementować wersje Hamasu, w odpowiedzi usłyszeli okrzyki - "Tchórze razem z żydami otruliście naszego prezydenta".

Nie namaścił następcy

Dodatkowo sytuację komplikuję fakt, że Arafat nie zostawił żadnego testamentu politycznego. Świat oraz władze Izraela najchętniej widziałyby na jego miejscu polityków starej gwardii - premiera Ahmed Korei lub byłego premiera - Mahmud Abbas. Uważa się ich powszechnie za umiarkowanych polityków, którzy będą zmierzali do zakończenia intifady i osiągnięcia porozumienia pokojowego z Izraelem. Szczególnie Abbas ma opinię człowieka skłonnego do kompromisu. Cieszy się szacunkiem w świecie arabskim, Europie i Stanach Zjednoczonych. Lecz to co dla opinii światowej jest zaletą, dla większości Palestyńczyków pachnie wręcz zdradą. Abbas wielokrotnie nawoływał do zaprzestania zamachów antyizraelskich. Nie cieszył się też specjalnym zaufaniem Arafata, który uważał go za zbyt miękkiego w negocjacjach. Korespondentka gazety Haarec - Amira Has chyba trafnie prorokuje, że Abbas ze swoją wizją "świeckiej i demokratycznej Palestyny" może być dla Palestyńczyków nie do przyjęcia.

Abbasa w roli nowego przewodniczącego na pewno nie zaakceptują ci dla których walka zbrojna z Izraelskim państwem jest sensem samym w sobie, a jakiekolwiek rozmowy pokojowe uważają za zdradę interesów Palestyny. Start w wyborach zadeklarował już skazany przez sąd Izraela na pięciokrotne dożywocie - Marwan Barghuti. Ten charyzmatyczny trybun palestyńskiej ulicy, przedstawiciel drugiego pokolenia walki z Izraelem jest postrzegany jako polityk nieskorumpowany, o czystych rękach, ale też jako zwolennik walki zbrojnej, a nie pokojowych rozmów. Dla Izraela obecność Barghuti w nowym, poarafatowskim kierownictwie palestyńskim jest oczywiście nie do przyjęcia. Szef izraelskiej dyplomacji Silwan Szalom już zapowiedział, że "Barghuti został skazany na dożywocie i pozostanie w więzieniu do końca swych dni". Tym samym na placu boju jak na razie pozostają skorumpowani politycy z obecnego kierownictwa Autonomii oraz Hamas

Czas radykałów

Przywódcy Hamasu, od lat skłóceni z Arafatem nie ważyli się dotąd otwarcie kwestionować jego poczynań. Lecz "symbolu" Palestyny już nie ma, a rywalizacja z skorumpowaną, wewnętrznie skłóconą administracją Autonomii wydaję się być do wygrania. Działacze Hamasu uważają bowiem starszyznę Fatahu i OWP za zdziecinniałych starców, którzy zdradzili świat muzułmański i nie potrafią już wywalczyć upragnionej niepodległości. Ich zdaniem jedyną szansą na pokonanie Izraela jest kontynuacji przemocy, a w efekcie podbój całego państwa żydowskiego.

Świadom historycznej szansy odsunięcia OWP od władzy, przywódca Hamasu w Strefie Gazy, Ismail Hanijeh już zaapelował do kierownictwa Autonomii o jak najszybsze przygotowanie wyborów powszechnych w Autonomii. Szacuję się, że w przypadku wyborów, Hamas w Gazie mógłby liczyć nawet na 40 procent głosów. Przeciętnym Palestyńczykom, Hamas jawi się bowiem jako ruch radykalny, który nie ulega presji Izraela i "naprawdę" walczy o niepodległą Palestynę. Ogromne znaczenie propagandowe ma też aktywność społeczna tej organizacji. Działacze Hamasu zakładają szkoły, sierocińce, meczety, utrzymują opiekę zdrowotną, dostarczają żywność.

Tyle tylko, że jeśli Hamas miałby mieć realny wpływ na politykę Autonomii to można zapomnieć o jakimkolwiek kompromisie z Izraelem. W przeciwieństwie do OWP, które w mniejszym lub większym stopniu akceptuję izraelskie państwo, Hamas uznaję, że "Izrael będzie istniał tak długo dopóki Islam nie zrówna go z powierzchnią ziemi". Artykuł 6 swoistej deklaracji programowej Hamasu, jako główny cel organizacji wymienia "wzniesienie sztandaru Allacha nad każdym calem ziemi palestyńskiej". Artykuł 13 dosadnie wyraża stosunek do rozmów pokojowych, które "są sprzeczne z zasadami Islamskiego Ruchu Oporu", a "konferencje pokojowe to tylko strata czasu". Wśród oficjalnych dokumentów tej organizacji znaleźć możemy wiele fragmentów mówiących o nieuniknionej eksterminacji Żydów ("Dzień Sądu Ostatecznego nie nadejdzie, dopóki Muzułmanie nie zabiją Żydów"), ich winie za wojny i rewolucje oraz światowym spisku syjonistycznym.

Część komentatorów światowych gazet uznała, że śmierć Arafata tylko przyspieszy proces pokojowy na bliskim wschodzie. Tyle, że gołębi wśród palestyńskich polityków jest naprawdę niewielu i to nie ich chcę słuchać lud. Dotąd jedynie autorytet Arafata hamował polityczne ambicję ekstremistów. Co ich powstrzyma kiedy go już nie ma?

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl