Wielkości tragedi w Azji nikt nie kwestionuje. Śmierć każdego istnienia ludzkiego jest na wagę złota a gdy w jednym czasie ginie ich ponad 220 tysięcy ciężko jest przejść nad tym do porządku dziennego. Cały świat pokozał, że w trudnych chwilach potrafi pokazać szczodrość i poświęcenie. Rządy państw, organizacje humanitarne, pojedyńczy ludzie ruszyli na pomoc potrzebującym tak szybko jak to było możliwe. W Afryca so miesiąc ginie taka sama ilość osób jednak na próżno oczekują pomocy. Wielka fala głody, chorób, wojen i cierpienia z taką samą bezwzględnością jak tsunami zabija bez względu na wiek czy płeć. Różni się tylko sposób działania - tsunami zawsze atakuje w świetle reflektorów. Głód czy choroba działają w sposób bezszelestny i tak bardzo nie fotogeniczny. Kto by chciał filmować konające tygodniami dzieci skoro można pokazać spektakl porównywalny z holywoodzkimi superprodukcjami. Straszliwe zapomnienie Afryki trwa nieprzerwanie od lat 70 ubiegłego wieku. Na próżno oczekiwać, że Unia Europejska czy Stany Zjednoczone z tak wielką ochotą, jak w przypadku azjatyckiej tragedii, rozpoczną wyścig na szczodrość serc. Do Sudanu czy Republiki Środkowoafrykańskiej nie latają turyści, europejskie firmy nie mają tam hoteli a linie lotnicze żadko obsługują niebezpieczne połączenia.
Przed końcem roku 2000 uprzemysłowione państwa zobowiązały się zwiększyć własny wkład w pomoc dla najbardziej potrzebujących rejonów. Z wielkich planów nie udało się prawie nic, gdyż tylko kilka krajów spełniło obietnice. Jak zawsze politycy pokazali, że potrafią pisać piękne przemowy jednakże z realizacją obietnic mają wielkie problemy. Jeśli wierzyć raportom ONZ aby wypełnić milenijne plany kraje muszą zwiększyć pomoc o kilkadziesiąt procent. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że kraje kierują się własnym interesem a o altruizm w stosunkach międzynarodowych jest trudno. Dopóki światowi politycy, na czele z prezydentem Bushem nie zrozumieją, że pomoc dla Afryki jest inwestycją w przyszłość, dopóty nie będziemy mieli pewności, że któryś z doświadczonych krajów nie stanie się kolejną przystanią dla terrorystów.
Ale nowy rok nie przyniósł tylko złych wiadomości. Incjatywę w stosunkach afrykańskich przejęła Wielka Brytania. Laburzystowski rząd szczerze przejął się losem zapomnianego kontynentu. Częste wystąpienia premiera Blaira czy niedawna podróż lorda kanclerza - Gordona Browna powinny w krótkim czasie przynieść pozytywny efekt. Typowany na następce Blaira, Brown, podczas wpsomnianej wizyty zadeklarował anulowanie części długu jak również wezwał pozostałe kraje do naśladownictwa. Najnowsza propozycje Londynu to ogólnoeuropejski podatek na rzecz Afryki oraz stworzenie europejskich sił szybkiego reagowania, który mogłyby być użyte w stabilizacji czarnego lądu. Wszystkie te propozycje są cenną incjatywą pod warunkiem, że nie pozostaną na papierze. Wielce prawdopodbne jest weto części członków Unii Europejskiej w sprawie owego podatku, nie wspominając już, że sprawa otwarcia unijnego rynku na produkty afrykańskie pozostaje nadal czystą abstrakcją.
Każda ludzka tragedia, zwłaszcza tak wielka jakiej ostatnio doświadczyły kraje azjatyckie, powinna uprzytomnić nam, że na świecie są rejony, gdzie śmierć głodowa jest na porządku dziennym. W Afryce co miesiąc umiera ponad 150 tysięcy osób: dzieci, kobiet, mężczyzn. Każda śmierć boli, jednak ta, której można byłoby uniknąć boli najmocniej. Afryka potrzebuje pomocy, nie tylko kolejnych jałomużnych lecz przede wszystkim otwarcia rynków: unijnego i amerykańskiego. Afryka potrzebuje świata, tak jak świat potrzebuje Afryki.