Otwarcie procesu integracyjnego Turcja - UE
Żeby zostać zaproszonym do negocjacji o członkostwo w Unii Europejskiej trzeba spełnić kilka warunków. Zostały one podzielone na dwie grupy - polityczne i gospodarcze. Wśród gospodarczych wyróżnić można wymóg sprawnie działającej gospodarki rynkowej (niska inflacja, stabilny wzrost gospodarczy, etc.) oraz zdolność państwa do realizowania zobowiązań wynikających z członkostwa. Polityczne konkretyzują jedno z najważniejszych osiągnięć Europy - prawa człowieka i ich przestrzeganie. Oprócz tego Unia wymaga od swoich członków praworządności i stabilnej demokracji.
Turcja już od ponad czterdziestu lat stara się o przyjęcie do Wspólnoty. Dotychczas przeszkodą było niespełnienie warunków politycznych - chodziło głównie o prawa kobiet, mniejszość kurdyjską i konflikt na Cyprze . Tymczasem pod koniec ubiegłego roku nastąpiła szokująca zmiana - twarde stanowisko Unii nagle "zmiękło". W grudniu 2004 Parlament Europejski wezwał do jak naszybszego rozpoczęcia negocjacji z Turcją. Proces akcesyjny obwarowano wieloma warunkami, których niewypełnienie zamknie Turcji możliwość przystąpienia do Unii. Turcja będzie musiała także przeprowadzić reformę prawa karnego i sądownictwa. Negocjacje potrwają minimum 10 lat. Po wejściu do UE Turcja nie będzie też mogła początkowo korzystać z pieniędzy unijnych, każdy kraj członkowski będzie miał prawo całkowicie zamknąć rynek pracy dla tureckich obywateli.
Warunki dodatkowe musiały się pojawić, jednakże zastrzeżenie to nie zabrzmiało tak wyraźnie, jak odmowa rozpoczęcia procesu akcesyjnego z powodu naruszania praw człowieka. Tym samym Unia Europejska stworzyła niebezpieczny precedens - dała krajom możliwość przystąpienia do Unii bez zachowania podstawowych standardów życia obywateli.
Turcja, podobnie jak Europa, jest podzielona - na kurorty turystyczne, które mają styczność z kulturą i obyczajami Europy Zachodniej od kilkunastu lat, i pozostałą część kraju, która w większości zachowała kulturę rodzimą. O kulturze islamskiej nie ma sensu się rozpisywać - każdy, nawet niezbyt uważny czytelnik gazet wie jak wygląda sytuacja w krajach muzułmańskich. Łamanie praw człowieka, brak poszanowania godności ludzkiej z powodu płci lub wyznania, brak równego dostępu do edukacji, niechęć do kultury zachodniej i wpisana w Koran wojna z innowieracami są turecką codziennością. Opisują ją doskonale raporty organizacji pozarządowych, takich jak chociażby Amnesty International. Do tych zarzutów dochodzi wspominana już przeze mnie sprawa Cypru i konfliktu z Grecją oraz problem mniejszości kurdyjskiej.
Zaproszenie Turcji do członkostwa ma doniosłe skutki. Oto UE chce pokazać, że możliwe jest współistnienie kultury islamskiej z kulturą chrześcijańską. Rodzi się pytanie, czy taki eksperyment się powiedzie - nie od dzisiaj wiadomo, że Turcy mieszkający w Europie asymilują się z trudem, tworząc swoiste getta, w obrębie których kultywują swoje tradycje i kulturę. Asymilacji przeszkadzają też zewnętrzne oznaki wyznawanej religii - chusta na głowie wyróżnia islamskie dziewczyny z tłumu i - jak się wydaje - niechęć samych Turków do zasymilowania się.
Przy okazji zaproszenia Turcji do negocjacji warto zapytać o przyszłość Unii i kierunek oraz granice jej rozwoju. Czy po krajach europejskich przyjdzie kolej na Azję? Czy Unia Europejska stanie się Unią Euro-azjatycką? Czy dalsze rozszerzenie na wschód zatrzyma się na Rosji, czy wchłonie i ją? Jak zarządzać tak ogromnym obszarem, jak koordynować działania tak wielu państw? Na razie w Brukseli pojawiają się głosy, że UE nie zamierza się zbytnio rozszerzać. Otwarte negocjacje ma Rumunia, Bułgaria, Chorwacja i właśnie Turcja. Kto będzie następny?
Autorka jest doktorantką na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.