Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Sprawy globalne / Zamerykanizowani czy zglobalizowani?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Zamerykanizowani czy zglobalizowani? 

04-04-2005

  Autor: Przemysław Witkowski

Obecnie, w dobie liberalizacji przepływów kapitałowych, uwolnienia handlu, usług i pracy ludzie stoją wobec zmian, których nie są w stanie objąć rozumowo. Rzeczywistość częstokroć przekracza ich możliwości pojmowania i stawia ich wobec warunków ulotnych i zmiennych.

 

 

"Jest przejawem nowych form tyranii; o tyle niebezpiecznej, że tak słabo dostrzegalnej i tak powszechnie utożsamianej z wolnością: wyboru, konsumpcji i działania (…) Traci wagę społeczne zakorzenienie, to nawiązanie względnie trwałych więzi z innymi ludźmi w otoczeniu, w którym się mieszka i pracuje. Wymaga to czasu i wymaga to zaangażowania. Czy globalizacja stwarza ku temu bodźce? Jak dotąd nie, a nawet przeciwnie, działa w tym zakresie destrukcyjnie. "Światowy człowiek" nie jest społecznie zakorzeniony i zintegrowany. Jest to człowiek w ruchu, wędrujący za impulsem wynagrodzenia: jego ojczyzną jest miejsce, gdzie mu najlepiej zapłacą" 

Ludzie tracą orientację i można zaobserwować "niepokojącą dominację sfery "mieć" nad sferą "być", poszerzanie wolności, której towarzyszy jednak zmniejszanie się możliwości kontroli nad środowiskiem, w którym żyję, narastanie dystansów i dysproporcji rozwojowych, tak wewnątrz kraju, jak i w skali międzynarodowej, "zwariowane" przyspieszenie i powiększenie międzynarodowych transakcji finansowych, grożące katastrofą o skutkach trudno wyobrażalnych, pojawienie się nowych źródeł tyranii" 

Zasadniczo jeżeliby spojrzeć na problem globalnej unifikacji kultury, gustów i potrzeb to pojawia się od razu wielokrotnie już analizowane zagadnienie powstania rozrostu i aktualnej dominacji kultury masowej i wynikające z tego wielokrotnie wnioski o amerykanizacji ww.  Zdanie na ten temat, jakie pojawią się w dziełach najróżniejszych autorów zgadza się zasadniczo, (choć warto zaznaczyć, iż nie zawsze), co do istoty procesu i co do analizy stanu rzeczy, natomiast zdecydowanie różnią się w kwestii genezy, skutków jak i możliwości zmiany obecnej rzeczywistości.

Samo nazwanie procesu globalną unifikacja kultury, gustów i potrzeb jest już ogromnym uproszczeniem i można powiedzieć ze jest wewnętrznie sprzeczne, bo czym innym jest sama kultura i jej aktualny stan, czym innym gusty, czym innym potrzeby, a czymś kompletnie innym ocena tego stanu rzeczy. Inne czynniki kształtują te części składowe, każde różni się zasadniczo, a ogólne ocena jest w dziełach licznych autorów diametralnie różna. Zdanie autorów na temat tego zagadnienia dość często pokrywa się bardziej z politycznymi ich poglądami, wyznawaną ideologia, kulturą, w której zostali ukształtowani czy kręgiem cywilizacyjnym niż częstokroć z faktami. Inaczej podejdzie do tego amerykański republikanin, inaczej europejski socjalista czy konserwatysta a już diametralnie inaczej członek grupy o zagrożonej przez globalizację tożsamości kulturowej czy przedstawiciel krajów arabskich o zwyczajach i tradycji ogromnie różniącej się od wzorców transmitowanych do społeczeństw za pomocą mediów kultury zachodniej.

Można spotkać się z ogromnie spolaryzowanymi zdaniami na ten temat. Na jednym skrzydle znajdują się amerykańscy konserwatyści reprezentowani chociażby przez American Enterprise Institut, grupujący takie między innymi osoby jak Richard Perle (neokonserwatysta, doradca Georga W Busha) Radek Sikorski (były AWS-owski wiceminister spraw zagranicznych) czy Charles Murrey ( przeciwnik aktywnej roli państwa w pomocy społecznej, autor słynnej książki Bez Korzeni). Przykładem ich zdania w kwestii globalizacji kultury mogą być konkluzje zwołanej przez Bena Wattenberga konferencji w Waszyngtonie, stwierdzenia zdecydowanie amerykocentryczne, iż kultura amerykańska jest już kulturą światową i dobrze służy ludzkości i Stanom Zjednoczonym. Dominacja zaś jej wynika z przewagi technologicznej i gospodarczej a nie ze stawianych sobie celów kolonizacji. We wnioskach podkreślano, iż kultura amerykańska jest wynikiem współistnienia wielu kręgów kulturowych, skąd czerpie swe treści, wzbogacając je doświadczeniami własnym twórców.  

Mniej skrajną postawę na prawicy wywodzącą się z realizmu politycznego rysuje Samuel Huntington, nazywając wprost pole kulturowych interakcji miejscem rywalizacji. Nie twierdzi on, że kultura amerykańska jest uniwersalną, zakłada tylko ze jej wpływ jest emanacja amerykańskiej potęgi gospodarczej i politycznej, a działania na jej polu są sensowne a modyfikacje innych kultur mogą być korzystne zarówno dla USA jak i dla nich samych 

Z drugiej strony zaś można znaleźć osoby i grupy odczuwające ze strony dominacji kultury amerykańskiej zagrożenie dla ich własnego kręgu kulturowego i tradycji, oraz postrzegające bądź to tradycje, bądź to różnorodność jako wartość, np. lewicowcy, min. duża część Europejskich intelektualistów takich jak J. Derrida, J Gray, amerykańscy krytycy prymatu USA tacy jak Naomi Klein, Susan Sontag, Noam Chomsky, Georg Ritzer, Joseph Stieglitz, czy Benjamin Barber, ale również jak tradycjonaliści, skrajni konserwatyści, populiści czy religijni fanatycy szukający prostych rozwiązań dla trudnych problemów.

W tekście tym pragnę przyjąć po części konstrukcję opisującą aktualne zmiany w kulturze autorstwa Beniamina Barbera aczkolwiek modyfikując ją i odrzucając od niej optymistyczne wnioski dotyczące konstytucji i kondycji jednostki ludzkiej, jak również po części skutków, przez uwzględnienie wniosków przedstawianych przez tzw. szkoła frankfurcką oraz klasyczne teorie kultury masowej.

Modelowo można mówić o dwóch rodzajach postrzegania aktualnego stanu rzeczy. Liberałowie uważając jednostkę ludzką za istotę racjonalną, rozumną, egoistyczna, acz niedziałającą na swoja własna niekorzyść i potrafiącą, by zachować swą wolność współpracować dla wspólnych celów, stwierdzają podobnie do American Enterprise Institute, iż stan kultury jest wyrazem ekonomicznej siły państwa i woli jego mieszkańców, którzy dokonując wyboru przekazów i treści w masmediach realizują swoje własne gusta i rozważny wybór. Stąd konkluzja, że nie jest to powód do obaw o przyszłość społeczną, gdyż jednostki kierują się rozsądkiem. Uważając, iż kultura masowa dostarcza tego, czego ludzie najbardziej pragną, nie pragną oni żadnych poważniejszych regulacji w tej dziedzinie. Podobnie konserwatyści, którzy jednak pragną pewnych regulacji w szczególności w sferze wartości i religii, czy tez naruszeni tej strefy. W takim spojrzeniu media nie są postrzegane jako zagrożenie, czy producent treści szkodliwych społecznie tylko jako rzecznik mas.

Istnieje oczywiście całkiem odmienna opinia na temat przemysłu medialnego. Już samo użycie słowa "przemysł medialny" implikuje ciąg skojarzeń, któremu jest bliżej do hali fabrycznej niż do sztuki w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Można spotkać się z opiniami, iż zmieniona w produkcję umasowioną, swoistą taśmę montażową stracić już powinna miano sztuki i jak taka nie być traktowana, gdyż nie zawiera w sobie immanentnych części aktu tworzenia .  Takie twierdzenie u ludzi lewicy wynikają z postrzegania człowieka jako jednostkę uwikłana i nie tak samodzielna jak uważają liberałowie.

Człowiek rodzi się wg lewicy równy, ale nie z równymi możliwościami i uwikłany jest od urodzenia w świat pełen sprzeczności i narażony jest na błądzenie, które to nie musi wynikać z jego winy czy woli. Stąd (czerpiąc z Hegla) rolą jednostek wybitnych, których zadaniem jest prowadzić i wskazywać masom, wyczuwać wiatr historii i bronić ich przed mylnymi drogami. Pewne echa tego heglowsko-marksowskiego podejścia możemy znaleźć w interpretacji kultury masowej przez lewice. Jest tu ona narzędziem pewnego zniewolenie i urobienia społecznego w celu jeszcze lepszej nad nim kontroli, bądź tez tylko i wyłącznie dla doraźnego zysku. Można znaleźć na lewicy twierdzenia dotyczące mediów od skrajnie krytycznych i oskarżycielskich jako rodzaj tuby współczesnego totalitaryzmu korporacji   po teorie dość umiarkowane jednak nie mniej pesymistyczne opisujące rzeczywistość medialna jako przekłamaną i złudną a podporządkowaną tylko pieniądzu i prawom rynku nie zaś społeczeństwa.  Wyrazicielką takiej diagnozy jest np. zdanie Naomi Klein (która sama w sobie umiarkowana raczej nie jest), która twierdzi, że proces zachodzący obecnie "

Można ogólnie określić jako prywatyzację wszelkich aspektów naszego życia i zamianę każdego działania i każdej wartości w towar. Często mówimy o prywatyzacji szkolnictwa, służby zdrowia, zasobów naturalnych. Lecz zasięg tego procesu jest dużo szerszy. Obejmuje on takie zjawiska, jak zamienianie potężnych idei w hasła reklamowe, zaś publicznych ulic w centra handlowe; czynienie z nowych pokoleń celu marketingowego od urodzenia; inwazja reklam do szkół; sprzedawanie jako towary dóbr pierwszej potrzeby, takich jak woda; tłamszenie podstawowych praw pracowniczych; patentowanie genów oraz budzącą niepokój możliwość pojawienia się zaprojektowanych genetycznie dzieci; genetyczne modyfikowanie ziaren; kupowanie i urabianie polityków"

Ja w tej pracy skupię się na koncepcji umiarkowanych krytyków kultury masowej takich jak Barber czy Ritzer, jednak sadze ze ich koncepcje nie są kompletne, gdyż zakładają ze jednostki pozostają w jakimś dziwnym rodzaju zniewoleniu rzeczywistością i apatii i, że wystarczy je wzbudzić, skrytykować i pouczyć a podążą w kierunku samorozwoju i "świetlanej przyszłości". Należy wziąć po uwagę pewne elementy koncepcji liberałów żeby nie uzyskać tylko jednostronnego spojrzenia na sprawę. Ja osobiście nie wierze w racjonalna ludzka jednostkę, która zdolna jest do samodzielnych wyborów jednak człowiek to nie dobre niewinne dziecko, które czyniłoby tylko dobro i ogólną szczęśliwość gdyby tylko wyzwolić je z okowów społeczeństwa jak wierzyć chcą ludzie lewicy. Agresja i egoizm czy lenistwo to nie produkty społeczeństwa tylko cechy przynależne ludziom jak i wielu innym gatunkom nie zaś wynik wadliwej konstrukcji społecznej i nie można zrzucać wszelkich dysharmonii w kulturze, miałkości intelektualnej masmediów tylko na karb tego, co drastyczniejsi krytycy nazywają wprost spiskiem, zmową czy zdradą.

Zarówno kondycja jednostek ludzkich jak i poziom prezentowanych treści wzajemnie ze sobą korelują i są w swego rodzaju sprzężeniu zwrotnym oddziałując wzajemnie na siebie. Zarówno poziom społeczeństwa jego wykształcenie, poziom rozwoju kultury, ( jeżeli przyjmiemy ze kultury mogą mieć poziomy rozwoju), kierowanie się racjonalnością nie emocjami w sprawach publicznych i społecznych z jednej strony jak i jakość treści prezentowanych w masmediach, kreowane przez nie wzorce i zachowania wzajemnie na siebie oddziaływają. Nie możemy się oszukiwać i wierzyć ze jesteśmy w stanie stworzyć globalny dobrobyt i wykształcić tak społeczeństwo by poziom intelektualny był generalnie wysoki, gdyż pewna nierówność będzie istniała zawsze i jest nawet korzystna jako czynnik motywujący, jednak z drugiej strony wiara w to ze ludzi są moralnie kulawi z natury i nic im nie pomoże wiec dajmy sprytnym i mądrzejszym szanse się rozwinąć zostawiając w tyle całą resztę uważam za równie absurdalną, bo nielicującą wedle mnie z naturą jednostki ludzkiej jako istoty społecznej i znajdującej pełen rozwój tylko w uwzględnieniu społecznego kontekstu życia.

W skutek przemian gospodarczo-kulturowych XVIII i XIX wieku takich jak industrializacja, drastyczna zmiana struktury społecznej spowodowana ogromnie nasiloną urbanizacją i destabilizacją wiejskich struktur społecznych. Doszło do przewartościowania wielu wzorców, zwyczajów i tradycji dając podstawy do powstania nowego aspektu kultury różnej od kultury ludowej i elitarnej - kultury masowej. To ona dziś wzmocniona przez nowe środki komunikacji (takie jak telewizja, telekomunikacja, Internet), pozwalające na przenikanie granic i wyjmujące właściwie je spod kurateli państwa stwarza nową sytuację pozwalającą na kreowanie globalnych wzorców i ogólnoświatową produkcje i transmisje symboli. Upowszechnienie się tych masmediów, uczynienie z kultury produktu i podporządkowanie jej prawom rynku stosowanym wcześniej do masowej produkcji przedmiotów oraz poszerzenie się strefy czasu wolnego kształtuje obraz dzisiejszej kultury.

Warto byłoby się zastanowić nad samą konstrukcją językową tematu pracy. Słowo unifikacja oznacza zjednoczenie wielu w jednym, ja zaś sadze ze aktualne zmiany są przejmowaniem przez społeczeństwa różnych części świata jednej kultury będącej wytworem zachodniego kręgu kulturowego nie zaś powstaniem nowej jakości uwzględniającej różne wpływy. Świadczą o tym liczby i rozmieszczenie centrów kulturotwórczych na świecie praktycznie marginalizujące źródła poza Europą i USA. To na Zachodzie tworzone są trendy, mody i nowe zwyczaje w kulturze i to tam tworzone są podwaliny pod największe w aspekcie ekonomicznym sukcesy masmediów.

W dość dużym stopniu człowiek potrafi poprzez proces socjalizacji kształtować swoje reakcje w odniesieniu do bodźców, na jakie był wystawiony przez swoje życie, przez co zyskuje niewystępującą w świecie przyrody możliwość dostosowania się do warunków zewnętrznych. Duża część naszych zachowań kształtowana jest przez środowisko i mimo naturalnych ciągot do egoizmu i agresji daję się kształtować poprzez tradycje kulturę społeczne normy. Ten, kto kontroluje media może kształtować pewna hierarchię wartości, która to kształtuje zachowanie jednostek i grup w sytuacjach przyszłych Dominic Stirnati twierdzi za szkoła frankfurcką:

"Główne twierdzenie teorii społeczeństwa masowego odnosi się do negatywnych konsekwencji procesu industrializacji i urbanizacji. Radykalne przemiany powiązane z powstaniem rozległych i zmechanizowanych typów produkcji przemysłowej oraz rozwój gęsto zaludnionych miast jako form, w których żyje i pracuje coraz większa rzesza ludzi są dowodem destabilizacji i erozji współczesnych struktur społecznych i wartości, które spajały ludzi. Wykorzenienie typowo rolniczego przywiązania do ziemi, destrukcja zwartych społeczności wiejskich, upadek religii i sekularyzacja społeczeństwa powiązana z przyrostem wiedzy naukowej, rozprzestrzenianie się zmechanizowanej, monotonnej i alienującej pracy fabrycznej, ustawienie wzorów życia w wielkich miastach zaludnionych anonimowym tłumem, relatywnie mała integracja moralna to podstawowe cechy społeczeństwa i kultury masowej"

W takiej sytuacji media mają znaczącą rolę jako substytuty etyki i skali wartości i kształtują nieustannie je poprzez bezustanny przekaz. Likwidując dawne sprawdzone skale wartości sprowadzają kulturę do najmniejszego wspólnego mianownika, by uczynić ja dostępna dla każdej jednostki, ale przez to obniżają wartość wzorców i ich znaczenie i użyteczność do wyświechtanych schematów.
Dziś władza nad słowem i informacja znajduje się w rękach krajów ogólnie pojętego Zachodu. Ani jeden kraj nienależący do tego kręgu nie zalicza się do kulturowych mocarstw, nie tworzy wzorów akceptowanych globalnie czy regionalnie.  Nawet kultura tak ludnych państw i regionów jak Chiny, Indie czy kraje arabskie nie wnosi znaczącego wpływu w kulturę światową. Wynika to chociażby z możliwości konsumpcji dóbr kultury w tym rejonie. W latach  osiemdziesiątych UNESCO szacowało, iż połowa Afrykanów pozostawała analfabetami, jak również jedna trzecia azjatów, czy jedna piąta mieszkańców Ameryk środkowej i południowej. 

Także transfer symboli i informacji znajdował się w rękach ludzi Zachodu. Większość telewizji o zasięgu globalnym i umieszczanej w niej produkcji to dzieła zachodnie ( głownie amerykańskie i zach. europejskie). Pięć największych agencji prasowych Associated Press, United Press Internacional, Agence France Press, Reuter i ITAR-Tass wysyłało w świat 35 mln słów dziennie, zaś 15 największych agencji krajów trzeciego świata wysyłało ich 1,3 mln dziennie. Także zainteresowanie mediów skupia się na krajach Zachodu i dziejących się tam wydarzeniach. Tylko 1 serwisów prasowych poświęcona była krajom rozwijającym się, których ludność stanowi 3 ludności świata. Także w krajach bogatych znajduje się większość korespondentów prasowych ( ok. 65% liczby korespondentów). Treści zaś coraz to bardziej podporządkowane są kategorii zysku i staja się produktem sprzedawanym codziennie widzom w najprostszej formie.

Zachodnie masmedia chcąc dotrzeć do jak największej liczby osób (a maja takie możliwości dzięki postępów technicznemu i słabnącej kontroli państwa nad regulacjami w tej dziedzinie) obniżają poziom przekazu do podstawowego wspólnego mianownika dla wszystkich ludzi. "Język, jakim posługuje się masowa publiczność (…) składa się on tylko z fraz i klisz, które zakładają ustalone, albo raczej stereotypowe nawyki myślenia oraz odczuwania z drugiej ręki przejęte od dziennikarzy". Poprzez łączenie się korporacji zajmujących się przekazywaniem treści i wcześniej wymienione czynniki doszło do potraktowania wiadomości jako towaru. Stosują się w dziedzinie kultury zasady, które wzięły swój początek z ogół barów szybkiej obsługi: sprawność podania i łatwość dostępu, wymierność, przewidywalność i sterowanie klientem. Metody pracy sieci Macdonalds, Piza Hut, Starbucks czy KFC stały się podstawą kreacji treści w kulturze.

Jakie daje to efekty? Z jednej strony widzimy konsolidacje przedsiębiorstw związanych z mediami ( oczywiście nie tylko, łącza się, bowiem firmy z najróżniejszych dziedzin, łączy zaś je bądź to wspólne dziedziny produkcji, bądź tez zajmowanie się cyklem produkcyjnym od surowca po gotowy produkt) łączące się w trusty i megakorporacje, które to tak jak koncern Bertelsmana, Time AOL, Axel Sprinter, czy imperium Ruperta Murdocha kreują globalna opinie publiczną czy dostarczają masowemu odbiorcy rozrywkę, informacje kierując się w tym jedynie kategorią zysku. Jako ze rozpowszechniane treści są dziełem kultury Zachodu, przy takiej dominacji powoduje to zmiany przy takim nasileniu i monopolizacji rozprzężenie w tradycyjnych strukturach społecznych, nieobjętych wcześniej przemianami, jakie zaszły na Zachodzie. Pełna identyfikacja z nadawanymi przez masmedia treściami plus możliwości finansowe plus osłabienie tradycji dają efekt, społeczeństwo konsumpcyjne.

Z drugiej zaś strony duże grupy czy nawet grupy etniczne i narody nie godząc się na swoje upośledzenie technologiczne, bądź to ze względu na "imperializm kulturowy" (jak nazywają działanie zachodnich mediów) decydują się szukać oparcia i wzorców w zglobalizowanym społeczeństwie w religii (słynna "zemsta boga" wg Hunntingtona) bądź wydawałoby się przebrzmiałych ideach nacjonalistycznych, a raczej w lokalnych odmianach, skupiających się raczej wokół regionów przedpaństwowych, bądź etnicznych. Barber pisze:

"Jeden scenariusz, wywodzący się od rasy, rysuje się niezwykle ponuro: nawrót wielkich grup ludzkości do form plemiennych, czemu towarzyszyć będą krwawe wojny, groźba bałkanizacji państw narodowych, gdzie kulturę podżega się przeciw kulturze, ludzi przeciw ludziom, plemię przeciw plemieniu. Jest to Święta Wojna, toczona w imię dziesiątków zaściankowych wierzeń, przeciw wszelkim formom wzajemnej zależności, współpracy społecznej i wzajemności a wiec przeciw technologii, kulturze masowej i zintegrowanym rynkom, przeciw nowoczesności jako takiej i przeciw przyszłości, w której nowoczesność się rodzi. Drugi scenariusz maluje tę samą przyszłość w niezwykle atrakcyjnych barwach, przedstawiając siły ekonomiczne, technologiczne i ekologiczne, które narzucają integrację i ujednolicenie, mesmeryzując ludzi na całym świecie szybka muzyka, szybkimi komputerami i "szybkim jedzeniem" (…) jeden napędzany jest prowincjonalnym fanatyzmem, siłę drugiego stanowią uniwersalizujące się rynki. Jeden wytyczna na nowa etniczne i przednarodowe granice wewnątrz państw, drugi oddziałując z zewnątrz sprawia ze granice staja się przepuszczalne."

Jak jest naprawdę, która z opcji ma racje, jak jest prawdziwa kondycja globalnego społeczeństwa jednoznacznie nie da się tego stwierdzić? Niewątpliwie krytyczna teoria kultury przedstawia masowe społeczeństwo bardzo krytycznie, "ma tendencje, by traktować publiczność jako pasywna leniwą, mało samodzielną, podaną na manipulacje i sentymentalna masę, odporną na intelektualne wyzwanie i stymulacje, łatwą zdobycz dla konsumeryzmu i reklamy, nieświadomą swego złego gustu i automatycznie broniąca powtarzających się formuł kultury masowej." 

Z drugiej strony zdanie o masmediach jako demonicznej sile w służbie nowego tym razem kapitalistycznego totalitaryzmu jest według mnie przesadzona, choć zawiera pewne prawdziwe elementy. Ludzkie niskie instynkty idą w parze z działaniami sił, które pragną je wykorzystać do zarobku czy uzyskania wpływu na decyzje i wybory społeczeństwa i wzajemnie się napędzają. Im bardziej społeczeństwo rezygnuje z myślenia i samodzielnego twórczego działania tym bardziej pojawiają się siły skłonne działać w celu wykorzystania dla własnej korzyści tej sytuacji. Barber i Ritzer wierzą w możliwość zmiany tej sytuacji prze zarówno indywidualne jak i grupowe działania jednostek w celu budowy społecznego kapitału, który byłby odpowiedzią na rozkład działania państwa na styku ekonomii i kultury i agresywne działania rynkowych graczy i pobieżne spojrzenie na ruch antyglobalistyczny mogłoby potwierdzać tą teorię. Jednak, kiedy zobaczymy niespójność tego ruchu, jego rozdrobnienie zarówno organizacyjne jak i wielość grup wchodzącą w jego skład i niewielkie poparcie społeczne, ( antyglobalisci to grupa intelektualistów, studenci i cześć grup związana z dawnymi ruchami lewicowymi - związki zawodowe itp.) to możliwości zmiany w tym kierunku wydają się trudne, jeżeli nie niemożliwe. Także działania państw i kreowana przez nie polityka kulturalna nie przynosi większych sukcesów w powstrzymywania kierowanej rynkiem kultury amerykańskiej w zalewaniu rynków państw całego świata. Wobec wystąpienia wielkiej Brytanii i USA z UNESCO działania tej organizacji stają się nieco bezproduktywne i przynoszą niewielkie efekty. Częste wystąpienia i deklaracje w sprawie obrony kulturowej tożsamości i narodowych kultur przed zalewem obcej ( jak można sądzić amerykańskiej) kultury nie przynoszą większego realnego skutku wobec nieposiadania przez te akcje sankcji i możliwości wymuszenia ich stosowania. Ogólnoświatowe dążenia do liberalizacji handlu i usług oprócz często korzyści przynoszą również szkody szczególnie ujawniające się na polu kultury. Amerykanizacja zagraża różnorodności kulturowej uważanej w Europie tak i przez intelektualistów jak i przez organizacje ( UE, Rada Europy) za wartość godną zachowania i poszanowania. Zubożenie kultury i zwyczajów staje się podobne metaforycznie do monokultury w rolnictwie i podobne skutki przynosi - erozje wartości, ubóstwo oferty kulturalnej, wyjałowienie kulturalnej "gleby" i miałkość intelektualną. Socjolog Manuel Castells twierdzi, że:

"Większość ludzi to konsumenci kodów. Mamy przesyt informacji, otaczają nas tysiące różnych komunikatów, obrazów, pojęć. Poprzestajemy na konsumpcji wytworów kulturowych, produkowanych przez maszyny przynoszące dochód, przez maszyny dające władzę. (...) Konsumujemy najrozmaitsze kody, które utrzymują nas w stanie ciągłej zależności. Powtarzamy to, czego się od nas oczekuje"

Zastanówmy się jednak czy kiedyś było inaczej, czy kościoły, targi czy stowarzyszenia spełniały inną role jak kreacja wzorców, chyba nie i dążenie do ich powtarzania miało zazwyczaj charakter uniwersalny. Wzory te były stworzone do masowego coraz szerszego rozpowszechniania. Więc odpowiedzią na pytania o potrzeby globalne może być stwierdzenie ze potrzeby jako ludzkość mamy podobne i zawsze je mieliśmy. Pragniemy akceptacji zrozumienia docenienia, poszukujemy moralności i pewnego "moralnego kompasu", który prowadziłby nas przez życie. Nie sądzę, więc ze problem leży w globalnym podobieństwu potrzeb. W ocenie obecnej kultury należałoby raczej się skupić na treściach i ich użyteczności w budowaniu zgodnego i harmonijnego społeczeństwa, czy tez innych celów i wartości ogólnie akceptowanych przez wszelkie siły polityczne. Tu globalność kultury i rozlanie się amerykańskich (lub ogólnie zachodnich) wpływów na całym świecie staje się smutnym faktem. Niestety kultura zachodnia w swej masowej odmianie nie prezentuje swojego najlepszego i najgodniejszego uwagi wydania. Masmedia spłycają a:

"Współczesny człowiek (…) nie ma wprawdzie mapy, ale ma wielu przewodników, którzy poddają sposoby porządkowania płynących nieprzerwanie strumieni nowych wrażeń, naprowadzają na starannie wyselekcjonowane punkty widzenia, wskazują malownicze i wielce obiecujące perspektywy (…) Najskuteczniejszą strategią przewodzenia jest zaszczepienie w świadomości turysty pewnych pragnień lub nawyków, mogących automatycznie sterować jego rozmaitymi wyborami, nie tylko zresztą tymi, które będzie on w stanie rozpoznać jako stricte konsumpcyjne, (jeśli tego rodzaju wyodrębnienie może być jeszcze w ogóle uzasadnione). Efektem jest postępująca standaryzacja świadomości członków konkretnych grup społecznych" 

i naszej kultury, która to zamiast zachowywać najlepsze swe części w przyszłość i przekazywać je potomnym zatraca się w konsumpcji i hedonizmie wyzuwając się z wszelkich niekonsumpcyjnych wartości. Cała ta dyskusja o kulturze ma ten właśnie sens, że nie jest tu poruszany problem tego czy odbiorca narażony jest na wszechogarniająca indoktrynacje tylko raczej nad tym, że nie ma się on już gdzie schronić. Jasne, że argumenty zwolenników tego procesu mówią, ze nie można idealizować przeszłości kosztem teraźniejszości, jednak nawet oni nie mogą się przeciwstawiać, że dawniej jednostka mogła znaleźć oparcie w wierze, społecznych wspólnotach takich jak wioski, rody czy cechy, teraz zaś wszystko to odeszło w przeszłość zostawiając jednostkę samą sobie wobec coraz to bardziej skomplikowanego świata.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl