Czeczeński problem

09-09-2004

Autor: Bartłomiej Telejko

Masakra. To jedyne odpowiednie słowo, którym można nazwać wydarzenia sprzed paru dni z Biesłsanu. To co stało się w tym mieście pokazuje kolejne straszliwe oblicze terroryzmu. Przekroczona została pewna granica. Jako zakładnicy zostały wzięte niewinne dzieci. Tym większe oburzenie budzi fakt w jaki sposób rosyjskie władze rozwiązały kwestię odbicia biesłańskiej szkoły


Od początku trwania tragedii byliśmy świadkami kategorycznych zaniedbań jakich dopuszczali się rosyjscy politycy i służby specjalne. Chaos organizacyjny, niedopuszczenie niektórych reporterów do miejsca zdarzenia (głośne przypadki Andrieja Babickiego oskarżonego o awanturowanie się na lotnisku i Anny Politkowskiej, którą najprawdopodobniej próbowano otruć w samolocie!!!), zaniżanie liczby ofiar - wszystko to pokazuje w jaki sposób Rosja podeszła do największego terrorystycznego wyzwania jakiemu musiała sprostać w XXI wieku.

Specjaliści od antyterroryzmu podkreślają, że akcja odbijania zakładników była źle przeprowadzona. Służby specjalne po raz kolejny wykazały się brakiem profesjonalizmu i okazały się całkowicie nieprzydatne w chwilach prawdziwego zagrożenia. Okazało się również, że szturm na teatr na moskiewskiej Dubrowce nie był tylko wypadkiem przy pracy.

Ostatnie wydarzenia nie przysporzą także popularności rosyjskiemu prezydentowi Władymirowi Putinowi. Można śmiało powiedzieć, że znowu nie sprawdził się w roli męża stanu. Cztery lata temu, kiedy tonęła łódź podwodna „Kursk”, rosyjski przywódca nie przerwał swoich wakacji i nie wrócił do Moskwy. Tym razem prezydent zjawił się nawet miejscu tragedii i rozmawiał z poszkodowanymi w zamachu i lokalnymi władzami, ale do ruin szkoły  już nie dotarł, a z nadal koczującymi tam ludźmi, którzy nie mogli otrząsnąć się po tym co się stało zobaczyć się nie chciał. Postępowanie prezydenta Putina mówi w tym przypadku samo za siebie i nie wymaga żadnego komentarza.

Jednak największą porażką rosyjskiego prezydenta, która towarzyszy biesłańskiej tragedii jest fakt, że wyszło na jaw to, co Putin starał się przed rodakami i światem starannie ukryć -  kierunek obranej przez niego polityki zagranicznej wobec Czeczenii  był całkowicie błędny. Kilka lat temu zapowiadał on szybkie i skuteczne rozwiązanie problemu czeczeńskiego. Tymczasem na Kaukazie toczą się ciężkie walki, a Rosjanie nie są nawet o krok bliżej od zwycięstwa. Ostatnia tragedia jest przejawem całkowitej bezsilności Rosji. Niestety, prezydent Putin, który buduje swój wizerunek silnego i bezwzględnego władcy, nie chce się do tego przyznać i zapowiada dalsze zaostrzanie kursu wobec Czeczenii. Nie ma dla niego znaczenia fakt, że Czeczeńcy zdecydowanie odcięli się od ostatniego terrorystycznego ataku. Rosyjski prezydent jest jednak tak dalece konsekwentny w swoim postanowieniu, że odmówił skorzystania z pomocy Asłana Maschadowa, przywódcy czeczeńskich separatystów, który ofiarował się w roli mediatora w konflikcie. Putin nie chce słyszeć o żadnej formie dialogu z Czeczenami.

Jak więc będzie rozwijał się dalej konflikt? Wydaje się, że stosunki rosyjsko - czeczeńskie znów się zaognią. Rosja pała żądzą zemsty. Jest bardziej niż prawdopodobne, że Rosjanie znowu wybaczą swojemu prezydentowi nieudolność jaką zaprezentował i poprą jego działania. Tak było po zatonięciu „Kurska” i tragedii na Dubrowce. Problem Czeczenii nie może liczyć także na rozwiązanie przy pomocy społeczności międzynarodowej, która milczy na ten temat od kilku lat, uznając go najwyraźniej za wewnętrzną sprawę Rosji. Wydaje się, że spirala przemocy znowu się nakręca.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.