Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Opowieści z Talibanu: Rahim               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
31-07-2011

 

31-05-2011

  NATO przeprasza za atak

17-05-2011

 

22-03-2011

 

11-12-2010

 

27-11-2010

  Atak w Afganistanie

27-11-2010

 

+ zobacz więcej

Opowieści z Talibanu: Rahim 

08-08-2004

  Autor: Ewa Dryjańska, Jarosław Błaszczak

Większość z nas, gdy słyszy "Talibowie", ma przed oczami obrazy wysadzanych w powietrze posągów Buddy i wyryte w pamięci imię ich przywódcy, mułły Omara, sojusznika Osamy bin Ladena. Na czas ich ponad pięcioletnich rządów państwo dwukrotnie większe od Polski - Afganistan - stało się de facto Talibanem. Jak się w nim żyło? Jak dziś wygląda Afganistan? Postanowiliśmy dowiedzieć się z pierwszej ręki.

 

 

Chcieliśmy dotrzeć do zwykłych Afgańczyków i porozmawiać z nimi o tym, jak wielka polityka, a także nakazy religii i tradycji, wpływają na ich codzienne życie. Tak powstała seria wywiadów z afgańskimi studentami, od niedawno uczącymi się w Warszawie.

Każde z tych młodych ludzi ma za sobą nieco inne doświadczenia, pochodzą z różnych środowisk. Pytaliśmy ich o sprawy polityki, wiary, kultury, ale także o codzienne życie mieszkańców tego targnego od ponad 20 lat ciągłymi konfliktami kraju. Mamy nadzieję, że nasze rozmowy składają się na możliwie miarodajną panoramę młodej generacji afgańskiej inteligencji. Bez wątpienia różnią się oni od swoich rodziców i dziadków, ale to właśnie to pokolenie, już za kilkanaście lat, zacznie kształtować przyszłość Afganistanu i jego politykę. Dlatego warto ich posłuchać.

Nasi goście na własnej skórze odczuli uciążliwości życia pod rządami islamskich fundamentalistów. Ich opowieść to rzadkie świadectwo tego, do czego prowadzi nieograniczone przenikanie się polityki i skrajnie ortodoksyjnie intrepretowanej religii.

Naszym pierwszym bohaterem jest Rahim. Tak jak nasi pozostali rozmówcy, jest Tadżykiem. Pochodzi z Panczisziru, rodzinnej prowincji Ahmeda Szacha Masuda, dowódcy współpracującego z Amerykanami Sojuszu Północnego. Jego dwaj starsi bracia zginęli, walcząc z Talibami u boku Masuda. Rahim chciał iść w ich ślady, ale na przeszkodzie stanął brak wojskowego wyszkolenia. Wyjechał więc do Pakistanu i pracował w prowadzonym przez japońską organizację charytatywną szpitalu, służącym afgańskim uchodźcom i pakistańskiej biedocie. Obecnie, podobnie jak reszta naszych bohaterów, jest stypendystą afgańskiego rządu i studiuje w Warszawie.

e-Polityka: Dlaczego wyjechałeś do Pakistanu? Nie widziałeś dla siebie perspektyw w Afganistanie?

Rahim: Po pierwsze, nie mogłem studiować ani nawet skończyć szkoły średniej. Po drugie, nie czułem się w kraju bezpiecznie. Jestem z Północy, a moi dwaj starsi bracia byli mudżahedinami Ahmeda Szacha Masuda i zginęli walcząc u jego boku. Dlatego właśnie pojechałem do Pakistanu, gdzie miałem wujków. 

Czemu Twoi bracia opowiedzieli się przeciwko Talibom?

To była wojna o wyzwolenie Afganistanu. Moja rodzina pochodzi z Panczisziru, skąd wywodził się Masud i jego mudżahedini. Po upadku komunizmu siły Masuda wkroczyły do Kabulu. On walczył o wolność naszego kraju. Większość Talibów stanowili Pasztunowie, a we władzach dominowali Tadżycy. Talibowie do pewnego momentu stanowili opozycję. Na zwolenników Masuda patrzyli jak na cudzoziemców.

Więc kwestie etniczne też grały tu pewną rolę?

Tak, ale wśród zwolenników Masuda było także sporo Pasztunów i ludzi z innych grup etnicznych. To nie byli tylko Tadżycy. Ale rzeczywiście Talibowie najsilniejszą pozycję mieli i wciąż mają w regionach, gdzie dominują Pasztunowie. Zresztą, w niektórych z nich do tej pory wojna tak naprawdę nie ustała. Talibowie zmobilizowali wielu z tych ludzi, aby ruszyli na stolicę. Chcieli pokonać ówczesne władze i objąć rządy. Wspierali ich Pakistańczycy.

Ty też chciałeś się przyłączyć do mudżahedinów?

Kiedy wybuchła wojna, chodziłem do szkoły. Ale szybko została zamknięta, bo już nie było kogo uczyć. W tym samym czasie straciłem brata. Byłem tym wszystkim głęboko wstrząśnięty i zszokowany. To wszystko mnie bardzo denerwowało, zwłaszcza śmierć mojego brata. Miałem ochotę po prostu się spakować i iść walczyć z Talibami. Ale nie zostałem przyjęty do wojsk Masuda.

Dlaczego?

Nikt z mojej rodziny i przyjaciół się na to nie zgodził, ponieważ nie miałem żadnego wyszkolenia wojskowego. Nie byłem przygotowany, żeby znaleźć się na polu walki.

Mieszkałeś w części kraju kontrolowanej przez mudżahedinów czy Talibów?

Moja rodzina, jak już mówiłem, wywodzi się z Panczisziru, ale ja urodziłem się i mieszkałem w stolicy, Kabulu. Początkowo miasto było kontrolowane przez mudżahedinów, ale nikt ich tak nie nazywał. Nazywaliśmy ich po prostu siłami rządowymi, bo byli podporządkowani legalnej władzy, rządowi, Ministerstwu Obrony itd. Talibowie przyszli z południa. Powoli opanowali stolicę. Wtedy się stamtąd wyniosłem. Nie mogłem tam normalnie żyć, o czym już mówiłem. Moje północne pochodzenie i służba moich braci u Masuda ściągały na mnie potencjalne niebezpieczeństwo. Masud wrócił do Panczisziru. To była jedyna część kraju, której Talibowie nigdy nie opanowali. Tam walczył z nimi aż do swojej śmierci.  Żaden człowiek rodem z Panczisziru ani w ogóle żaden Tadżyk nie mógł czuć się bezpiecznie w Kabulu ani w żadnym innym miejscu kontrolowanym przez Talibów.

Chcieli pozabijać tych wszystkich ludzi?

Raczej wymienić. Podczas walk brało się sporo jeńców. Talibowie chcieli wymieniać Tadżyków na swoich, pojmanych przez mudżahedinów towarzyszy broni.

Więc Ty przez cały ten czas byłeś w Pakistanie?

Tak.

Ale mimo to na pewno wiesz, co działo się w Afganistanie pod rządami Talibów? Wprowadzili np. specyficzny sposób traktowania kobiet. Co o tym myślisz?

Z mojego punktu widzenia to było złe, przede wszystkim dla samych kobiet. Ja sam mam siostrę. Aresztowali jej męża, ponieważ był oficerem policji. Mieszkała w moim domu w Kabulu i nie mogła sama wyjść nawet do szpitala. To było dla niej bardzo trudne. Podobnie dla jej córki. Ma teraz piętnaście lat, ale jest wciąż w szkole podstawowej. Straciła pięć lat swojej edukacji.

A co gdyby Twoja siostra nie miała żadnego mężczyzny, który mógł jej towarzyszyć, nawet brata?

To by było bardzo kłopotliwe. Znam kobiety, które znalazły się w takiej sytuacji i to było niezwykle ogromnie trudne. W szczególności ten problem dotykał wdów.

Nie mogły liczyć na pomoc państwa, które zabraniało im pracować?

Nie.

Jak według Ciebie powinny wyglądać relacje między kobietami a mężczyznami, oczywiście z uwzględnieniem wymogów religii.

Już Prorok Mohamed powiedział, że kobiety i mężczyźni mają równe prawa. Obie płcie mają prawo do edukacji. Wszystkie prawa obywatelskie przysługują im w tym samym stopniu.

Kobiety powinny nosić burki?

Każda religia i każda kultura rządzi się swoimi zasadami. W islamie kobietom nie wolno wychodzić z domu bez zasłonięcia przynajmniej włosów.

To wynika bardziej z religii czy tradycji?

To wynika wprost z prawa religijnego, z zasad wiary.

 A zasłanianie twarzy? Czy też jest wymagane?

Nie, wystarczy zasłonić włosy. W Iranie tak jest i ja pochwalam ten model. To Talibowie po dojściu do władzy nakazali zakrywać całe ciało i zabronili kobietom wychodzić z domu jeśli nie towarzyszył im mąż lub inny mężczyzna z rodziny.

Wyobraźmy sobie, że masz koleżankę, która też jest muzułmanką i też mieszka w Polsce. Czy w takiej sytuacji także zalecałbyś jej noszenie chusty?

Tak. Jedną z reguł naszej religii jest prawo każdego muzułmanina do zwrócenia uwagi współwyznawcy, że robi coś niewłaściwie. Ale teraz jesteśmy w Europie. Tutaj chodzenie w czadorze czy chuście nie jest zbyt powszechne... Jeżeli więc dziewczyna ma tu kogoś z rodziny, powinna go posłuchać. Ale jeśli to tylko przyjaciel czy kolega, wtedy może on oczywiście przedstawić jej swoje zdanie, ale ona nie musi go posłuchać. On może tylko radzić, nie może zmusić. Oczywiście mam na myśli dziewczyny niepełnoletnie, mające 18 lat lub mniej. Starszym nie mogę nawet doradzać.

 A jeśli chcesz pójść z dziewczyną na randkę? Po prostu pytasz ją, czy z Tobą pójdzie czy też to bardziej skomplikowane?

W państwach muzułmańskich nie wolno tak robić, to nie jest dozwolone. U nas żeby móc chodzić na randkę z kobietą, musisz ją najpierw poślubić. Najpierw wybierasz sobie dziewczynę, ale powinieneś być naprawdę pewien, że to ta jedyna, że ją kochasz... Potem możesz porozmawiać ze swoją matką, powiedzieć jej, że kochasz tę dziewczynę. Później można wysłać dziewczynie jakiś liścik, porozmawiać z nią, ale najlepiej w sekrecie, tak, żeby nikt z jej rodziny o tym nie wiedział. Wreszcie ktoś z Twojej rodziny może pójść do jej rodziny i poprosić w Twoim imieniu o rękę córki. Jeżeli się zgodzą, zaproszą Cię i zapytają, czy naprawdę chcesz poślubić ich córkę. Jeśli potwierdzisz, zapytają samą dziewczynę, czy nie ma nic przeciwko małżeństwu z Tobą. Gdy ona się zgodzi, można już myśleć o weselu. Niekiedy zdarza się, że choć córka mówi rodzicom, że chce wyjść za mąż, że jest nieprzytomnie zakochana, rodzice nie wyrażają zgody, ponieważ wiedzą o potencjalnym mężu lub jego rodzinie, że nie są godni zaufania, np. nie pracują wystarczająco dużo i nie będą w stanie zapewnić ich córce godziwego życia. Czasem to działa też na odwrót - na małżeństwie dużo bardziej zależy rodzicom niż córce. Trzeba też dodać, że to nie jest tak, że młodzi aż do ślubu nie mogą się otwarcie spotykać. Gdy są już narzeczeństwem, dopuszcza się wzajemne wizyty czy np. wspólne spacery po parku. Co do bardziej nieformalnych związków, są możliwe i praktykowane, ale w całkowitej tajemnicy. Np. ja przed wyjazdem z Afganistanu miałem dziewczynę, która nie była moją narzeczoną, ale żadna z naszych rodzin o tym nie wiedziała. Gdyby to wyszło na jaw, przyniosłoby hańbę rodzinom. Gdybym chciał móc spotykać się z nią zupełnie otwarcie, wtedy musiałbym powiedzieć mojej mamie, że jestem zakochany i mój brat poszedły do jej rodziców prosić o jej rękę dla mnie. W moim przypadku taka sytuacja nie sprzyjała związkowi i dlatego zostawiła mnie. Nasz związek się zakończył. W takich sekretnych związkach naprawdę można robić wszystko (Rahim dwuznacznie się uśmiecha - przyp. red.), ale to musi pozostać zupełnie nieoficjalne.

Pozwól, że przeniesiemy się na chwilę poza Afganistan. Jak oceniasz przyjętą we Francji ustawę, zakazującą noszenia w szkołach publicznych symboli religijnych?

Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Mogę się domyślać, że chodzi im o względy bezpieczeństwa narodowego. Jeśli chodzi o moje prywatne zdanie, szanuję prawo każdego państwa do stanowienia własnych regulacji. Ale powinno zachować przy tym zachować szacunek do ludzi, którzy są w jakiś sposób inni niż większość.

Więc nie powinni wprowadzać tego zakazu?

Tak sądzę. My jesteśmy muzułmanami, ale szanujemy innych i oni też powinni tak robić.

Czy jesteś zadowolony z amerykańskiej zbrojnej interwencji w Afganistanie?

Oczywiście. Czuję wdzięczność wobec Amerykanów i ich europejskich sojuszników, że nam pomogli. Teraz jesteśmy wolni od ludzi, którzy chcieli zniszczyć naszą kulturę, nasz kraj. Jesteśmy wolni i każdy może mówić, co myśli. Możemy pracować, a cudzoziemcy znów mają wstęp do naszego kraju. Trwa rekonstrukcja... Naprawdę jestem wdzięczny.

Jak byś wobec tego wytłumaczył niechęć wielu ludzi, w Afganistanie, ale przede wszystkim w Iraku, wobec obecności amerykańskich żołnierzy?

No cóż, jest wielu ludzi bez wykształcenia, którzy nie myślą w kategoriach wolności swojego kraju. W czasach Talibanu, jego władze kontrolowały 90% terytorium Afganistanu.  Problem w tym, że z nimi jeszcze nie skończono... Wciąż mają środki: pieniądze, paliwo, nieruchomości.  Także to jeszcze nie koniec... Tylko część z nich uciekła. Tu leży problem. Oni są antyamerykańscy, ale też antyafgańscy, ponieważ wolność Afganistanu nie leży w ich interesie.

Zachodni analitycy często mówią z przekąsem, że władza rządu prezydenta Karzaja kończy się na schodach pałacu prezydenckiego, a w najlepszym razie na rogatkach Kabulu. Jak to skomentujesz?

Ja mogę powiedzieć, że rzeczywiście terroryzm pozostaje dużym problemem w naszym kraju. W zamachach ginęli już ministrowie w rządzie Karzaja, a nawet wiceprezydenci. Terroryści przewyższają często regularną armię. Wiedzą, jak skutecznie uderzyć i dysponują wieloma rodzajami broni. Nasza armia ma kłopoty ze zwalczaniem terrorystów, bo często nawet nie jest w stanie ich zidentyfikować. Dlatego np. ochronę prezydenta stanowią Amerykanie, bo oni mają sprzęt niezbędny do rozpoznawania i zwalczalnia zamachowców. To jest kolejny powód, dla którego popieram ich obecność wojskową w naszym kraju.

Czemu ludzie w ogóle stają się terrorystami? Czemu Afgańczycy czy Arabowie decydują się wstępować do takich organizacji? Czy jesteś w stanie jakoś to wytłumaczyć?

Pewnie znacie biografię Osamy bin Ladena. On był kiedyś po prostu bogatym mieszkańcem Arabii Saudyjskiej, gdzie stacjonowały znaczne siły amerykańskie. Pomyślał więc, że zacznie organizować ataki na nie. Powoli zasięg jego organizacji się rozszerzał, ponieważ żadne państwo nie było w stanie uniemożliwić im działalności na własnym terytorium. Tak dotarli do Pakistanu, skąd przeniknęli do Afganistanu, werbując też niektórych Pakistańczyków i Afgańczyków. Ale ci ludzie zostali przez niego wykorzystani.

 Ale dlaczego on to robi?

On przekonuje ludzi, że to jest wykonywanie nakazu religijnego, że islam tak mówi. Moim zdaniem, nie ma racji. Odrzucam taką interpretację. Chcę Wam jeszcze powiedzieć, że to on zamordował Ahmeda Szacha Masuda, który był w czasach Talibów dowódcą mudżahedinów, a także liderem Sojuszu Północnego (zbrojnego aliansu wszystkich sił antytalibańskich w kraju), a wcześniej, mimo swego młodego wieku, zasłynął jako pogromca Rosjan podczas inwazji sowieckiej. Był dobrym muzułmanimem. Masud pragnął pokoju w Afganistanie.

Co to znaczy być prawdziwym muzułmaninem?

Prawdziwy muzułmanin nie czuje nienawiści do innych, szanuje inne wyznania. Co jeszcze mogę powiedzieć? Powinien modlić się pięć razy dziennie, chodzić do meczetu, co najmniej raz w życiu odbyć pielgrzymkę do Mekki, dawać jałmużnę...

Czyli stosuje się po prostu do tradycyjnych tzw. filarów islamu?

Tak. I nie ma mowy o przeprowadzaniu na innych jakichkolwiek ataków. Księga Proroka (Koran) nie zawiera takiego zalecenia. Tego nie ma w doktrynie religijnej. Oczywiście można opowiadać innym o islamie, namawiać ich do przyjęcia tej religii, jakby zapraszać w szeregi wyznawców Allaha. Ale to musi być pokojowe, żadnego zabijania innych ludzi!

Bin Laden i jemu podobni obierają za cel ludzi i miejsca związane z Zachodem z powodu różnic ideologicznych. Mówią, że zachodni styl życia jest zupełnie wbrew wypływającej z religii moralności. Czy to może być jakieś usprawiedliwienie?

Czyli co, możemy atakować Amerykanów, bo nie podoba nam się, jak żyją? To nie jest żadne wytłumaczenie...

Ale ktoś może powiedzieć, że Ameryka jest sama sobie winna, bo wspiera antypalestyńską działalność Izraela...

To po co Osama przyjechał do Afganistanu? Jeśli chciał wspierać Palestyńczyków, mógł pojechać do Palestyny... W Afganistanie żyją praktycznie sami muzułmanie. On podniósł rękę nawet na swoich współwyznawaców. Zlecił zabójstwo ministra obrony, który był na dodatek przywódcą społeczności szyickiej. Obarczam go winą także za śmierć moich braci. Powtarzam: on walczył przeciw muzułmanom, zabijał ich lub brał do niewoli.

Co dla Ciebie znaczy "dżihad"? Jak rozumiesz to pojęcie?

Powiem, jak to wygląda ogólnie w islamie, abstrahując od mojego kraju. Islam mówi, że jeżeli ktoś zaatakuje twój kraj, wtedy możesz podjąć walkę z agresorem. I taką wojnę nazywa się dżihadem.

Czy dżihad to kategoria religijna czy polityczna?

W moim kraju i chyba w większości państw muzułmańskich nie da się oddzielić religii od polityki. Te sfery są sobie bardzo bliskie.

Czy Kuwejt prowadził dżihad, walcząc z iracką agresją podczas I wojny w Zatoce?

Nie, nie. Dżihad można prowadzić wyłącznie przeciw niemuzułmanom. Walka Afgańczyków z Rosjanami była dobrym przykładem dżihadu.

Jak wyobrażasz sobie swój kraj w przyszłości?

Mam nadzieję, że będzie panował w nim pokój i będziemy mieli dobre stosunki z innymi państwami, zwłaszcza sąsiedzkimi. Teraz jest wprawdzie nie najlepiej, ale widzę stały postęp.

Wolałbyś ustrój w stylu zachodniej demokracji czy bardziej w kierunku Iranu?

Nie, mam na myśli pełną demokrację. Ja w ogóle uważam islam za religię sprzyjającą demokracji. W Iranie sytuacja jest inna o tyle, że tam większość obywateli jest szyitami. My jesteśmy sunnitami. My patrzymy inaczej na wiele spraw. Historia naszego kraju liczy ponad 5 tysięcy lat. Mamy własną spuściznę kulturalną i tradycję.

A czy widzisz w jakimś innym państwie muzułmańskim ustrój, który warto byłoby powielić w Afganistanie?

Nie, nie sądzę. Byłem w Iranie, mieszkałem też jakiś czas w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, znam także sytuację w Arabii Saudyjskiej, ale myślę, że Afganistan za bardzo różni się od tych państw, by móc powielać ich wzorce.  Myślę, że jesteśmy zdolni wypracować nasz własny model demokracji.

Jak odbierasz sytuację w Iraku? Czy jesteś w stanie zrozumieć ludzi walczących tam w antyamerykańskich powstaniach? Czy wprowadzenie tam jakiejś nowej formy dyktatury mogłoby być sposobem na ujarzmienie lokalnych watażków?

Może w jakimś stopniu dyktatura by coś dała... A do Amerykanów, niektórzy ludzie po prostu nie lubią obcych...

Czy tego typu powstania miałyby szanse powodzenia w Afganistanie?

Na pewno znaleźliby się tacy, ale to są reakcjoniści, ludzie chcący przywrócenia rządów Talibów...

Co by się stało, gdyby Amerykanie się teraz wycofali?

Z mojego punktu widzenia, Afganistan uległby cywilizacyjno-kulturowemu zniszczeniu... Nie jestem w stanie wyznaczyć perspektywy czasowej, kiedy mogliby się wycofać w sposób nie stwarzający ryzyka dla bezpieczeństwa kraju. Dlatego na razie Afganistan powinien pozostać zależny od Ameryki i NATO.

 
Dziękujemy za tę szczerą rozmowę. 

Rozmawiali: Ewa Dryjańska i Jarosław Błaszczak

-----------------

Jutro w cyklu "Opowieści z Talibanu" opublikujemy wywiad z Nurią, młodą kobietą, która spędziła 5 lat w rządzonym przez Talibów Kabulu. We wtorek będziemy rozmawiać z Nadią, która ten trudny okres przeczekała w sąsiednim Pakistanie. Wszyscy nasi goście pozostają w kontakcie z naszą redakcją i wyrazili gotowość odpowiedzi na wszelkie dodatkowe pytania, które mogliby do nich mieć Czytelnicy e-Polityki. Prosimy je przesyłać na adres zagranica@e-polityka.pl 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl