Być może powinniśmy podziwiać subtelność owych publicystów. Rozumieją oni Samoobronę: to populiści; rozumieją Ligę Polskich Rodzin: to postendecy; rozumieją PSL – to ludowcy; rozumieją SLD – to postkomuniści; rozumieją PiS – PiS jest prawicową partią rządzącą. I kiedy wydawało by się już, że mogą oznajmić z triumfem: rozumiemy Platformę – to liberałowie – przed oczami staje im Jan Rokita w całej swojej konserwatywnej krasie. Wtedy smutnieją, robią mądre miny i słyszymy znowu: Platforma się waha…
Sieroty po potędze SLD mówią ze źle ukrywanym żalem, że PO boi się koalicji z lewicą, żeby nie narażać się na zmasowany atak Prawa i Sprawiedliwości, które jak wiadomo jest partią wyjątkowo wyczuloną na sojusze z ugrupowaniami, które uważa za nieprzyzwoite (patrz: wicepremier Lepper). Najwyraźniej mamy tu do czynienia z porażeniem słuchowym, bo wypowiedziami wszystkich chyba liderów PO, że o koalicji z lewicą przynajmniej na szczeblu parlamentarnym nie ma mowy, można się już znudzić: brzmią one tak samo od dawna. Do niektórych to jednak najwyraźniej nie dociera, więc pewnie dalej będą powtarzać, że jak dajesz komuś w łeb, to znaczy że chcesz się z nim przyjaźnić, tylko wahasz się, hamletyzujesz i wysyłasz sprzeczne sygnały.
Z drugiej strony słyszymy zastęp rządowych dziennikarzy politycznych, który z lubością podkreśla, że Platforma nie może się zdecydować, jaka ma być i w którą stronę skręcać. I znów ta tajemnicza głuchota, bo trzeba było spędzić ostatnie kilka lat w lesie, żeby nie wiedzieć, że kurs na partię konserwatywno-liberalną został obrany dość dawno. Oprócz słabnącej pozycji Rokity, która związana jest raczej z walką wewnętrzną niż sporem o program, nie ma przesłanek, by twierdzić, że coś w tej sprawie się zmienia.
Można odnieść wrażenie, że spora część komentatorów po prostu powtarza utarte komunały, zamiast analizować. W dzisiejszej atmosferze dobrym publicystą jest ten, który mantruje: Platforma się waha, Platforma nie chce…
Inna sprawa, że większości ośrodków opiniotwórczych ta wizja po prostu się nie podoba i zamiast uznawać fakty oddają się marzeniom na jawie. Z jednej strony mamy bowiem lewicę, która życzy sobie, by PO pozbyła się skrzydła prawicowego, a z drugiej spotężniałe ostatnio media prawicowe (TVP, Dziennik i niestety, a nawet o zgrozo Rzeczpospolita), dla których idealnym scenariuszem jest zapewne przejście platformowych konserwatystów do PiS i sojusz pozostałych w niej liberałów z lewicą.
Tymczasem, jeśli tylko PO upora się ze swoimi problemami wewnętrznymi, nie powinna zmieniać swojego konserwatywno-liberalnego charakteru, bo byłaby to porażka tego projektu. Projektu, do którego przywiązana jest spora grupa rozsądnych gospodarczo i konserwatywnych światopoglądowo obywateli. Ich interesów nie jest dziś w stanie reprezentować żadna inna partia – PO bez Rokity też nie.