Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Sprawy globalne / Trudna sztuka dialogu               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Trudna sztuka dialogu 

08-07-2004

  Autor: Bartłomiej Telejko

Kiedy 9 czerwca 2004 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła jednogłośnie rezolucję w sprawie Iraku wydawało się, że USA i reszta świata, w tym Europa, są znowu gotowe do podjęcia wspólnego dialogu na temat ważnych globalnych problemów. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy Ameryka i Europa nie mogły bowiem znaleźć płaszczyzny porozumienia, na której mogłyby rozwijać owocną współpracę międzynarodową. Nie trzeba nikomu przypominać, że problemem, który tak poróżnił mieszkańców kontynentów amerykańskiego i europejskiego był Irak.

 

 

Niestety radość z pojednania europejsko-amerykańskiego była przedwczesna. Dialog pomiędzy politykami znów utknął w martwym punkcie co pokazał ostatni szczyt NATO w Stambule. Brytyjski premier Tony Blair tak skomentował kompromis jaki osiągnięto na spotkaniu państw sojuszu - „Nie ma sensu udawać i twierdzić, że stare rozbieżności zostały przezwyciężone”. To bardzo zła wiadomość. Ograniczenie współpracy pomiędzy Ameryką i Europą jest poważnym błędem, który jak najszybciej trzeba naprawić.

Najwyższy czas aby politycy starego kontynentu zdali sobie sprawę z tego, że kwestia iracka, nie jest już tylko problemem USA. Jest to kłopot o charakterze globalnym, który ma wpływ nie tylko na spadające notowania prezydenta USA, ale na kształt świata, w którym żyjemy. George W. Bush poniósł (i dalej ponosi) za swoją politykę zagraniczną zasłużoną karę. Spadek zaufania społecznego znacznie ogranicza jego szansę na reelekcję. Satysfakcja z tego faktu musi europejskim przywódcom wystarczyć. Nie mogą oni pozwalać sobie na prezentowanie tak biernej postawy wobec Iraku jak do tej pory. Stanowisko obserwatora, który upaja się porażką silniejszego rywala musi zostać zastąpione nowym. Potrzebna jest podjęcie natychmiastowej owocnej współpracy w związku z problemem irackim. Tymczasem Europa zdaje się tego nie dostrzegać

W oświadczeniu państw NATO na temat Iraku, które wygłoszone zostało na ostatnim szczycie możemy przeczytać: „My, 26 głów państw oraz przywódcy rządów reprezentujący narody Sojuszu Północnoatlantyckiego, deklarujemy nasze całkowite poparcie dla niepodległości, suwerenności, jedności i terytorialnej integralności Republiki Iraku oraz dla wspierania wolności, demokracji, praw człowieka, zasad prawa i bezpieczeństwa dla wszystkich irackich obywateli”. Wszystko to piękne, ale czas takich deklaracji dawno już powinien był minąć. Teraz trzeba podejmować konkretne decyzje i aktywnie działać aby te szczytne hasła znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistej poprawie losu Iraku i jego mieszkańców.

Europa ma jednak wyraźny problem w zdefiniowaniu swojej roli w obecnie zaistniałej sytuacji. Deklaracja o szkoleniu przez żołnierzy państw NATO irackich sił bezpieczeństwa to stanowczo za mało. Przywódcy starego kontynentu powinni bardziej skonkretyzować swoje deklaracje pomocy. Problem w tym jak to zrobić? Wysłanie wojsk nie wchodzi w grę. Nikt nie odważy się posłać swoich żołnierzy w tak niebezpieczne miejsce, w którym codziennie giną ludzie zabijani w tak bestialski sposób jak np. odcinanie głów. I nie ma się co temu dziwić. Więc może inna forma pomocy? Pomoc dyplomatyczna? Ale z kim tu rozmawiać? Przecież oficjalny rząd iracki jest władzą prozachodnią i wielokrotnie podkreślał, że popiera idee demokracji i państwa prawa. Poza tym, dwukrotnie organizowane zamachy na siedzibę ONZ w Bagdadzie skutecznie odstraszają jakichkolwiek dyplomatów z tego kraju. Pomoc humanitarna? Oczywiście takowa jest organizowana, ale ze względu na trudną sytuację militarną i bardzo częste ostatnio porwania cudzoziemców dociera do potrzebujących w bardzo ograniczonym zakresie.

Europa znajduje się w trudnym położeniu, z którego jednakże musi znaleźć wyjście. Jak pokazują obecne wydarzenia, prezydent Bush nie da sobie sam rady z sytuacją zaistniałą na Bliskim Wschodzie. Państwa europejskie, czy tego chcą, czy nie, są jednymi z najważniejszych politycznych graczy na naszej planecie. To do czegoś zobowiązuje. Czas aby Europa aktywnie wkroczyła na arenę międzynarodową i wzięła na siebie część odpowiedzialności jaka na niej spoczywa. Jak to zrobić powinno być teraz głównym zmartwieniem polityków starego kontynentu.

Trzeba jednak ustrzec się błędów, jakie popełniano w przeszłości. Jeśli chcemy być dla Ameryki równorzędnym partnerem musimy być silni i zwarci. Trzeba abyśmy posiadali wspólne stanowisko przynajmniej w kluczowych sprawach. I nie chodzi tu tylko o kwestie iracką. Europa nigdy nie będzie słyszalna jeżeli nie nauczy się wypracowywać wspólnej linii polityki zagranicznej w najważniejszych dla naszego globu kwestiach. Musimy nauczyć się zawierać niezbędne kompromisy. Warto zaznaczyć, że moment historyczny w jakim się znajdujemy jak najbardziej temu sprzyja. Jeszcze nigdy Europa nie była bardziej demokratyczna, bogata i bezpieczna niż obecnie, a przełomowe historyczne wydarzenia jak upadek komunizmu 15 lat temu i niedawne rozszerzenia Unii Europejskiej zbliżyły nas do siebie bardziej niż kiedykolwiek. Trzeba to wykorzystać i pokazać, że potrafimy działać mądrze i efektywnie w związku z globalnymi wyzwaniami czekającymi nas w XXI wieku. Musimy zamanifestować swą obecność na międzynarodowej arenie politycznej w taki sposób, aby uświadomić Ameryce, że jesteśmy ważnym graczem i z naszym zdaniem trzeba się liczyć. Niestety, wydaje się, że czasem nie do końca potrafimy to udowodnić. Przykładem na to może być chociażby kwestia iracka.

Taki obrót spraw próbował wykorzystać prezydent USA George W. Bush. Widząc brak porozumienia pomiędzy państwami europejskimi, doszedł do błędnego przekonania, że poważny problem wymagający zaangażowania międzynarodowej społeczności może rozwiązać sam.

USA są obecnie najpotężniejszym na świecie państwem i jedynym supermocarstwem. Wszyscy się z tym twierdzeniem zgadzają i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Nie powinien dziwić więc fakt, że Ameryka wykorzystuje swoją dominującą pozycję na międzynarodowej arenie. I rzeczywiście dla większości krajów europejskich problemem nie jest przewaga USA na światowej scenie, ale to w jaki sposób Ameryka z tej dominacji korzysta. Europejscy politycy zarzucają Bushowi m. in. ignorowanie międzynarodowych instytucji podczas rozwiązywania problemu irackiego. Jest to zarzut poważny i uzasadniony. Przez kilkanaście miesięcy amerykański prezydent zaniechał zabiegów mających zapewnić jego planom dotyczącym Iraku solidne międzynarodowe poparcie. Tymczasem Karsten D. Voigt, koordynator stosunków niemiecko-amerykańskich w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RFN, Przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, w swoim artykule dla „European affairs” pisze tak – „USA powinny używać swojej potęgi aby konstruktywnie wspierać dalszy rozwój prawa międzynarodowego. Smutne byłoby,  jeżeli w pewnych sytuacjach Waszyngton mógłby wykorzystać swoją wyjątkową pozycję i siłę, nie stosując się jednocześnie do zasad prawa międzynarodowego i przyjętych norm. Pomimo swojej siły, USA nie są w stanie sprostać najważniejszym (światowym – przyp. autora) wyzwaniom bez niczyjej pomocy”. Karsten D. Voigt pisze następnie, że Joseph Ney, amerykański politolog, nazywa to zjawisko „paradoksem amerykańskiej potęgi”. Wydaje się, że coś takiego rzeczywiście istnieje. Co więcej, obawiam się, że istnieją problemy, które ciężko będzie rozwiązać nawet przy pomocy połączonych sił Ameryki i Europy takie jak np.; AIDS czy kwestia głodu na świecie.
 
To jednak nie zwalnia nas z prób dążenia do współpracy. Otaczająca nas rzeczywistość stawia przed nami nowe wyzwania, którym należy wyjść naprzeciw. Potrzebna jest do tego wzajemne zbliżenie kontynentów amerykańskiego i europejskiego a także ich efektywna współpraca.

Porozumienie transatlantyckie powinno być budowane na solidnych podstawach prawa międzynarodowego i w oparciu o międzynarodowe organizacje. Wspomina o tym Karsten D. Voigt, który twierdzi, że „Długoterminowa akceptacja dominującej w świecie roli USA może być uznana tylko wtedy, gdy Ameryka będzie przestrzegać zasad prawa międzynarodowego i respektować instytucje międzynarodowej społeczności”. Jednak zarówno owe przepisy jak i organy powinny być tak skonstruowane, aby sprostać wymogom współczesnego świata. Wspomina o tym także na łamach „European affairs” Dieter Dettke. Ekspert w dziedzinie polityki zagranicznej pisze – „Dobrym pomysłem byłoby zainicjowanie reformy prawa międzynarodowego podobnie jak ONZ – u, po to aby nowe zagrożenia, szczególnie terroryzm, mogły być zwalczane bardziej efektywnie”.

Wbrew pozorom zainicjowanie zbliżenia pomiędzy Ameryką i Europą nie musi być wcale trudne. W gruncie rzeczy mieszkańcy starego kontynentu i Amerykanie są do siebie podobni. Oczywiście występują także między nami poważne różnice takie jak np. kwestie kary śmierci czy ochrony środowiska naturalnego. Jednak zdecydowanie łatwiej budować sojusz w oparciu o to, co nas łączy. Dlatego też powinniśmy się skupić na tym, co mamy ze sobą wspólnego. Musimy dostrzec to, że wyznajemy wspólne wartości demokratycznych i otwartych na świat społeczeństw opartych na zasadach prawa, że takie hasła jak: wolność, tolerancja czy pluralizm są jednakowo ważne po obu stronach Atlantyku. Europa i Ameryka powinny szukać pojednania w tych wartościach, które są nam tak samo bliskie. Na szczęście minęły już czasy, w których Europa (a dokładniej tylko jej zachodnia część) budowała swój sojusz z Waszyngtonem głównie na bazie strachu przed Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Historia daje nam obecnie drugą szansę na skonstruowanie nowego i pełniejszego przymierza. Czy ją wykorzystamy zależy tylko od nas samych.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl