Zabezpieczeniem przed takim rozwojem wypadków miało być porozumienie zawarte miedzy ChRL i Wielką Brytanią. Na mocy jego postanowień Hongkong stawał się Specjalnym Regionem Administracyjnym Chin /SAR- Special Administrative Region/. SAR charakteryzował się wysoką autonomią zgodnie z formułą „jedno państwo- dwa systemy” Zachowywał prawo do zarządzania swoją polityką ekonomiczną, finansowa /m.in. do emitowania własnej waluty/, administracją, tworzenia prawa i utrzymywania niezawisłych sądów. W gestii Chin leżały sprawy związane z obronnością i polityka zagraniczna. Choć była kolonia brytyjska miała stanowić część komunistycznych Chin, stawała się samoistna i na 50 lat mogła zachować swe kapitalistyczne prawa.
Od czasu powrotu do macierzy Hongkong rzadko przykuwał uwagę świata. Wydawało się, że komuniści z Pekinu doskonale dogadali się z kapitalistami z Szanghaju - interesy kwitły, gospodarka szybko się rozwijała. Zwykli ludzie uwierzyli w obietnicę, iż Hongkong może pozostać suwerenny w myśl zasady „jeden kraj-dwa systemy” jaką dał im nieżyjący już przywódca-reformator Teng Siao-ping.
Głośniej o Hongkongu zrobiło się głośniej 1 lipca 2003, gdy w szóstą rocznice powrotu tego terytorium do Chin na ulice wyszło pół miliona ludzi, czyli ok. 10% mieszkańców tego regionu. Co skłoniło ich do takiego kroku? Poszło o przepisy precyzujące art. 23 Prawa Podstawowego /tzw. Basic Law/ zakazujące Hongkongczykom pod groźba dożywotniego więzienia „zdrady, secesji, działań wywrotowych bądź podważających prawa a także ujawniania tajemnic państwowych”. Było to o tyle istotne ,że do tej pory w Basic Law zapisane było, iż mieszkańcy byłej kolonii brytyjskiej sami mają ustalać własny porządek prawny. W obawie przed dalszymi demonstracjami premier ChRL zapewnił, że nowe prawo nie wpłynie na porządek demokratyczny w Hongkongu, a o jego przyszłości będą decydować tylko jego mieszkańcy.
Nadzieję na demokratyzację Hongkongu runęły całkowicie 26 kwietnia 2004 roku. Wtedy to Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych postanowił, iż zarówno bezpośrednie wybory szefa administracji SAR w 2007 roku jak i wszystkich deputowanych do rady Legislacyjnej w 2008 roku nie odbędą się. Pekin w obawie przed zamieszkami wysłał do Hongkongu zastępcę sekretarza generalnego Stałego Komitetu parlamentu Chin- Qiao Xiaoyang’a. Ten, przybywszy na miejsce powiedział, iż decyzja ta nie oznacza wcale końca demokracji byłej kolonii brytyjskiej ale raczej jest nowym punktem wyjścia dla przeprowadzenia demokratycznych przemian w niej. Zaznaczył, iż gwałtowne reformy mogłyby nieść zagrożenie dla podnoszącej się po niedawnym kryzysie gospodarki.
Można by zapytać dlaczego Wielka Brytania nie zaskarżyła pogwałcenia wcześniejszych porozumień przez Chiny do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości? Odpowiedz wydaje się być oczywista. Głównym powodem są silne więzy gospodarcze łączące Zjednoczone Królestwo i ChRL. Londyn boi się stracić ważnego partnera handlowego jakim niewątpliwie jest Pekin. Z ust wyspiarzy mogliśmy jedynie usłyszeć słowa rozczarowania obecnymi wydarzeniami w tym rejonie.
Tą sytuacją zawiedzionych jest również wielu mieszkańców Hongkongu. Czują się pokrzywdzeni i oszukani. Skarżą się, że nie tak miała wyglądać ich przyszłość pod skrzydłami Chin. Twierdza, iż nikt z nich nie chce walczyć z władzą centralną w Pekinie, pragną jedynie własnego rządu, który będzie reprezentował ich interesy.
Ostatnio w sprawie Hongkongu głos zabrały Stany Zjednoczone. Kilka dni temu asystent sekretarza stanu James Kelly spotkał się z bardzo niepopularnym, pro-chińskim przywódca Hongkongczyków Tung Chee-hwem . Kelly dyplomatycznie stwierdził, że jest jeszcze za wcześnie by jednoznacznie stwierdzić, iż Chiny złamały postanowienia porozumienie z Wielką Brytanią w sprawie ustroju SAR. Jednocześnie jednak zapowiedział, ze USA będą się uważnie przyglądać jak rozwija się sytuacja w byłej kolonii brytyjskiej.
We wrześniu mieszkańcy Hongkongu będą wybierać 30-stu z pośród 60-ciu przedstawicieli w Radzie Legislacyjnej. Drugą połowę posłów wybiorą już pewne grupy interesu takie jak np. bankierzy, którzy zdają się trzymać stronę Pekinu. Podział sił w nowej radzie będzie więc wyrównany. Dlatego też zagadką pozostaje to, czy utrzyma ona poparcie dla pro-chińskiego szefa administracji Tung Chee-hwe’a, czy też da je komuś mniej entuzjastycznie nastawionemu do rządu centralnego.
Dziś cały świat zastanawia się w jakim kierunku rozwinie się dalej sytuacja w Hongkongu. Czy jeden z azjatyckich tygrysów zostanie zamknięty w klatce przez kłusowników z Pekinu? Jak zareagują na mieszkańcy? Czy w akcji desperacji wyjdą na ulice czy też pogodzą się z zaistniałą sytuacja i zachowają spokój? I wreszcie jaki będzie to miało wpływ na demokratyczny Tajwan, któremu ChRL w przypadku zjednoczenia z macierzą obiecała taki sam status jaki posiada Hongkong ?