PiS uważa, że Konstanty Miodowicz, były szef kontrwywiadu, był bezpośrednio zaangażowany w inwigilację prawicy. Ma o tym świadczyć odręczna notatka sporządzona przez posła Platformy Obywatelskiej, na której widnieje jego podpis.
Dokument opatrzony datą 18 lipca 1995 stwierdza - "Proszę ponownie ustawić źródło na kierunek rozpoznań wewnątrzkrajowych, a w szczególności środowisk prawicowych. W tym kontekście opinie akredytowanych w RP dziennikarzy (korespondentów etc.) - aczkolwiek interesujące - należy uznać za drugoplanowe". Notatka ta, która jest rodzajem wskazówki dla funkcjonariusza kontrwywiadu została dopisana na raporcie, w którym jeden z członków służb państwowych opisuje informacje, które zdobył od osób inwigilowanych w dniach 13 i 14 lipca.
Podpis Miodowicza na dokumencie jest nieczytelny. Zbigniew Wasermann uważa jednak, że nie mógł on być spreparowany. Poseł PO nie pamięta takiego dokumentu i ma zamiar oskarżyć ministra o pomówienie. "Z notatki nie wynika nic, co mogłoby sugerować działania przestępcze. Wyrywanie z kontekstu jakichś zapisów to manipulacja. W działalności pana Wassermanna dominują wyłącznie racje polityczne. Możliwe, że ten dokument jest sfałszowany - broni się Miodowicz. Ta rzecz powinna być wyjaśniona, ale jeśli sprawę wyjaśniają tacy ludzie, jak Wassermann, to funta kłaków nie daję za takie wyjaśnienie. To aktywista partyjny, który z diabłem by się sprzymierzył, żeby pogrążyć wrogów - dodaje.