e-Polityka.pl: Czy czytał Pan najnowsza książkę Güntera Grassa „Obierając cebulę”?
Stephen Raabe: Nie, nie czytałem.
W polskiej prasie pojawiły się sugestie, że książka ta jest wyznaniem winy. Czy uważa Pan, że tym samym jest przyznanie się Grassa do służby w Waffen SS, czy może był to chwyt marketingowy?
Nie wiem. Myślę, że Günter Grass chciał przede wszystkim uporządkować swoją przeszłość. Jednak dziwi fakt, że osoba, która jawi się jako apostoł moralności, mogła tak długo ukrywać prawdę o własnym życiu.
Czy pozwala to sądzić, że pierwsze reakcje polskich polityków były adekwatne? Chodzi między innymi o wypowiedzi Lecha Wałęsy czy Jacka Kurskiego.
Słowa Lecha Wałęsy jestem w stanie zrozumieć. Natomiast wypowiedź Jacka Kurskiego była upolityczniona, to był element strategii wyborczej. Nie była adekwatna do powagi zaistniałej sytuacji.
Jak Pan ocenia wypowiedź Eriki Steinbach, która stwierdziła, że wyznanie Güntera Grassa szkodzi stosunkom polsko-niemieckim?
Nie zgadzam się z wypowiedzią Pani Steinbach. Uważam, że historia Güntera Grassa jest jego tragedią. Osobista tragedia wybitnego, słynnego pisarza. Grass zrobił wiele dobrego dla rozwoju stosunków polsko-niemieckich. Jednakże teraz stracił wiarygodność jako autorytet moralny.
Günter Grass często negatywnie wypowiadał się na temat katolicyzmu, niekiedy się z niego wyśmiewał. Okazało się jednak, że wielu katolików nie wybrało tej samej drogi co on i nie podążyło za Hitlerem, nie włączyło się do służby w Waffen SS. Powtarzam, w Niemczech wypowiedź Grassa jest odbierana jako osobista tragedia pisarza. Rozumiem jednak, że Polacy oceniają ją inaczej.
Wracając do Eriki Steinbach. Jak odbierana jest jej osoba w Niemczech?
Dużo już o tym mówiono i jest to prawda, że w Niemczech, w przeciwieństwie do Polski, Erika Steinbach jest mało znana. Większości Niemców nie interesują inicjatywy Pani Steinbach w związku z tym nie ustosunkowują się do jej działalności. Nie oznacza to jednak, że Erika Steinbach nie jest osobą ważną. Jest posłanką Bundestagu z ramienia CDU. Sprawuje także funkcję rzecznika ds. praw człowieka frakcji CDU. Jest również przewodniczącą Związku Wypędzonych. Ale działania Eriki Steinbach nie są znane w Niemczech do tego stopnia, co w Polsce. Dopiero polskie reakcje i niemieckie media przyczyniły się do nagłośnienia tych inicjatyw wśród intelektualistów i polityków. W Niemczech można znaleźć zarówno zwolenników działalności Eriki Steinbach jak również i jej przeciwników.
Wycofanie eksponatów z wystawy "Wymuszone drogi" było dobrym posunięciem, czy może przyczynia się do popularyzowania inicjatyw Eriki Steinbach?
W Niemczech wycofanie eksponatów odebrano z wielkim zdziwieniem. Przypomina to metody z czasów komunistycznych. To daje do myślenia, że że ofiary stalinizmu znaleźli się pod presją, ażeby wycofać swój sztandar. Z powodu takich reakcji pojawia się w Niemczech brak zrozumienia dla polskiej polityki. Służy to oczywiście działalności Eriki Steinbach. Również reakcje polskiego premiera postrzegane są w Niemczech jako niedorzeczne.
Uważa Pan, że zmiana na stanowisku premiera w Polsce wpłynęła negatywnie na relacje polsko-niemieckie?
Tak, najwidoczniej tak jest.
W jakim stopniu satyra o braciach Kaczyńskich wpłynęła na ich pogorszenie?
Artykuł ten także przyczynił się do pogorszenia relacji polsko-niemieckich z dwóch powodów. Po pierwsze komentarze tego typu dotyczące prezydenta czy premiera innego kraju są niestosowne. Choć przyznać trzeba, że "DieTageszeitung" słynie z komentowania polityki w taki właśnie sposób. Podobne satyry także pojawiały się na temat polityków niemieckich, papieża czy George\'a Busha. Jest to gazeta lewicowa.
Po drugie, z perspektywy niemieckiej, szkoda zaistniała po reakcji rządu polskiego, który zareagował w tej sprawie w sposób absurdalny.
Jak ocenia Pan wypowiedź pełnomocnika niemieckiego rządu ds. przestrzegania praw człowieka Guentera Nooke? Stwierdził on, że jest zaniepokojony stanem praw człowieka w Polsce.
Uważam, że wypowiedź ta nie była do końca przemyślana. Świadczy ona o tym, że Niemcy coraz mniej rozumieją Polskę. Wpływa na to fakt, że niemieckie media, które są głównie liberalne bądź lewicowo-liberalne, komentują wydarzenia w Polsce w sposób bardzo jednostronny. O wiele lepiej byłoby, gdyby reprezentanci PiS-u, czy szerzej konserwatywni intelektualiści polscy, mieli możliwość podjęcia dyskusji na łamach prasy niemieckiej. Oczywiści lepiej byłoby również, gdyby Guenter Nooke najpierw porozmawiał ze stroną polską i nie opierał swojej wiedzy jedynie na informacjach prasowych.
Jaką rolę, Pana zdaniem, pełni Angela Merkel w kształtowaniu relacji polsko-niemieckich?
Od kiedy Angela Merkel doszła do władzy, stosunki polsko-niemieckie poprawiły się. Świadczy o tym między innymi fakt, że z jedną z pierwszych wizyt zagranicznych po objęciu urzędu kanclerskiego udała się do Polski, aby porozmawiać z nowym polskim rządem. Wówczas niestety nie doszło do rozmowy z prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim, ponieważ zbyt mocno obwarował tę rozmowę swoimi warunkami, na jakich miałaby ona przebiegać.
Podczas negocjacji budżetu Unii Europejskie Angela Merkel opowiedziała się po stronie Polski. Niemcy zaoferowały większa sumę do budżetu Wspólnoty, co nie zostało pozytywnie odebrane przez niemieckie społeczeństwo. A to z powodu problemów finansowych, z jakimi borykają się od jakiegoś czasu Niemcy. Angela Merkel bardzo chce polepszenia stosunków polsko-niemieckich, podejmuje dialog chociażby poprzez rozmowy telefoniczne. Jednak wiele zależy od polskiego rządu i chęci prowadzenia konstruktywnego dialogu. W Niemczech oczekuje się reakcji polskiego rządu. Nieznany jest na przykład termin wizyty nowego premiera w Niemczech.
Jak w takiej perspektywie będzie wyglądało spotkania Trójkąta Weimarskiego?
Uważam, ze Trójkąt Weimarski jest dla Polski dużą szansą. Szansą na to, aby z dwoma największymi państwami Europy pracować nad kształtem Europy. Niezbędne jest konstruktywne zaangażowanie wszystkich członków Trójkąta Weimarskiego. W innym wypadku będą to jedynie formalne spotkania. Ze strony niemieckiej jest duża chęć i gotowość, aby tę współpracę kontynuować.
Jak Pan ocenia współpracę na linii Polska-Niemcy-Rosja?
Wiem, że dla Polski jest to delikatna sprawa. Angela Merkel podkreśliła podczas wizyty w Warszawie, że istotne jest, aby intensywniej konsultować z Polską współpracę niemiecko-rosyjską. Jako przykład podała informowanie Polski o niemieckich planach wizyt w Rosji. Również w tej sprawie istotne jest wzajemne zaufanie polsko-niemieckie. Im lepszy będzie dialog pomiędzy Polską a Niemcami, tym łatwiej będzie znaleźć wspólną perspektywę wobec Rosji.
Unia Europejska, jak również Niemcy, wyraziła zaniepokojenie polskimi propozycjami dotyczącymi wprowadzenia kary śmierci czy ochrony życia poczętego. Czy wpłynie to na relacje Polski z UE?
Dla Niemiec nie są oczywiste cele polskiego rządu. Jasne jest, że nie akceptuje obecnego projektu konstytucji, jednakże nie wiadomo, do czego dąży. Jest oczywiste, że kara śmierci jest niekompatybilna z wartościami UE. Odnośnie prawa do ochrony życia poczętego osobiście uważam, że taki zapis powinien znaleźć się w konstytucji. Ale takie problemy jak usuwanie ciąży czy ochrona życia poczętego powinien rozstrzygać każdy kraj. W Niemczech usuwanie ciąży jest wbrew prawu.
Jak ocenia Pan szanse na porozumienie pomiędzy rządami Polski i Niemiec?
W chwili obecnej sytuacja jest trudna, ponieważ wiele informacji między Polską a Niemcami przepływa przez media. Za mało jest bezpośredniego kontaktu pomiędzy rządami Polski i Niemiec. Uważam, że potrzebny jest dialog. Pomoże to w polepszeniu wzajemnego zrozumienia.