Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Głos ludu               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
20-01-2012

  Poszukiwanie ofiar „Costa Concordia” zawieszone

10-07-2010

 

28-03-2010

 

17-12-2009

 

22-05-2009

  Poparcie za poparcie?

26-03-2009

 

21-11-2008

 

+ zobacz więcej

Głos ludu 

20-01-2004

  Autor: Katarzyna Dobrowolska z Wenecji

Godzi w konstytucję. Oto werdykt Sądu Konstytucyjnego odnośnie „lodo Schifani”, prawa o immunitecie dla pięciu najwyższych funkcjonariuszy państwa włoskiego: prezydentów Republiki, Senatu, Izby Deputowanych, Sądu Konstytucyjnego oraz dla premiera. Tak zakończył się żywot ustawy, która miała ukręcić łeb zarzutom stawianym w sądach premierowi Silvio Berlusconiemu.

 

 

Pierwszy zarzut sędziów dotyczy formy: konstytucja może być zmieniona tylko przez procedurę rewizji konstytucyjnej, a nie przez normę zwykłą. Druga - i ważniejsza - dotyczy meritum. Sformułowany w „lodo Schifani” immunitet narusza równość wszystkich obywateli w obliczu prawa (art. 3 konstytucji) i uniemożliwia obronę osobom poszkodowanym przez ludzi nim objętych (art. 24). Tak wyrażali się sędziowie, podczas gdy „myśląca” część włoskiego społeczeństwa dopytywała się, czy jakikolwiek obywatel może nie podlegać prawu, stać ponad nim. Do tego bowiem prowadziłaby norma, która automatycznie zabrania otwarcia dochodzenia wobec ludzi sprawujących najwyższe urzędy w państwie, w sprawie jakiegokolwiek wykroczenia, popełnionego kiedykolwiek (także przed objęciem urzędu). Z tych przesłanek wynika, że nie chodziło o imunitet, który chwilowo chroni osobę pełniącą daną funkcję,  ponieważ sprawuje funkcję. Miałby on raczej chronić osobę samą w sobie, i mógłby być przyrównany do osobistego przywileju.

„Lodo Schifani” (zwane tak od nazwiska autora) zostało uchwalone przez sejm w czerwcu ubiegłego roku. Pozwoliło na „zamrożenie” procesu SME, w którym na ławie oskarżonych zasiada aktualny premier Włoch Silvio Berlusconi. Wypadki dotyczą prywatyzacji włoskiego kolosa artykułów spożywczych SME. W  momencie, gdy istniała już umowa kupna - sprzedaży (nowym właścicielem państwowego przedsiębiorstwa, na wyjątkowo korzystnych warunkach, miała stać się  grupa De Benedetti), na mocy decyzji sądowej transakcja została zablokowana (w wyniku czego oszukana grupa zbankrutowała). Jako nowy nabywca zaprezentowała się „cordata Iar”, w skład której wchodził ni mniej, ni więcej, jak sam Berlusconi (który wówczas nie sprawował jeszcze funkcji premiera). 24 listopada ubiegłego roku zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie. Sędziowie uznali wiarygodność dowodów na przepływ pieniędzy pomiędzy Cesare Previti (który działał na rzecz Berlusconiego) a „brudnymi togami”. „Prawa ręka” premiera został skazany na pięć lat więzienia. Kolejnym krokiem miało być oczywiście skazanie zleceniodawcy „transakcji”. Przez ponad pół roku wydawało się, że proces nie zostanie doprowadzony o końca. Aż do 13 stycznia, kiedy Sąd Apelacyjny ogłosił, że prawo imunitetu jest niekonstytucyjne. 

Werdykt wywołuje najróżniejsze reakcje w świecie politycznym. Centrolewica świętuje. Rutelli („Margherita”) mówi: „Nastąpił kres praw ‘ad personam’ (czyli po prostu ratujących z opałów jedną, określoną osobę). Nadszedł czas, by rząd zaczął rządzić, zamiast ‘naginać’ instytucje do własnych potrzeb”.

Centroprawica zaś przepuszcza atak przeciwko, jak go nazywa, „werdyktowi politycznemu”. Od dawna już oskarża się sędziów decydujących w sprawie Berlusconiego o stronniczość. Sugeruje się, jakoby  sądzili oni nie na podstawie obiektywnych faktów, lecz raczej na mocy swych sympatii i antypatii politycznych. Stąd hasła jak „czerwone togi”, „procesy polityczne” - wyrażenia, które rozjuszają sądownictwo.

Autor unieważnionego prawa, Renato Schifani, komentuje: „W Sądzie Apelacyjnym dziesięć głosów przeciwko mojej normie, pięć za nią. Odzwierciedla to dokładnie strukturę decydującej grupy; pięciu jej członków popiera ‘Polo’ (centroprawica), dziesięciu ‘Ulivo’ (centrolewica)” (pozostaje zagadką, skąd ma takie dokładne informacje dotyczące upodobań politycznych członków komisji).
Taormina, deputowany partii Forza Italia i jeden z legendarnych adwokatów Berlusconiego, ogranicza się do inwektywy: „Przeklęci komuniści”. Calderoli („Liga Północ”), dziwi się: „Jak piętnaście osób może podważyć decyzję czterystu pięćdziesięciu czterech parlamentarzystów?” Sandro Bondi („Forza Italia”) twierdzi: “Dziś wszyscy jesteśmy mniej europejscy” (!!!).

Przez dłuższy czas tłumaczono Włochom, że „lodo Schifani” zbliży ich do Europy. Faktycznie, w niektórych krajach Unii jest dziś przewidziany pewien rodzaj imunitetu dla rządu i parlamentu. Należy jednak rozgraniczyć wydarzenia, które miały miejsce przed objęciem funkcji państwowej, i te, które zdarzyły się po jej objęciu i bezpośrednio jej dotyczą. O ile w drugim przypadku funkcjonariusze nie stają przed sądem, lecz odpowiadają przed specjalnie do tego powołanym organem, to w pierwszym są sądzeni jak wszyscy pozostali obywatele. Imunitet dla parlamentarzystów istniał w prawie włoskim aż do roku 1993, gdy okazało się, że wielu członków sejmu zamieszanych jest w gigantyczną aferę korupcyjną zwaną „Tangentopoli”.

Sam protagonista Silvio Berlusconi ma jedną odpowiedź na wszystko. Czuje się upoważniony do każdego typu działania, gdyż na swe stanowisko został demokratycznie wybrany przez lud włoski. Swą elekcję interpretuje nie jako inwestyturę, na mocy której Włosi oddelegowali go do reprezentowania swoich interesów i do pełnienia swojej woli, lecz raczej jako swoistego rodzaju „róbta co chceta”. Nie przez przypadek większość norm prawnych emanowanych przez rząd Berlusconiego (tzw. prawa delegowane) nie dotyczy życia państwa, jego ekonomii czy spraw socjalnych, lecz wyciąga premiera z sądowniczych tarapatów. Takie zaniedbania odzwierciedlają się natychmiast w życiu społecznym. Włochy nigdy nie były krajem porządku, ale dziś panuje w nich totalny chaos: rozpętały się strajki i zapełniły się place. Ludzie manifestują przeciwko cenzurze w środkach masowego przekazu (temat na odrębny artykuł), przeciwko przystąpieniu Włoch do wojny, przeciwko reformie szkolnictwa, przeciwko wciąż pogarszającemu się stanowi służby zdrowia, przeciwko represjom na manifestacjach; walczą o odnowienie „zapomnianych” kontraktów o pracę (ostatnie strajki kierowców autobusowych w Mediolanie). Ludzie na placach domagają się jednak głównie jednej rzeczy: restytucji państwa opartego na prawie, banicji obecnej „bananowej republiki”.

W ostatnich dniach zapadł jeszcze jeden głośny wyrok. Stroną poszkodowaną w nim był premier Berlusconi, a oskarżonym anonimowy Pietro Ricca, który, nie zdając sobie z tego sprawy, wraz z Marksem i Togliattim wszedł do historii politologii. Ósmego maja ubiegłego roku, na korytarzu Pałacu Sprawiedliwości w Mediolanie, zapalczywy młodzieniec krzyknął do nadchodzącego Berlusconiego: „Pajacu, staw się przed sądem!” Premier, z wrodzoną sobie klasą, kazał chłopaka spisać i podał go do sądu (podczas rozprawy oskarżony tłumaczy się, że nie wołał ‘buffone’ - pajacu, błaźnie, lecz ‘puffone’ - smerfie, którego to określenia używa się we Włoszech w stosunku do mężczyzny niewysokiego. Zastanawiam się, która z dwóch inwektyw bardziej ugodziła dumę wrażliwego premiera).

Dzisiaj nadchodzi wyrok: ten „pajac” to nie obraza osobista, lecz dopuszczalna krytyka polityczna. Nie chcę zagłębiać się w analizę decyzji sędziów (która wywołała wiele komentarzy), lecz raczej zwrócić uwagę na meritum wydarzenia. 

Język Pietra to język tłumu, bezkarnego, bo anonimowego. To odradzająca się „świadomość kolektywna”, to święte oburzenie ludzi wierzących w państwo oparte na prawie.

„Pajacu, stań do procesu”. Głos ludu, głos Boga.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl