Powołano nową „antykoalicję” do składu której weszły Partia Regionów Wiktora Janukowycza, komuniści i socjaliści. W tym układzie „pomarańczowe” partie stanowią mniejszość. Wydaje się jednak, że jedyną opozycyjną siłą pozostanie Julia Tymoszenko, gdyż Nasza Ukraina prawdopodobnie przyłączy się do nowej koalicji. Jeszcze długo przed powstaniem pierwszej koalicji zarówno sam Juszczenko jak i politycy z Naszej Ukrainy nie wykluczały możliwości utworzenia koalicji z Partią Regionów. Jednak z uwagi na spadające poparcie dla działań prezydenta i jego zaplecza politycznego zdecydowano się na zahamowanie tendencji spadkowej poprzez związanie się z popularną Julią Tymoszenko. Nie za bardzo jednak odpowiadała im twarda ręka „żelaznej damy”. Stąd taki rozwój wydarzeń wydaje się być jak najbardziej na rękę prezydentowi i jego środowisku.
Jest jeszcze druga strona medalu. Czy chce tego Juszczenko, czy nie, wraz z ukonstytuowaniem się nowego rządu utraci on szereg swoich uprawnień prezydenckich na rzecz premiera. Stąd też tak broniono się przed zajęciem fotela szefa rządu przez Julię Tymoszenko, która i bez tego jest silną osobowością. W takich okolicznościach wejście do nowej koalicji jest także kwestią udziału we władzy, która przestaje być monopolem w rękach głowy państwa. Teraz tylko pozostała kwestia ustaleń szczegółowych z Partią Regionów, bo to właśnie ta partia jest główną siłą napędową nowej koalicji. Kandydatem na premiera jest Wiktor Janukowycz. Jest to warunek, który zapewne zostanie zaakceptowany i Ukraina będzie kierowana przez dwóch Wiktorów. Gdyby o takiej konfiguracji politycznej mówił ktoś tuż po zakończeniu „pomarańczowej rewolucji” zostałby co najmniej uznany za człowieka pozbawionego zdrowego rozsądku, a jednak. Coraz bardziej można utwierdzić się w przekonaniu, że w polityce wszystko jest możliwe. Chęć utrzymania lub zdobycia władzy jest silniejsza od zdrowego rozsądku.
Autor jest specjalistą Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi.