Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Australia 2003               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Australia 2003 

13-01-2004

  Autor: Przemysław Jaworski z Adelajdy

W roku 2003 Australijczycy z zapartym tchem śledzili amerykańską inwazję na Irak, w której siły zbrojne Australii brały czynny udział jako trzeci pod względem liczebności sojusznik. Protesty przeciwko wojnie rozlegały się we wszystkich większych miastach, nabierając częstokroć histerycznego charakteru. Niewielu uczestników protestów było na tyle politycznie świadomych, żeby wiedzieć przeciwko czemu właściwie protestują, niektórzy nie potrafili nawet w przybliżeniu określić gdzie leży Irak.

 

 

Protesty były częścią modnego ostatnio „antyamerykanizmu”, przeciwstawiania się amerykańskiej hegemonii w świecie, idei szerzącej się w różnym stopniu w większości krajów świata. Z jednym wyjątkiem. Kilka dni temu ukazał się w australijskim dzienniku „The Age” artykuł pod tytułem: „Przynajmniej jedno państwo europejskie, które naprawdę kocha Amerykę” autorstwa Thomasa L. Friedmana. Artykuł jest przedrukiem z „New York Times” i zaczyna się od słów - „Znalazłem receptę na antyamerykanizm - jedźcie do Polski”.

Źródeł polskiego, pozytywnego nastawienia do Ameryki autor upatruje w położeniu geograficznym, pomiędzy Rosją a Niemcami, co według niego powoduje konieczność szukania potężnego sprzymierzeńca, tym niemniej dużą wagę przykłada do praktycznej polskiej demonstracji tej przyjaźni - obecności 2400 żołnierzy polskich na terytorium Iraku.

Australia wycofała większość swych sił z Iraku zaraz po zakończeniu regularnych działań wojennych, pozostawiając jedynie około dziewięciuset żołnierzy. Wojsko potrzebne było w rejonie Pacyfiku, na Wyspach Salomona.

Tutaj właśnie kilka tysięcy żołnierzy australijskich wzięło udział w czymś w rodzaju „pokojowej inwazji”, mającej wesprzeć rząd kraju, znajdującego się na krawędzi anarchii, zaprowadzić prawo i porządek. Akcja ta zakończyła się pełnym sukcesem. Zadowoleni mieszkańcy wiwatowali na cześć „wujka Howarda”, premiera Australii, podczas jego ostatniej wizyty na Wyspach Salomona. Nie wyklucza się podobnych „inwazji” innych wyspiarskich krajów Pacyfiku, jeśli zaistnieje taka potrzeba.

Choć od wybuchu bomby na Bali minęło ponad rok, Australijczycy nadal jakby mniej chętnie wyjeżdżają za granicę niż przed tym tragicznym zdarzeniem. Turystyka krajowa cieszy się rosnącą popularnością. Po szczodrym dofinansowaniu przez rząd służb bezpieczeństwa i wywiadu (ASIO), po wprowadzeniu nowego ustawodawstwa antyterrorystycznego, groźba terroryzmu jakby oddaliła się od terytorium australijskiego. Tym niemniej nadal wprowadza się nowatorskie częstokroć innowacje, mające na celu ochronę kraju przed terrorystami, jak na przykład nowe paszporty, zawierające mikroprocesor z danymi personalnymi, czy wzorem amerykańskim, branie odcisków palców ludzi przybywających do Australii.

Fala nielegalnych emigrantów jakby opadła. Po głośnej kilka lat temu sprawie z uchodźcami na norweskim statku „Tampa”, rząd zaczął wprowadzać środki zaradcze, częstokroć budzące emocje i protesty. Drakońskie ustawodawstwo, pozwalające przetrzymywać nielegalnych emigrantów w obozach praktycznie bezterminowo, spowodowało gwałtowne zmniejszenie ilości łodzi i małych statków, przypływających kiedyś masowo do wybrzeży Australii. Znaczna część ich pasażerów była bez paszportów czy innych dokumentów, pozwalających ustalić dane personalne czy choćby kraj pochodzenia. Przyjmowanie emigrantów przybywających do Australii legalnymi kanałami kontynuowane jest normalnie.

W ubiegłym roku Australia gościła jednocześnie prezydenta Stanów Zjednoczonych i premiera Chin. Wizyty te, jakkolwiek pomyślne i owocne gospodarczo, przypomniały rzędowi australijskiemu o dylemacie Tajwanu. Chiny nie ustają w swej agresywnej retoryce o przyłączeniu wyspy i o zjednoczeniu Chin. Referendum powszechne, mające się odbyć na Tajwanie w marcu tego roku w sprawie chińskich rakiet balistycznych wymierzonych w wyspę, też raczej dolewa oliwy do ognia w stosunkach pomiędzy dwoma państwami chińskimi. Jeśli kiedykolwiek mogłoby dojść do konfliktu i jeśli USA poproszą o pomoc swych sojuszników w rejonie Pacyfiku, Australia znajdzie się w niezmiernie trudnej sytuacji, biorąc pod uwagę coraz bliższe i z każdym dniem coraz poważniejsze powiązania gospodarcze z Chinami.

Eksport australijski wzrósł w ostatnich latach, słabo tylko hamowany ciągłym wzrostem wartości australijskiego dolara w stosunku do wszystkich niemalże walut świata. Bezrobocie utrzymujące się w granicach 6-7%, co też świadczy o prężności gospodarki, której nawet susza stulecia w ubiegłym roku nie nadwerężyła. Susza ustąpiła, zapowiadają się rekordowe zbiory; w coraz bardziej agresywnym eksportowo sektorze winiarskim spodziewa się w tym roku nadprodukcji wina. Pod koniec minionego roku ukończono wreszcie planowane od dziesiątków lat połączenie kolejowe pomiędzy Adelajdą i Darwin, przecinające Australię przez pustynny środek, od południowego do północnego wybrzeża. Zbliży to znacznie Australię Południową i inne stany do lukratywnych rynków azjatyckich, poprzez gwałtownie rozbudowywany port w Darwin.

Rządząca w Australii już dwie kadencje Partia Liberalna spotkała się w roku ubiegłym z realnym zagrożeniem. Po dwu pozbawionych osobowości politycznej przywódcach, jakimi byli Kim Beazley i Simon Crean, Partia Pracy wybrała na przywódcę Marka Lathama, najbardziej prawicowego przywódcę jakiego ta lewicowa partia kiedykolwiek posiadała i jak dotychczas najmłodszego (42 lata). Po zmianie przywódcy popularność Partii Pracy wzrosła o kilkanaście procent. Zaczyna pojawiać się równowaga w popularności pomiędzy dwoma głównymi partiami Australii, po wielu latach miażdżącej przewagi Partii Liberalnej. Chociaż nie przewiduje się zmiany partii rządzącej w wyborach mających się odbyć w bieżącym roku, to jednak przewaga Partii Liberalnej na pewno ulegnie znacznej redukcji. Wybory na pewno będą ciekawe, ale z tym trzeba będzie poczekać do drugiej połowy roku. Chwilowo lato i parlament na urlopie, podobnie jak znaczna część Australijczyków.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl