Prezes ITI Neovision Maciej Sojka jest pełen optymizmu. Odpowiedzialna za projekt Telewizji Nowej Generacji (jak szumnie zapowiada się ta inicjatywa) spółka-córka ITI, z rozmachem przygotowała start platformy. Nic tak nie zaostrza apetytu jak obietnice rewolucji. Tym bardziej, jeśli nie byliśmy jej świadkami od 15 lat, odkąd ruszył przekaz satelitarny. Obietnice takich cudeniek jak PVR, czyli nagrywanie bezpośrednio na twardy dysk dekodera wybranych programów, czy VOD (Video on Demand – telewizja na żądanie) mają przyciągnąć do projektu klientelę zapracowaną, spragnioną technologicznych nowości, oraz ludzi młodych, którzy potrafią już korzystać z możliwości, jakie dają zaawansowane technologie.
Sojka zdaje sobie sprawę z ryzyka, dlatego też obsługa dekodera ma być intuicyjna i nie nastręczać problemów. Na konferencji technologicznej ten problem był wielokrotnie omawiany, podkreślany był jego wielki wpływ na komfort użytkowników.
Trudno – zarówno po obejrzeniu konferencji technologicznej jak i lekturze całostronicowych reklam w prasie tradycyjnej – oprzeć się wrażeniu, że to całe zamieszanie z platformą cyfrową ITI jest przesadnie napompowane. ITI wzbudziło zainteresowanie mediów z kilku powodów: akcjonariusze notowanego na giełdzie TVN chcą wiedzieć, w co inwestuje właściciel stacji. Media chcą wiedzieć, czy warto pisać szerzej o tym, co jeszcze nie wystartowało i ile przeznaczyć na to miejsca. Medioznawcy i technolodzy chcą po prostu wiedzieć. I tylko brakuje mi w tym wszystkim najważniejszego: widzów.
Nie podano ani ceny dekodera, ani wysokości miesięcznego abonamentu. Nie podano ilości kanałów, zarówno polskich, jak i zagranicznych mających docelowo znaleźć się w ofercie ITI. Chwalono się prostotą, wyjściem DVI, dostępnością High Definition TV (platforma ma być HD ready; kanał sportowy z Ligą Mistrzów autorstwa ITI ma nadawać w tym właśnie formacie). I niewiele ponadto. Będzie TVN Lingua, może TVN Med. Na jakie pytania jeszcze nie poznaliśmy odpowiedzi?
Nic nie wiemy o sieci dystrybucji nowej platformy. Niewątpliwie funkcję afisza reklamowego pełnić będą lokomotywy ITI takie jak TVN i TVN24. Na ich antenie możemy się (w paśmie tzw. „reklam własnych”) spodziewać dużej ilości ogłoszeń promujących nową pozycję w ofercie grupy. Reklama dźwignią handlu, ale gdzie ten handel? Kto bezpośrednio miałby sprzedawać zestawy? Czy ITI przejmie rozwiązanie Polsatu Cyfrowego, czy wprowadzi własne? Wszystko to jest niesłychanie kosztowne i – jak słusznie zauważają konkurenci ITI – trzeba mieć w tych kwestiach know-how. ITI jest najbardziej innowacyjną grupą medialną w Polsce, wiele ich rozwiązań kopiują konkurenci. Tym razem jednak może się okazać, że mimo międzynarodowego wsparcia partnerskiego, ITI będzie musiał się o polskim rynku cyfrowym uczyć nie tylko na własnych błędach, ale także od konkurentów.
Najsilniejszą stroną nowej platformy może okazać się jednak to, co kuleje w Cyfrze i Polsacie. Pakietowość oraz kompleksowość oferty. Wyobraźmy sobie sytuację, w której w ramach TNG (ciekaw jestem, jak będzie się to nazywało oficjalnie) będziemy mogli oglądać wszystkie kanały telewizyjne Grupy ITI, łącznie z tymi, które dzisiaj pozostają w fazie planowania, bądź nie istnieją nawet koncepcyjnie. Wyobraźmy sobie politykę zazębiania się informacji o ofertach poszczególnych kanałów. Brzmi pięknie? Tak, to ITI potrafi doskonale.
Ale cyfra to nie tylko telewizja. Szkoda, że Sojka nie wspomina jak na razie o stacjach radiowych, mało też miejsca poświęca internetowi. Możemy się tylko domyślać, co się za tym kryje.
Przedstawiony na konferencji pierwszy, technologiczny filar platformy cyfrowej ITI zapowiada się obiecująco. Jednak to, co do tej pory dostaliśmy, to tylko marketing. Niewiele tego jak na razie, chociaż powodów do pesymizmu także brak. Czekamy na więcej.
Logo Grupy ITI pochodzi ze strony LegiaLive.pl.