Zdymisjonowana wczoraj przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza minister finansów Zyta Gilowska, oświadczyła, że złożyła wniosek do prokuratury w sprawie "szantażu lustracyjnego" i ujawniła, kto mógł na nią donosić do SB, a po południu minister sprawiedliwości zlecił śledztwo w tej sprawie.
"Prosiłam premiera, żeby złożył wniosek do prokuratury, premier tego nie zrobił wobec tego ja złożyłam dzisiaj wniosek na ręce prokuratora generalnego, z którym rozmawiałam w sprawie szantażu lustracyjnego, którego byłam obiektem. Niech prokuratura prowadzi śledztwo, niech się nie zdaje, że teraz można Gilowskiej zamknąć usta, bo została zdymisjonowana wobec tego nie ma sprawy. Jest sprawa" - wyznała Gilowska dziś na Lubelszczyźnie, gdzie bierze w uroczystościach wyróżnienia "Kordelas Leśnika Polskiego", przyznanego jej za zasługi dla Lasów Państwowych.
Podczas tej uroczystości powiedziała dziennikarzom, że w sprawę są zamieszani jej przyjaciele ze Świdnika. Sprecyzowała, że chodzi o koleżankę i jej męża, którzy tam mieszkają. Dodała, że chce, by ludzie wiedzieli, iż w tym mieście mieszka człowiek, który jest sprawcą tragedii, która ją spotkała.
Tłumaczyła również, że nie została w Warszawie na wręczeniu jej przez premiera dymisji, gdyż uroczystość na Lubelszczyźnie przebiega w milszej atmosferze i była o wiele wcześniej zaplanowana.
Po południu minister sprawiedliwości Zbigiew Ziobro zlecił wszcząć śledztwo z donienienia Gilowskiej. Uznał, że sprawę należy wyjaśnić procesowo.