Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Aborygeni - nie kończący się problem               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
09-05-2009

 

01-06-2008

 

30-01-2008

 

10-01-2008

 

24-11-2007

 

14-10-2007

 

21-09-2007

 

+ zobacz więcej

Aborygeni - nie kończący się problem 

23-06-2006

  Autor: Przemysław Jaworski z Australii

Gdy Brytyjczycy przybyli do Australii, ponad dwieście lat temu, zastali tubylców australijskich w epoce kamiennej, z rozwiniętą mitologią, ale nadzwyczaj ubogich w osiągnięcia materialne. Aborygeni posiadali proste narzędzia kamienne, bumerangi, włócznie i żyli w szałasach skleconych z tego, co było pod ręką. Pierwsze żelazne groty do włóczni robione były z gwoździ, które przywieźli biali misjonarze.

 

 

Historia współżycia aborygenów australijskich z białym człowiekiem nie jest usłana różami. Trwają nieustanne spory historyków o to, ilu właściwie zginęło aborygenów od czasu przybycia białych osadników i w jakich okolicznościach. Wymienia się różne liczby, niektórzy mówią o dziesięciu tysiącach, inni podają znacznie większe dane. Faktem jest, że w australijskim stanie Tasmania, który jest wyspą u południowych wybrzeży kontynentu australijskiego, nie ma już dzisiaj czystej krwi aborygenów.

Każde nieomal pokolenie białych Australijczyków ma swoje problemy z pierwotnymi mieszkańcami tej ziemi. Na początku dwudziestego wieku zaczęto odbierać aborygeńskim rodzinom dzieci, te które nie były czystej krwi aborygenami, czyli zmieszane z białymi osadnikami. Taka akcja trwała aż do roku 1970. Dzieci te były wychowywane w misjach chrześcijańskich albo w rodzinach białych osadników. Temat ten był bardzo popularny w Australii kilka lat temu, pojawiło się określenie „skradzione pokolenie”, kręcono filmy na ten temat, niektóre z nich dostawały nagrody. W filmach i dyskusjach biały człowiek był przedstawiany z najgorszej strony, wywierano naciski na premiera Australii, aby oficjalnie przeprosił aborygenów, co miałoby swoje reperkusje prawne w postaci odszkodowań. Tego, że w plemionach aborygenów zabijano dzieci mieszanej krwi, jakoś nikt nie chciał pamiętać.

Zdawałoby się, że odbieranie dzieci aborygenom należy do przeszłości. Jednak temat znowu jest omawiany, znowu rozważa się taką możliwość, jak przymusowe odbieranie dzieci aborygenom. W maju bieżącego roku problem aborygenów stał się tematem szerokiej dyskusji społecznej a zapoczątkował ją kanał 9 telewizji australijskiej. Sytuacja, jaka panuje w odosobnionych społecznościach aborygeńskich, jest bardziej niż szokująca. Obok pijaństwa, przemocy fizycznej i nagminnego wąchania benzyny, na światło dzienne zostały wyciągnięte gwałty, dokonywane często na kilkuletnich dzieciach a nawet na niemowlętach. Nie tak dawno dowiedziano się o historii nieletniej dziewczyny, zgwałconej i utopionej niemalże na oczach całego plemienia.

W każdym społeczeństwie zdarzają się gwałty, przemoc i morderstwa, ale u aborygenów są one na porządku dziennym. W społeczeństwach aborygeńskich panuje niejako podwójne prawo. Co innego mówi prawo starszych plemienia, oparte na pradawnych zwyczajach, a zupełnie co innego prawo australijskie, którego egzekwowanie w grupach aborygenów jest prawie niemożliwe, ponieważ rządzą się one swymi własnymi zasadami, a jedną z nich jest milczenie o tym, co dzieje się wewnątrz. Gdyby takie gwałty i przemoc miały miejsce w białym społeczeństwie, prawo zadziałałoby z pełną mocą, jednak gdy idzie o aborygenów, nagminność podobnych przestępstw jest wielka, a mimo to tylko nieliczne przypadki trafiają do sądu. O tym, jak powszechne są gwałty nieletnich wśród aborygenów, świadczy ilość chorób wenerycznych u dzieci, rosnąca z każdym rokiem. Schorzeniami tymi można się zarazić tylko przez stosunek.

Problem nie jest nowy, istnieje od wielu lat, na dowód czego kanał 9 przytacza fragmenty własnych reportaży o podobnych zdarzeniach, nakręconych w latach 2002 i 1999. Wydaje się, że zarówno przywódcy aborygeńscy jak i biała większość kraju, przyzwyczaili się do sytuacji. Ministrowie do spraw aborygenów przychodzą i odchodzą, niektórzy ze łzami w oczach, a sytuacja pozostaje niezmieniona od lat.

Nowy minister, Mal Brough, wydał walkę gwałtom dokonywanym na dzieciach w społecznościach aborygeńskich, ale nie spotkał się z poparciem większości australijskich premierów stanowych, którym te sprawy podlegają, kiedy zaproponował specjalne spotkanie dla omówienia tematu. Niektórzy z premierów nie wierzą, że sytuacja jest aż tak zła, inni nie widzą dobrych metod rozwiązania sytuacji, albo nie mają środków na przeprowadzenie radykalnych rozwiązań na szeroką skalę.

W ogólnonarodowej dyskusji, jaka się rozpoczęła po programie kanału 9, wzięła udział znaczna ilość ludzi, tak białych jak i aborygenów, ale oprócz wyrazów oburzenia, debata nie przyniosła żadnych konkretnych rozwiązań. Niektórzy składają winę na alkoholizm, z którym bezskutecznie walczy się u aborygenów od lat. Inni winią przywódców aborygeńskich, którzy jakoby sami uczestniczą w działalności kryminalnej. Jeszcze inni uważają, że zwiększenie obecności policji w osadach aborygeńskich pomoże rozwiązać problem przestępczości.

Całą tą społeczną dyskusję przenika wielki strach przed tym, aby nie patronizować aborygenów, nie tłamsić ich kultury, choć ta kultura pozwala na stosunki homoseksualne z młodymi chłopcami w ramach obrzędów inicjacji do dorosłego życia. Strach ten nie pozwala podjąć bardziej radykalnych środków, które zmusiłyby czarnych mieszkańców Australii do podporządkowania się prawu białego człowieka. Panuje opinia, że aczkolwiek „prawo” aborygeńskie jest dzikie i okrutne, zakazanie jego stosowania może przynieść znacznie większe szkody, czyli kompletne bezprawie. Aborygeni są rozproszeni na ogromnym obszarze, na powierzchni zbliżonej do Europy i zapewnienie im nadzoru policyjnego, takiego jaki mają ludzie żyjący w wielkich miastach Australii, jest praktycznie niemożliwe, ani teraz, ani a żadnej przewidywalnej przyszłości. Jeśli zastosuje się jakiekolwiek radykalne prawo, zacznie się odbierać dzieci co bardziej zdegenerowanym rodzicom aborygeńskim, na całym świecie może podnieść się wrzawa protestów przeciwko brutalnemu i nieludzkiemu traktowaniu aborygenów. W maju, papież Benedykt XVI zwrócił uwagę przywódcom australijskim na trudną sytuację społeczną aborygenów i wezwał do zwiększenia wysiłków w celu poprawy sytuacji. Tylko jak to zrobić?

Oczywiście nie wszyscy aborygeni są degeneratami i gwałcą dzieci. Wielu z nich przestrzega prawa i stara się zdobyć jakąś pozycję w społeczeństwie australijskim. Tym niemniej sami przywódcy aborygeńscy przyznają, że niektóre społeczności aborygeńskie są tak zdegenerowane, że odebranie tym ludziom dzieci jest jedyną drogą zabezpieczenia maluchom jakiejkolwiek przyszłości. Wydaje się wielką ironią, że po dekadzie dyskusji i przeprosin dotyczących „skradzionego pokolenia”, następne skradzione pokolenie może być jedyną metodą uchronienia aborygenów przed nimi samymi. Tym razem wielu przywódców aborygeńskich widzi w takim rozwiązaniu drogę zapewnienia przyszłości dzieciom i młodzieży aborygeńskiej. 

Ilustracja: Zdjęcie z 1867 przedstawiające pierwszą drużynę krykieta złożoną wyłącznie z Aborygenów.
Źródło: Wikimedia Commons

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl