Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Powtarzając błędy przeszłości               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
31-08-2009

 

06-08-2009

 

20-10-2008

  Kokaina i Europejczycy

14-08-2008

 

03-07-2008

 

18-05-2008

 

24-03-2006

  Nauczyciel Bogoty

+ zobacz więcej

Powtarzając błędy przeszłości 

28-05-2006

  Autor: Mauricio Lopez z Bogoty

Jak zawsze co 4 lata, Kolumbia ma przed sobą wybory prezydenckie, ale tym razem powinniśmy zapamiętać parę ciekawych faktów, które czynią z nich interesujący temat do dyskusji i analiz. W wyniku konsekwentnej polityki prowadzonej przez administrację prezydenta Uribe i jego większość parlamentarną w Kongresie, po raz pierwszy od czasu ogłoszenia Listu Konstytucyjnego z 1991r. możemy mieć do czynienia z reelekcją urzedującego prezydenta. Ponadto nie możemy zaprzeczyć wzrostowi wpływów partii lewicowych, głównie Alternatywnego Bieguna Demokratycznego, który przedstawił jako swojego kandydata wykładowcę akademickiego i konstytucjonalistę, Carlosa Gavirię Diaza.

 

 

Swoją pozycję dzięki zorganizowanym przy okazji wyborów parlamentarnych w ostatnim tygodniu marca ogólnokrajowym prawyborom w Partii Liberalnej umocnił startujący po raz trzeci, Horacio Serba Uribe, jedyny kandydat liberałów. Wreszcie jest Antanas Mockus Civicas, były burmistrz Bogoty popierany przez Tubylcze Przymierze Społeczne i jeden z najbarwniejszych kandydatów. Pozostali kandydaci nie mają poważnego zaplecza politycznego i nie powinni odegrać większej roli w wyborach.

Kilka miesięcy temu zaczęły się więc rozwijać kampanie wyborcze i, jak zwykle w tym kraju, zostały okraszone skandalami i kontrowersjami natury instytucjonalnej.

Jedna z pierwszych gorących dyskusji wybuchła 19 października zeszłego roku, gdy Trybunał Konstytucyjny zaakceptował możliwość reelekcji (Akt Legislacyjny 2/2004). To prawo stworzyło podstawę dla całej późniejszej kampanii, pozwoliło bowiem urzędującemu prezydentowi, Alvaro Uribe Velezowi, ubiegać się o kolejne cztery lata rządzenia krajem. Debata polityczna zwróciła się więc w stronę ustanowienia prawa gwarantującego, że kandydujący prezydent nie będzie nadużywał swojej pozycji w pozyskiwaniu środków na kampanię i w uregulowaniu prawnym samych wyborów. W wyniku tych nacisków w listopadzie 2005r. zostało uchwalone Prawo 966 (lub Prawo gwarancji wyborczych), regulujące kwestię reelekcji urzędującego prezydenta, rolę funkcjonariuszy publicznych i gwarancje dla opozycji. Wiele zagadnień zostało jednak potraktowanych bardzo ogólnikowo, a sposób jego uchwalenia i wprowadzenia w życie wzbudził wiele niezadowolenia. Na dodatek od lutego prawem tym zajmuje się Trybunał Konstytucyjny i jest całkiem prawdopodobne, że unieważni je ze względów formalnych, co byłoby silnym ciosem w demokratyzację systemu politycznego Kolumbii. W przeddzień wyborów (zaplanowanych na 28 maja) równałoby się to destabilizacji całej sceny politycznej

Krytyka obecnej administracji przybrała więc na sile: od 2002r. różne grupy oskarżały rząd o tolerowanie i włączanie w życie publiczne paramilitarnych, nielegalnych oddziałów partyzanckich (które od grudnia 2003r. miały się demobilizować i wracać do normalnego życia – szacuje się, że do tej pory zrobiło to prawie 30 tysięcy bojowników). Ujawnione zostały liczne skandale korupcyjne i powiązania członków Kongresu z tymi grupami. 26 lipca 2004r. Salvatore Mancuso, Ramón Isaza i Ivan Roberto Duque, najważniejsi przywódcy bojowników w ramach negocjacji demobilizacyjnych otrzymali specjalnie zezwolenie na uczestnictwo w sesji Kongresu. W swoim wystąpieniu Mancuso przyznał, że bojownicy, jako grupa nacisku, sprawowali kontrolę nad 35% składu parlamentu. Te deklaracje wzbudziły wątpliwości na temat jakości demokracji w kraju, ale nie odbiły się szerokim echem na arenie politycznej.

Bez straty czasu i bez podstaw prawnych do demobilizacji oddziałów paramilitarnych rząd prezydenta Uribe i sekretarz spraw wewnętrznych i sprawiedliwości, Sabas Pretelt de la Vega, przy wsparciu koalicji parlamentarnej o nazwie Uribismo, zaczął pracować nad projektem ustawy o Prawdzie, Sprawiedliwości i Odbudowie. Również i tam można było wyczuć wpływ partyzanckiego lobby: projekt oferował mu przywileje ekonomiczne, polityczne i sądownicze. W dyskusji, która objęła różne warstwy społeczeństwa okazało się, że nie gwarantuje on ani sprawiedliwości, ani prawdy, ani odbudowy ofiarom partyzantów. Po długiej kampanii prowadzonej w kraju i za granicą projekt został ostatecznie przyjęty w maju 2005r, jako prawo o Prawdzie, Sprawiedliwości i Pokoju nr 975.. Obudziło to wiele wątpliwości na temat utrzymania kar więzienia dla bojowników oskarżonych o lżejsze przestępstwa, walki zbrojnej jako sposobu prania pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami, i wreszcie o oficjalne włączenie tej grupy w życie polityczne, co dewaluowało samą ideę prawdy, sprawiedliwości i odbudowy kraju. Prawo i demobilizacja były ostro krytykowane przez różne czynniki polityczne i społeczne, zarówno w kraju, jak i za granicą, które widziały je jako przykład słabości kraju w poszanowaniu praw człowieka.

Cztery miesiące później, w przededniu kampanii prezydenckiej, w otoczeniu Domu Narińo (pałacu prezydenckiego) zaczęły wybuchać silne skandale. Pierwszy z nich zdarzył się podczas prawyborów kandydatów poszczególnych partii do Kongresu i polegał na podejrzeniach o infiltrację partii, zwłaszcza tworzących Uribistę Partii U i Radykalnej Zmiany, przez partyzantów. W rezultacie politycy, którzy w poprzedniej kadencji popierali rządowe działania i projekty ustawodawcze – Dieb Maloof i Habib Merheg z Partii U, Vicente Biel z Partii Liberalnej, Jorge Castro z Radykalnej Zmiany, Mario Uribem Eleonora Pineda, Rocio Aria i Miguel de la Espriella z Demokratycznej Kolumbii i Lusi Alberto Gil z Przymierza Obywatelskiego – zostali zmuszeni do ustąpienia ze stanowisk. Dodatkowo na jaw wyszła sprawa Emilce Lopez, „Kobiety-Kota” znad wybrzeży Atlantyku – właścicielki popularnej wśród biedniejszych warstw loterii “Chance”, która utrzymywała bliskie związki z klasami rządzącymi i przypuszczalnie pomagała Uribe w kampanii prezydenckiej w 2002r. (zachował się czek na sumę 100 milionów peso – prawie 45 000 dolarów). Lopez została oskarżona przez prokuratora okręgowego o wyłudzenie i pranie pieniędzy z handlu narkotykami. Prezydent przyznał się do otrzymania czeku, ale nalegał, by Lopez nie została pociągnięta do odpowiedzialności i by nie łączyć jej sprawy z dymisjami działaczy partyjnych. W tych okolicznościach proces tworzenia list wyborczych przerodził się w wewnątrzpartyjne polowania na czarownice i pokazał, jak nasz system demokratyczny jest kruchy i uzależniony od przestępczych sił zbrojnych.

Miesiąc później Alvaro Uribe Velez rozpoczął swoją kampanię reelekcyjną. Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii wdały się w walki i potyczki w całym kraju. Wprowadzony został rządowy program Demokratycznego Bezpieczeństwa, mający rozprawić się z grupami zbrojnymi  metodą otwartej wojny. Inne państwa regionu kwestionowały efektywność “Planu Kolumbia” (prowadzonego od 2000r. i wspomaganego amerykańskimi dotacjami w wysokości 3,5 miliarda dolarów programu walki z partyzantami i handlarzami narkotyków). Nawet bez ostatnich skandali krajobraz polityczny Kolumbii był – i nadal jest – bardzo niestabilny, ale dzięki dobrej polityce medialnej rządu i innych wpływowych środowiskom wybory odbyły się w miarę normalnie, dając władzę Partii U, Partii Konserwatywnej i Partii Radykalnej Zmiany, czyli wielkiej koalicji Uribista.

Kampania prezydencka okazała się niewrażliwa na ostatnie wydarzenia – każdy kandydat robi to, na co mu pozwala prawo gwarancji wyborczych, organizując debaty, spotkania i przemówienia. Ale obecny wyścig o prezydenturę okazał się jednym z najmniej emocjonujących w historii Kolumbii – wystąpienia na forum publicznym i spotkania z ludem zostały zastąpione przez telewizyjny ekran, a idee i programy przez medialną retorykę. Brakuje w tym wszystkim ducha demokracji.
 
Już w maju wybuchł kolejny skandal, dotyczący DAS (Administracyjnego Biura Bezpieczeństwa). Dawny kierownik działu przetwarzania danych, Rafaela Garcia odkrył, że instytucja mogła być zinfiltrowana i ekonomicznie powiązana z grupami partyzanckimi, narkokartelami i organizatorami kampanii Uribe z 2002r. i, jakby było tego mało, odpowiedzialna za sfałszowanie wyników na wybrzeżu Atlantyku, które dały Uribe zwycięstwo. Mimo tego Uribe prowadzi w sondażach z poparciem rzędu 65%, mając ponad 40 punktów przewagi nad Carlosem Gavirią (18%). Kolejne miejsca zajmują Horacio Serpa (15%) i Antanas Mockus (5%). Przekonanie, że urzędujący prezydent zostanie ponownie wybrany, jest więc powszechne.

Zanim to nastanie, chcę powiedzieć, że nadszedł czas, by zastanowić się nad jakością naszej demokracji i równowagi władzy, która pod wpływem partyzantów nie funkcjonuje. W dramatyczny sposób są u nas łamane prawa człowieka. Proces rozbrojenia paramilitarnych sił staje się coraz bardziej powikłany. Pomysły rządu na wynegocjowanie zakończenia konfliktu zbrojnego są wzięte z powietrza i krytykowane. Wszechobecne są skandale dotyczące defraudacji, wprowadzania do obiegu pieniędzy z handlu narkotykami, korupcji i zwykłego politykierstwa.

Powtarzamy błędy przeszłości, pamiętając jeszcze proces prezydenta Sampera o nielegalne finansowanie jego kampanii i załamanie procesu pokojowego za rządów Pastrany. Trwamy w kryzysie politycznym, gospodarczym i społecznym, a nowa większość parlamentarna i ponownie wybrany prezydent będą tylko go utrwalać. Spodziewam się jednak, że nasz lud zda sobie sprawę z sytuacji, Inaczej historia nigdy nie wybaczy nam naszych błędów.

Autor jest kolumbijskim publicystą.
Tłumaczenie: Maciej Józefowicz 

Na zdjęciu: Urzędujący prezydent Kolumbii, Alvaro Uribe.
Źródło: Departament Obrony USA / Wikimedia Commons

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl