Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Wojna bez końca?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
10-07-2010

 

15-05-2010

 

10-04-2010

  Havel o umowie START

18-12-2009

  Szanse na nowy START

27-11-2009

 

06-11-2009

  Rosja strofuje Sikorskiego

28-09-2009

 

+ zobacz więcej

Wojna bez końca? 

01-10-2003

  Autor: Krzysztof Siwek

Podczas niedawnego szczytu amerykasko-rosyjskiego w Camp David, prezydenci George W. Bush i Władimir Putin, wydawali się być zgodni w kwestiach dotyczących współpracy na rzecz stabilizacji w Iraku oraz powstrzymania Iranu przed budową broni nuklearnej.

 

 

Pomijając oczywiste różnice interesów dzielące Rosję i Stany Zjednoczone, światowe media skupiły się na eksponowaniu porozumienia obu pastw, stworzonemu dzięki wspólnemu poparciu dla walki z terroryzmem po 11 września 2001r.
Walka ta jest jednak inaczej interpretowana przez obie strony, co jednocześnie jest wynikiem odmienności celów do jakich dążą Moskwa i Waszyngton.
Prezydent Bush zapewnił wprawdzie, że: „Należy przeciwstawiać się terrorystom, gdziekolwiek szerzą chaos i zniszczenie, także w Czeczenii”, lecz przed spotkaniem w Camp David władze Rosji oskarżały Amerykanów o prowadzenie tajnych negocjacji z reprezentantem czeczeskich separatystów i byłym prezydentem Czeczenii - Zelimchanem Jandarbijewem, mieszkającym w Katarze.
Niezależnie od stopnia prawdziwości tych oskarże, władze USA udzieliły poparcia polityce Moskwy wobec separatystycznej republiki, jednocześnie nie podejmując działa mających na celu zlikwidowanie źródeł finansowania czeczeskiego ruchu oporu.
Zdaniem niektórych analityków, mechanizm wojny na Kaukazie, rozwijający spiralę przemocy zaczyna przypominać konflikt izraelsko-palestyski, którego istnienie wynika raczej z uwarunkowa zewnętrznych niż z bezpośrednich antagonizmów pomiędzy narodowościami.
Jednak nie wszystkie elementy budujące oba ogniska zapalne można ze sobą porównać, tym bardziej, że w przypadku Czeczenii mamy do czynienia z rozwiniętą świadomością odrębności narodowej, nie tylko względem Rosjan ale także innych narodowości z Kaukazu.

Spoglądając bliżej na konflikt na Kaukazie, trudno zidentyfikować tam konkretną i zorganizowaną grupę oporu, stworzoną przez Czeczeców, która miałaby jasno określone plany i cele dotyczące przyszłości swego narodu.
Większość ich sił skupia się wokół polowych dowódców, których wspólnym celem jest zmuszenie wojsk rosyjskich do odwrotu z Czeczenii, jednak dalsze założenia precyzujące kształt pastwa są niezmiernie zróżnicowane. 
Niektórzy politycy czeczescy jak obalony prezydent Asłan Maschadow, a także Ahmed Zakajew, były Minister Spraw Zagranicznych Alias Ahmadow (który kilkakrotnie spotykał się z przedstawicielami Departamentu Stanu USA) i Mowładi Udugow (były Minister Informacji, a dziś zarządzający czeczeskimi stronami internetowymi), podkreślają wyłącznie narodowy charakter walki o niepodległość, odrzucając islamski ekstremizm.
Drugą grupę stanowią radykałowie, dążący do oparcia pastwa na prawie szariatu, sprzymierzeni ze skrajnymi ugrupowaniami z Bliskiego Wschodu, które przysyłają do Czeczenii grupy swoich bojowników.
Zjawiskiem zauważalnym i rozszerzającym się w miarę eskalacji konfliktu zarówno w Palestynie jak i w Czeczenii, jest rosnące znaczenie ruchów radykalnych, którym warto poświęcić więcej uwagi.
Jedną z najważniejszych postaci kierujących ekstremistami na terenie Czeczenii jest Szamil Basajew, były pracownik rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, później blisko współpracujący z pochodzącym z Jordanii weteranem wojny afgaskiej - Samirem Salehem Abdullahem Al.-Suwailem, znanym bliżej pod pseudonimem Ibn Ul-Chattab, z którym to kierowali m.in. wyprawą na Dagestan w sierpniu 1999r.
„Operacja Dżihad” , miała być ich zdaniem pierwszym krokiem do utworzenia pastwa islamskiego na południu Rosji, ale w efekcie doprowadziła do ponownego wkroczenia wojsk rosyjskich do Czeczenii.
Przeszłość Basajewa oraz zadania jakie wykonuje dziś pozostawiają wiele znaków zapytania, pozornie niwelowanych przez pojmowanie jego osoby jako wywodzącego się z nikąd kaukaskiego „Che Guevarę”.
W 1994r. Basajew przebywał w Pakistanie gdzie miał spotkać się z funkcjonariuszami ISI, po czym przeszedł szkolenie w taktykach partyzanckich w obozie Amir Muawia w afgaskiej prowincji Khost.
W lipcu tego samego roku, Basajewa przeniesiono do obozu Markaz-i-Dawar w Pakistanie, gdzie spotkał się z Ministrem Obrony-Gen. Aftabem Szahbanem Miranim, Ministrem Spraw Wewnętrznych-Gen. Naserullahem Babarem i dyrektorem sekcji ISI zajmującej się wsparciem dla organizacji islamskich-Gen. Javedem Aszrafem. Także w Pakistanie poznał Chattaba, którego w kwietniu 2002 roku zlikwidowały rosyjskie służby specjalne. 
Rok 1995 miał już przynieść Basajewowi rozgłos, dzięki śmiałym akcjom prowadzonym przeciwko rosyjskim siłom federalnym.

Według Yossefa Bodansky, dyrektora Wydziału ds. Terroryzmu w amerykaskim Kongresie, w 1996r. na tajnym spotkaniu w Mogadiszu w Somalii, zorganizowanym z inicjatywy Hezbollahu i Osamy Ibn Ladena zebrali się wysocy funkcjonariusze iraskich i pakistaskich służb specjalnych, którzy mieli zadecydować o dalszych krokach dotyczących Czeczenii.
Natomiast od 1998r. wzrosło na Kaukazie zaangażowanie ugrupowa wchodzących w skład utworzonego przez Ibn Ladena Międzynarodowego Frontu Islamskiego (IIF), głównie Harkat ul-Mudżahedin (HUM) oraz Harkat ul-Dżihad-Al-Islami (HUJI).
Zdaniem pakistaskiego dziennikarza Khaleda Ahmeda, operacjom zarówno w Azji Środkowej jak i na Kaukazie przewodzą dowódcy z HUJI i weterani wojny afgaskiej z lat 1980-89, którzy do 2001r. byli blisko związani z afgaskimi Talibami i przeprowadzali nawet szkolenia ich żołnierzy na polecenie ISI, korzystając z sieci pakistaskich szkół koranicznych i obozów.
W Uzbekistanie dowódcą HUJI był Szejk Muhammad Tahir al-Faruk, walczący z siłami rządowymi prezydenta Islama Karimowa, który do 2001r. dysponował zapleczem w Afganistanie, lecz w następstwie amerykaskiego ataku na Afganistan, zmuszony był wycofać część sił do Pakistanu.
W obszarze Doliny Fergaskiej oddziałom HUJI przewodzi także Khalid Irszad Tiwana, mający pod swym dowództwem także bojowników w Tadżykistanie i koordynujące swe działania z Dżumą Namanganim i Tahirem Juldaszewem.
Za operacje w Czeczenii jest natomiast odpowiedzialny dowódca imieniem Hidajatullah, który kierował jednym z siedmiu obozów szkoleniowych dla partyzantów w regionie Serże Jurt, podczas gdy drugi prowadzony był przez Chattaba.
Po śmierci tego ostatniego, dowództwo nad oddziałami ochotników z krajów arabskich przejął Abu Valid, pochodzący z Jordanii, podobnie jak Chattab.
W przeciwiestwie do bojowników z HUJI i HUM, żołnierze Chattaba i Abu Valida, jak również oni sami, są potomkami czeczeskich emigrantów zwanych Mohadżirami (uchodźcami). 
Po wojnie rosyjsko-czeczeskiej z lat 1817-1864 tysiące uchodźców zamieszkało w krajach Zatoki Perskiej, Turcji, Jordanii, Arabii Saudyjskiej, Egipcie, a także Syrii i wielu mieszka tam do dzisiaj. 

Stopie zależności zarówno Abu Valida jak i Zelimchana Jandarbijewa, przebywającego w Katarze i chwalącego się bliską znajomością z przywódcą Talibów Mułłą Omarem, od powiązanych z Pakistanem ugrupowa HUM i HUJI pozostaje niejasny jednak ich bojownicy 
prowadzili operacje wojskowe wspólnie z ocenianymi łącznie na 6 tysięcy ludzi, wywodzącymi się z krajów arabskich weteranami wojny afgaskiej.
Wpływ ugrupowa z Bliskiego Wschodu na konflikt w Czeczenii widać choćby w pojawieniu się raczej niespotykanego tam wcześniej zjawiska szahidyzmu czyli mówiąc wprost-misji samobójczych. 
Tego typu ataki pojawiły się niemal równolegle z tymi, które po raz pierwszy wystąpiły w 1999r. w indyjskiej części Kaszmiru, rok po przyłączeniu się kaszmirskich organizacji islamskich do IIF.

Większą część finansowych kosztów szkolenia i wyposażenia arabskich bojowników w Czeczenii pokrywa Arabia Saudyjska, zasilając pakistaskie organizacje Dżamaat-e-Islami (JEI) oraz Dżamiat-ul-Ulema-e-Islam, które z kolei przekazują fundusze stowarzyszonym zbrojnym grupom: HUM, HUJI oraz Tablighi Dżamaat. 
Inną drogą przesyłania pieniędzy są organizacje charytatywne takie jak Światowa Fundacja Pomocy i Al-Haramajn.
Tymczasem w Pakistanie koalicja złożona z sześciu islamskich partii Muttahida Madżlis-e-Amal (MMA), która od wyborów w 2002r. rządzi Prowincją Północno-Zachodniego Pogranicza zapowiada udzielenie pomocy czeczeskiemu ruchowi oporu, co ma być jednocześnie realizacją przedwyborczych obietnic.

Polityka popierania zbrojnych ruchów islamskich przez Pakistan i Arabię Saudyjską ma już dość długą tradycję, jednak z wieloletniego doświadczenia wynika również, że najczęściej działania te cieszyły się poparciem Waszyngtonu lub co najmniej przyzwalano na ich kontynuację.
Dla władz w Rijadzie i Islamabadzie, kierowanie ugrupowa potencjalnie zagrażających ich pozycji na cele znajdujące się daleko poza własnym terytorium to najwygodniejsze rozwiązanie służące zachowaniu wewnętrznego bezpieczestwa.
W tym konkretnym przypadku koncentracja wojskowa Rosji na południu służy też niewątpliwie wielu krajom europejskim, których pozycja byłaby zagrożona przez możliwą ekspansję Moskwy w kierunku zachodnim i na Bałkany.
Z drugiej strony konflikt na Kaukazie należy rozpatrywać jako rywalizację o dostęp do zasobów naturalnych Morza Kaspijskiego, szczególnie zaś ropy i gazu w Azerbejdżanie i Turkmenistanie.
Utrzymanie niezwykle istotnych pod względem strategicznym obszarów Czeczenii i Dagestanu jest dla Rosji warunkiem pozwalającym na zachowanie wpływu na decyzje mocarstw dotyczące wydobycia i wyboru dróg transportu surowców z rejonu Baku w Azerbejdżanie. 
Z kolei warunkiem utrzymania znaczenia politycznego Rosji w regionie, jest zachowanie stałej i silnej obecności wojskowej na północnym Kaukazie (a więc także utrzymanie stanu konfliktu) bowiem właśnie przez terytorium Dagestanu i Czeczenii przebiega ważny gazociąg z Azerbejdżanu.
Korytarze dla rurociągów, które mają transportować ropę i gaz z rejonu M.Kaspijskiego wydają się kluczowymi czynnikami, które wywołują międzynarodowe zainteresowanie tą częścią świata.
Przekłada się to na będący w stanie realizacji plan budowy rurociągu ropy naftowej na trasie od Baku do Ceyhan w Turcji nad M. Śródziemnym, przy czym należy zaznaczyć, że dla Rosji wszelki projekt wykluczający transport surowców przez jej terytorium jest zagrożeniem dla gospodarczych interesów. 
Proponowana przez Moskwę trasa od M.Kaspijskiego przebiegałaby starą drogą od Baku przez północny Kaukaz do Noworossyjska albo do Ceyhan lub drugi wariant z początkiem na dagestaskim wybrzeżu.
Zachodnie korporacje, głównie ze Stanów Zjednoczonych preferują jednak drogę po południowej stronie Kaukazu, wiodącą przez Gruzję, co równocześnie wymaga związania sił Rosji na północy, ustabilizowania sytuacji politycznej w Azerbejdżanie i utrzymania pokoju we wschodniej Turcji.
Przybycie do Gruzji amerykaskich doradców wojskowych w ramach pomocy w walce z terroryzmem wydaje się być jednym z kroków prowadzących do ścisłej współpracy między Waszyngtonem, a Tbilisi, jednak przyszłość projektu Baku-Ceyhan zależy także od rozwoju wydarze w Azerbejdżanie i następcy prezydenta Alijewa.
Współpraca amerykasko-rosyjska po 11 września 2001r. była konieczna dla prowadzonej przez USA wojny przeciwko Talibom, i jednoczesnego zainstalowania amerykaskich baz wojskowych w Uzbekistanie i Kirgistanie.
Odstąpienie przez Rosję części swych wpływów w Azji Środkowej na rzecz Waszyngtonu nie jest równoznaczne z całkowitą rezygnacją z walki o surowce lecz co najwyżej zgodą na wspólne przedsięwzięcia w zakresie rozbudowy sieci energetycznej.
Trudno dziś ocenić trwałość tej współpracy lecz niewykluczone, że zakoczy się ona wraz z kocem wojny z terroryzmem i utrwaleniem nowego porządku na Bliskim Wschodzie.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl