A przecież demokracja w Szwecji jest taka jak w Polsce, Włoszech, Francji – ministrowie finansów bywają wyśmiewani, politykom zdarza się zbłaźnić przed kamerami, od czasu do czasu ktoś gdzieś postrzeli jakąś „wielką szychę”, od czasu do czasu wypływają jakieś afery. Część obieralnych funkcji jest „dziedziczna” (tyle że w Polsce nie po mieczu, a po kolorze legitymacji). Nie ma w szwedzkiej demokracji niż zadziwiającego, poza jednym szczegółem.
Szwecja pretenduje do krajów „nowoczesnej” demokracji – demokracji weryfikującej trochę założenia pierwotne, potrafiącej dostosować się do czasów. Charakteryzuje się ona tym, że w sytuacjach, w których wiedza ekspertów jest niezbędna, to po tą wiedzę się sięga. Kandydatów na polityków nie wybiera się za wiedzę – od niej są gabinety polityczne. Politycy mają być blisko społeczeństwa, tłumaczyć, reprezentować, rozmawiać. Premier Göran Persson nie zna się na ekonomii? Nie każdy może się znać na wszystkim, dlatego chwała mu za to, że kiedy czegoś nie wie, potrafi się do tego przyznać i poprosić o radę kogoś kto wiedzę w danym temacie posiada (lepsze to niż polscy ministrowie – specjaliści od wszystkiego). Podobnie funkcjonuje demokracja w Stanach Zjednoczonych – czy prezydent Bush Jr. jest specjalistą od spraw astronomii, prawa międzynarodowego i ekonomii? Nie. Demokracja ewoluuje w kierunku przejmowania ciężaru władzy przez fachowców, a zostawienia funkcji reprezentacyjnych jednej, wybieranej osobie. Decyzja podejmowana jest w gronie ekspertów, a przedstawiana do ogłoszenia osobie wybranej przez naród.
A fakt kupowania przez Króla i Królową słoików w IKEI? Jest jedynie dogłębnym pokazaniem tej prawdziwej demokracji, jej istoty – jesteśmy równi - wszyscy, bez wyjątku. Może Królowa robi dżemy jak tysiące kobiet w Szwecji. Kupujemy w IKEI bo cenimy sobie jakość i jej szwedzki charakter. A to że nazywają nas królem i królową? To tak samo jak kogoś nazywają prezesem albo sprzątaczką, taki fach można by rzec...
Premier rozmawiał z kimś 300m od miejsca zabójstwa Palmego? Pamięć pozostaje, ale przeszłość nie może determinować życia współczesnych – owszem, może uczyć, pokazywać pewne kierunki działań, ale ostateczna decyzja i tak należy do teraźniejszości. Jeżeli pan Krzysztof chciałby się przejmować miejscami zabójstw, to już niedługo nie mógłby w ogóle wjechać do Warszawy i kilku innych miast lub skorzystać z większych dyskotek na terenie naszego kraju.
Byłam w Szwecji, też przechadzałam się po ulicach i kto wie, może spotkałam króla i królową lub ministrów – nie potrafię powiedzieć, bo byłam wtedy jeszcze zbyt młoda, by rozpoznawać osobistości życia publicznego. To co mnie zachwyciło to otwartość Szwedów na obcych, przyjezdnych. Nigdy nie miałam problemu z trafieniem gdziekolwiek, uśmiechano się do mnie i pokazywano drogę, czasami zatrzymywałam się na chwilę i z nieznajomą osobą rozmawiałam o tym skąd jestem i co w Szwecji mi się podoba. Możliwe, że jest to cecha wszystkich Skandynawów – z Danii wywiozłam podobnie miłe wspomnienia. Teraz obawiam się, że ta szwedzka gościnność się zmieni, podobnie jak zmieniło się amerykańskie podejście do świata po 11 września.
O czym można pisać po tragicznej śmierci Anny Lindh? Czy o tym, że ludzie mieli dostęp do wybranych przedstawicieli w każdym momencie, a teraz byle gest będzie się kończył interwencją ochroniarza? O tym, że idea demokracji realizowana w Szwecji – wszyscy są równi wobec prawa – teraz zamieni się w to co się dzieje w Polsce – wszyscy równi, ale rządzący równiejsi? O tym że „Premier wygłosił łamiącym się głosem krótki komunikat i nie odpowiedział na pytania dziennikarzy” bo eksperci nie wymyślili co zrobić? A może po prostu czuł bezsilność wobec tak głupiej śmierci, tak niepotrzebnej, tak bolesnej i nie mógł więcej powiedzieć? Ot, zwykłe ludzkie wzruszenie.
Nie zawiodła demokracja, zawiódł człowiek.