Milionowy naród, który od wielu lat pozostaje w stanie wojny z największym - i jedynym, bo otaczającym cały kraj - sąsiadem. O co tak naprawdę walczą Czeczeni?
O wolność. Ten najwyższy z ideałów narodowych, patriotyczny obowiązek i historyczną konieczność. Powstaje jednak pytanie, co by było gdyby...
Zakładając powstanie niezależnej Czeczenii otrzymujemy groteskową sytuację. Ze względu bowiem na swoje położenie geopolityczne, Czeczeni nie mają innego wyjścia, jak zacieśniać stosunki ze znienawidzonym wrogiem. Jak większość dawnych poradzieckich republik, tak i oni cierpieć będą biedę i nędzę, szerzyć będzie się bezrobocie, a niedawna wojna zaopatrzy szczodrze wszelkiej maści kryminalistów. Milionowy narodek poniewczasie dojdzie do tej samej decyzji, jaką podjęła Białoruś - jedynym wyjściem jest ponowne połączenie się z dawną "matuszką Rossiją".
Na chwilę obecną jednak konflikt nie ma szans na rozwiązanie. Doświadczenia na Bliskim Wschodzie pozwalają sądzić, że w każdym punkcie zapalnym ziemi po jakimś czasie uda się doprowadzić do zalążków procesu pokojowego. Nawet IRA, kiedy odłożyła broń i zasiadła wespół z Anglikami do stołu rokowań uzyskała większe ustępstwa niż podczas lat walki i okrucieństwa, terroru i rozlewu krwi. Być może, że za jakiś czas także Czeczeni i Rosjanie osiągną porozumienie i odłożą broń. Ile jednak niewinnych ofiar ze strony zarówno czeczeńskiej, jaki rosyjskiej poniesie niezasłużoną śmierć?
Trzeba dodać, gwoli sprawiedliwości, że Rosjanie nie ułatwiają niczego. Ich wojska obchodzą się z Czeczenami okrutnie, to zaś co otrzymują, to odwet na zasadzie rozpaczliwych ataków, mających zmusić społeczeństwo rosyjskie do wyrażenia swojego niezadowolenia i odebrania poparcia prezydentowi Putinowi. Oglądając wywiady z szarymi ludźmi zaraz po ataku na teatr w Moskwie odniosłem jednak wrażenie, że Czeczeni osiągnęli skutek dokładnie przeciwny - ich ataki na ludność cywilną stały się źródłem nienawiści całego społeczeństwa rosyjskiego do Czeczenów. Tym większe staje się poparcie dla Putina i tym trudniejsze jest położenie walczącego narodku.
Ostatni atak w Osetii Północnej, w Mozdoku, gdzie zginęło 35 niewinnych osób, przysporzy kolejnych kłopotów bardziej pokojowej frakcji Czeczenów, którzy pragnęliby zapewne cywilizowanego rozwiązania ich problemu, na drodze negocjacji i spokojnych rozmów.
Jedno jest pewne - od 1991 roku, czyli od początku walk zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi po obydwu stronach, a ponad 160 tysięcy Czeczenów zostało bez dachu nad głową. Na dobrą sprawę nie wiadomo po co, gdyż świat jednoczy się i fala scalania nie ominie także dawnych terenów ZSRR. Bez tworzenia z innymi jedności nie ma bowiem szans na realne istnienie, zwłaszcza kiedy jest się krajem tak niewielkim i mającym stosunkowo mało do zaoferowania za to z wielkim ryzykiem.
Autor: Adam Bukowski