Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Wywiady / Nie rozróżniać koloru dyktatur               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
26-07-2009

 

29-05-2009

 

20-05-2009

 

05-02-2009

 

17-01-2009

  Kolejni doradcy prezydenta

04-09-2006

  Bugaj odchodzi z UP

+ zobacz więcej

Nie rozróżniać koloru dyktatur 

05-04-2006

  Autor: Waldemar Gojtowski

Słuchając dziś działaczy SLD, krytykujących PiS, można dojść do wniosku, że dobrze już było. A tak naprawdę nie było. Problem polega na tym, że PiS ze swoimi pomysłami wchodzi w dużym stopniu w buty SLD - mówi w wywiadze dla e-Polityki.pl Ryszard Bugaj, twórca, a od niedawna znów jeden z liderów Unii Pracy.

 

 

Od miesiąca media rozpisują się o powrocie Ryszarda Bugaja do polityki. Czy to jest prawdziwy powrót? Czy Ryszard Bugaj nigdy nie zniknął ze sceny politycznej?

Wróciłem do polityki partyjnej. Choć zachowywałem również pewną obecność w debatach, sporach. W sensie organizacyjnym, jest to raczej próba powrotu, bo nie wiem, czym to się skończy. Ta próba ma swoją szczególną motywację. W Polsce po raz pierwszy od 15 lat doszliśmy do sytuacji w najwyższym stopniu niepokojącej, kiedy scena polityczna może się spolaryzować. Nie w sposób, w jaki polaryzuje się normalnie w Europie, czyli według podziału lewica – prawica, ale między dwoma prawicami: konserwatywną i liberalną. Oczywiście nie chciałbym, aby do takiego podziału doszło. To, co działo się nominalnie pod sztandarem lewicy, a co z tożsamością lewicową miało małe związki, czyli cała działalność Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale także Unii Pracy,   znalazło się na samym dnie i jest to drugi powód mojego powrotu. Może być to źródłem pewnego optymizmu, gdyż można spróbować odbić się od tego dna.

Co zrobić, by odbić się od dna?

Wydaje się, że postawić należy trzy problemy. Podstawowym jest wiarygodność. Jest to duży problem. Gdy patrzę na Sojusz Lewicy Demokratycznej, oczywiście nieco mniej na Unię Pracy, to nadal widzę wpływowych ludzi, których twarze nie będą lewicowej opcji dostarczać wiarygodności. Są to twarze uwikłane w poprzednią politykę, albo zgoła w PRL. Z drugiej strony jest też trochę ludzi, którzy odeszli i teraz wracają, a mogą być wiarygodną twarzą lewicy. Choć z rzadka są to ludzie szczególnie znani. Inną sprawą jest kwestia powrotu do autentycznie lewicowej tożsamości. Tożsamości, która odbudowałaby „nogę społeczną”. Do tej pory, jeśli lewica miała swoją tożsamość, to jedynie na „nodze kulturowej”. Aborcja, sprawa gejów, rozwiązania dotyczące wymiaru sprawiedliwości... Natomiast była zupełnie nieobecna, liberalna, jeśli chodzi o „nogę społeczną”. To, co robił rząd Millera jest ewidentnym tego przykładem. Zresztą później lewicowy premier i wicepremier przeszli do partii otwarcie liberalnej – mam na myśli Belkę i Hausnera.

Tu pojawia się główny problem. Czy wspólna koalicja z partiami lewicowymi czy lewicującymi jest sposobem na odbudowanie tożsamości?

Uważam, że potrzebne jest budowanie opcji lewicowej, a nie centrolewicowej. Jeżeli chce się mieć szansę w obliczu pomysłów PiS- u, to należy mieć propozycje dla ludzi, którzy przegrali. Jest to naturalne pole aktywności normalnej lewicy. Tych ludzi jest w Polsce dużo. Oczywiście, część z nich przegrała, bo była choćby leniwa...

To jest właśnie język liberałów.

... ale z drugiej strony, ogromna część przegrała tylko dlatego, że w tym systemie po prostu się przegrywa, nawet jeśli robi się duże starania, by nie przegrać. Jeśli w tych warunkach ktoś chce budować opcję demokratyczną – a tak chce chyba robić Marek Borowski – to moim zdaniem, jest ona skazana na porażkę. Nie tylko dlatego nie chcę się w nią wpisywać. Mam dodatkowo diametralnie inne poglądy. Chodzi mi w polityce o coś innego. Trzecim problemem, jaki trzeba poruszyć, jest sprawa stosunku lewicy do przeszłości. To powinno być stanowisko nie uwikłane w „kłopoty znajomych”. Stanowisko, które wraca do pryncypialnych ocen porządku komunistycznego. Możemy i powinniśmy tego samego wymagać od prawicy. Ostatnio nasz parlament podejmuje uchwałę w sprawie Białorusi. Jednak należy pamiętać, że to Marek Jurek woził ryngraf Matki Boskiej do Pinocheta [chodzi o wizytę Marka Jurka podczas aresztu domowego gen. Pinocheta w Londynie – przyp. WG]. Albo jest się zwolennikiem wolności, albo nie. Tu nie ma porównania. Łukaszenko jest „małym autorytarystą”, ale nie morduje masowo ludzi jak Pinochet. Lewica, jeśli mówi krytycznie o zwolennikach Pinocheta, powinna umieć skrytykować również zwolenników Fidela Castro. Musi być w kwestii praw człowieka całkowitym daltonistą – nie rozróżniać koloru dyktatur.

Jak lewica może rywalizować z Prawem i Sprawiedliwością, które zagarnęło część haseł należących, jak się wydawało, niezbywalnie do niej?   

Nie neguję tego problemu, ale oni zagarnęli raczej hasła niż praktykę. Program tego rządu nie wykrystalizował się, chyba nie wiedzą, co mają zrobić w sprawach społecznych i gospodarczych. Z jednej strony są hasła w rodzaju solidarnej Rzeczpospolitej, a z drugiej Zyta Gilowska i Centrum im. Adama Smitha. W sprawach społeczno – gospodarczych program PiS – u nosi cechy populizmu. Populizm w moim przekonaniu jest rodzajem polityki, która proponuje rzeczy niemożliwe do realizacji. Mówią o ulgach z tytułu wychowania dzieci, pod czym podpisuję się obydwoma rękoma, a jednocześnie chcą zmniejszyć – wcale niewysoką – górną stawkę podatku dochodowego. Stawiają i świeczkę Panu Bogu, i ogarek diabłu. Tych dwóch płomieni nie da się jednak podtrzymać. Poza tym w kwestiach społeczno – gospodarczych lewica ma inny punkt widzenia niż socjalna prawica – oni skierowani są całkowicie na opiekuńczość wobec rodziny, za czym idzie cała obudowa prawna. Temu trzeba się przeciwstawić. Chciałbym takiej polityki państwa, ale niekoniecznie musi mieć ona barwy narodowe. Trudno zgodzić się z oceną, że jeśli biznesmen jest polski i nie płaci podatków to jest dobry, a jeśli zagraniczny i czyni to samo – zły. Trzeba to równoważyć. Nie wiem, czy uda się skonsolidować lewicę wokół pewnego lewicowego minimum i do tego nadać skuteczny komunikat. Obywatele są bezustannie podniecani różnymi sensacjami. A to Lepperem, a to terminem wyborów. Tym, kto co na kogo powiedział, kto miał dziadka w Wehrmachcie, a kto był dobrym patriotą. Z tej debaty giną w dużym stopniu kwestie kluczowe.

Na ostatnim spotkaniu w Chorzowie można było odnieść wrażenie, że koalicja samorządowa jest już zdecydowana. Czy jest tak w rzeczywistości?

To wrażenie może wynikać z uproszczonej relacji. Na pewno będę obstawał przy tym, że koalicja musi mieć przesłanki merytoryczno – programowe. Można ją tworzyć wokół programu, a w żadnym wypadku tylko wokół Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Organizacyjnie i liczebnie są z pewnością największą grupą, ale są też największym wyrzutem sumienia sensownej lewicy.

SLD ciągle się zmienia, już się zmienił, czy tak naprawdę nic się nie zmieniło?

Myślę, że jest w trakcie. Nie można powiedzieć, że nic się nie zmieniło – to byłoby niesprawiedliwe. Pytanie, czy te zmiany pójdą dostatecznie daleko, czy się nie cofną, pozostaje ciągle otwarte. Choćby ostatnia Rada Krajowa była powrotem takich aktorów, jak Leszek Miller. Tacy aktorzy powinni być wykluczeni z gry po lewej stronie. Jeśli oni mają być w tej grze czynni, to nie warto jej prowadzić.

Dzięki takim bohaterom trzeba dziś odbudowywać wiarygodność?

Nie wiem, czy jest coś do odbudowania. Słuchając dziś działaczy SLD, krytykujących PiS, można dojść do wniosku, że dobrze już było. A tak naprawdę nie było. Problem polega na tym, że PiS ze swoimi pomysłami wchodzi w dużym stopniu w buty SLD. Sojusz pilnował radia i telewizji i oni czynią to samo. Podobnie jest w kwestii służb specjalnych. Nie należy mówić PiS – owi, że dobrze już było, tylko, że to nie jest naprawa.

Wśród działaczy SLD można usłyszeć prognozy, że „było dobrze, jest źle, ale będzie znowu dobrze, bo w 2009 wygramy wybory”.

Dobrze i źle to zawsze sprawa względna. Nie wykluczam, że po przejściach jakieś nauki to środowisko wyciągnęło. Jeżeli PiS będzie nadal brnął w pomysły półautorytarne, nie będzie miał koncepcji społeczno – gospodarczej, to może się okazać, że częściowo zreformowany Sojusz będzie czymś lepszym. Wydaje się, że bliżej im jednak teraz do statusu pomocnika Platformy. Jeśli tak się stanie, będzie to koniec lewicy na długi czas.  

Elektorat Unii Pracy, a wydaje się, że taki jeszcze istnieje, ma się spodziewać teraz wyjścia z marginesu? Czego mają oczekiwać wyborcy?

Próbowałem sygnalizować UP, by zerwała z Sojuszem, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki, że nie tylko nie jest solidną firmą, ale przede wszystkim otworzył drogę tym wszystkim szmaciakom, którzy chcieli zrobić skok na kasę. Zrywając więzi, było wtedy bardzo łatwo odbudować poparcie dla UP. Dziś jest to bardzo trudne, gdyż Unia została przede wszystkim zapomniana. Podstawowe wyzwanie, przed którym stoimy, to przypomnieć się publiczności. Niekoniecznie z ostatniego okresu, z wcześniejszych czasów. Nie wiem, czy to się powiedzie.

Źródło zdjęcia: serwis dla prasy na stronie www.tvbiznes.pl

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  energetyka

(~janusz, 22-05-2006 21:08)

Opis:

  Nie rozrozniac kolorow.... [ 6 ]

(~JOTBE, 12-04-2006 23:47)

Opis: Dziwie sie,ze Unia Pracy przygarnela z powrotem tego niby polityka ktoremu obsesyjna niechec do SLD zaciemnia widzenie rzeczywistisci.Czy ktos taki moze byc politykiem?

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl