Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Historia / Nigdy więcej               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
24-03-2006

 

19-03-2006

 

11-12-2007

 

10-12-2007

  Kronika wyborcza: listopad 2007

29-10-2007

  "Lady Botox" prezydentem Argentyny?

28-10-2007

 

25-05-2006

  Polityczny Mundial: Argentyna

+ zobacz więcej

Nigdy więcej 

23-03-2006

  Autor: Iwona Olifirowicz

"Przykładowe metody tortur, opisane w raporcie „Nunca Mas”: rażenie prądem najbardziej wrażliwych części ciała [...], torturowanie dzieci w obecności rodziców [...], wypalania na skórze, zrywanie paznokci, polewanie skatowanego ciała osoloną wodą, gwałty, fikcyjne egzekucje." (Artur Domosławski, "Gorączka latynoamerykańska"). Taka była dyktatura wojskowa w Argentynie.

 

 

Aby zrozumieć wojskowy zamach stanu w wariancie argentyńskim, należy cofnąć się do lat czterdziestych, w których kraj ten doświadczył jednej z najbardziej spektakularnych form populizmu w XX wieku – peronizmu. Korzystając z doskonałej koniunktury gospodarczej oraz ogromnego bogactwa, jakiego Argentyna dorobiła się w czasie i po drugiej wojnie światowej eksportując artykuły żywnościowe (mięso, zboże) do zrujnowanej Europy, Juan Peron rozpoczął „politykę” beztroskiego rozdawania pieniędzy i , zyskując sobie dozgonną miłość warstw najuboższych. Upaństwawiając prawie wszystko, argentyński prezydent wraz z legendarną małżonką Evitą prowadzili nieprawdopodobnie rozrzutną politykę społeczną, nie przejmując się zbytnio przyszłością ekonomiczna państwa.

Oprócz sprawiedliwości czy polityki „dla” ludu jednym z czołowych haseł peronizmu był osobliwy nacjonalizm i niechęć do Stanów Zjednoczonych – ambitny prezydent nie utożsamiał się ani z Wielkim Bratem ani ze Związkiem Radzieckim. W Europie rozpływano się w zachwytach nad swoistą Trzecią Drogą, stworzoną przez niezwykle popularną parę prezydencką.

Oczywiście szybko odezwały się głosy krytykujące nowy porządek społeczny, łatwo się domyśleć, że były to głosy przedstawicieli klasy wyższej, którzy nie mogli się pogodzić z „awansem” dotychczas pogardzanej przez nich biedoty. Cechą charakterystyczną argentyńskiej sceny politycznej jest niezwykle ostry radykalizm – albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Nie ma nic pośrodku. Ta polaryzacja poglądów zawsze doprowadzała kraj do konfliktów wewnętrznych, nie inaczej było i tym razem.

Antyperoniści usunęli caudillo w 1955 roku i zmusili do udania się na emigrację. Kraj wszedł w epokę krótkotrwałych, niestabilnych rządów (cywili na przemian z wojskowymi), rozpoczęła się fala przemocy, której kulminacja były lata siedemdziesiąte.

Wśród licznych partyzantek, jakie powstały w tamtym okresie, na uwagę zasługuje zwłaszcza montoneros, partyzantka peronistów, domagająca się powrotu ukochanego wodza. Caudillo wrócił w 1973 roku, ale słaby i schorowany, nie dotrzymywał kroku młodym, żądnym krwi radykałom. Konflikt w łonie peronistów był nieunikniony – następuje śmiertelna walka na wyniszczenie między montoneros a szwadronem śmierci Potróje A (Argentyński Sojusz Antykomunistyczny), powołanym przez współpracownika Perona Lopeza Regę. Rozpoczyna się walka na wyniszczenie, którą „przerywa” dopiero wojskowy zamach stanu.

Junta generałów: Jorge Rafaela Videli, E. Massery i O. Agostiego przejęła władzę 24 marca 1976 roku. Tak, jak w przypadku Brazylii wiekszość ludzi ogarnęła euforia, uważali, że wreszcie zapanuje porządek i do domów powrócą w końcu desaparecido, czyli „zniknięci”, osoby, które w tajemniczych okolicznościach po prostu zaginęły.

Horror jednak dopiero się zaczął – szacuje się, że przez siedem lat rządów junty wojskowej w Argentynie „zniknęło” trzydzieści tysięcy osób, setki dzieci, które aresztowane kobiety urodziły w więzieniach, zostały nielegalnie adoptowane przez zamożne bezdzietne rodziny, kto mógł ratował się ucieczką z kraju.

Jedną z ponurych wizytówek tamtego okresu była tzw. „noc ołówków” z 15/16 września 1976 roku, podczas której zatrzymano grupę młodzieży (szesnasto- i siedemnastolatków), których jedynym przewinieniem była działalność w ruchu uczniowskim i protest przeciwko podwyżce szkolnych biletów autobusowych. Oficjalnie nigdy nie postawiono im zarzutów ani nie wytoczono procesu. Większość z porwanych uczniów po ciągnących się tygodniami, nieludzkich torturach zmarło. Można tylko podejrzewać, że w ciągu tych siedmiu lat takich nocy były setki.

Paradoksem jest, że pomimo, iż wieści o „znikniętych”, o swoistych obozach koncentracyjnych krążyły wśród społeczeństwa, wielu ludzi nadal ufało władzy wojskowej, do częstych należały takie oto przypadki: „dzieci opowiadały rodzicom o swojej działalności w związku uczniowskim, albo w innej grupie, a ci, chcąc uspokoić i siebie, i dzieci, prowadzili je na komisariat, żeby wyklarować sytuację, poinformować władze, że nigdzie nie działają. Dzieciaki znikały natychmiast, na tym samym komisariacie [...]. Nie pamiętam, ile było samobójstw rodziców, którzy w ten sposób, zupełnie nieświadomie, zaprowadzili dzieci na rzeź” .

Cichym wspólnikiem junty był argentyński Kościół, który w przerażającej większości jeśli nie pomagał, to w najlepszym razie przymykał oczy i udawał, że nie widzi wojskowych zbrodni. Było to dodatkowym elementem wspierającym autorytet władzy generałów.

Bezpośrednią przyczyną upadku reżimu była porażka w wojnie o Malwiny (Falklandy), w której to junta kreowała się na obrońcę narodu, przelewającą krew dla dobra ojczyzny. Wiadomo jednak, że przyczynił się do tego również kryzys gospodarczy, spowodowany nieodpowiedzialną i krótkowzroczną polityką generałów. Profesor Romero uważa, że podstawowym błędem było zbyt szybkie otwarcie gospodarki, które przyniosło korzyści tylko najbogatszym. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Do tych elementów dochodzi jeszcze spór w samym łonie wojskowych, którzy po kompromitującej porażce z Wielką Brytanią w panice próbowali ratować swoją uprzywilejowaną pozycję, wymyślając coraz to bardziej absurdalne wizje kraju. Upadek reżimu był nieuchronny.

Na zdjęciu: generał Jorge Rafael Videla (w środku)
Źródło: Wikipedia Italiano

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl