Zerwać kajdany

25-07-2003

Autor: Krzysztof Wasilewski

Kraje afrykańskie nie należą do najchętniej odwiedzanych przez wielkich tego świata. Region dręczony walkami i kryzysami skutecznie zniechęca do wizyt. Dlatego też wielkim wydarzeniem była podróż prezydenta USA, Georga W.Busha do pięciu krajów tego zapomnianego kontynentu .Za wcześnie jest aby mówić o korzyściach jakie owa wizyta przyniosła. Jedynym oczywistym jej rezultatem jest, jakże potrzebne, nagłośnienie sytuacji panującej w Afryce. Czarny ląd to nie tylko wojny plemienne i kryzysy ekonomiczne. To również wielkie osiągnięcia poszczególnych państw, o których warto się dowiedzieć.

 


Prawie tygodniowa podróż nie posiadała jednego, wyraźnego celu. Punktami poruszanymi na licznych konferencjach były problemy epidemii HIV/AIDS, sytuacja w Liberii i Zimbabwe jak również pokazanie wielu pozytywnych przemian dokonanych przez pozostałe kraje. Bush jako wiodący temat swoich wystąpień uznał przekazanie 15 miliardów dolarów na walkę z HIV/AIDS w ciągu pięciu lat. Wielu komentatorów twierdzi, że to obietnica bez pokrycia. Jeszcze przed wyprawą do Afryki, senat nie zgodził się na zatwierdzenie 3 miliardów zaplanowanych na rok 2004.Zgodził się jedynie na przekazanie niecałej połowy tej sumy na walkę z tą straszliwą epidemią. Mimo to wszyscy zdają sobie sprawę, że kwestia przeznaczenia tych funduszy jest kwestią życia i śmierci dla milionów ludzi.

Obok problemów finansowych często była poruszana sytuacja w Zimbabwe i Liberii. W przypadku pierwszego kraju Bush wymógł na prezydencie RPA, Mbekim, większy nacisk na Mugabe aby ten ustąpił ze stanowiska. Wybór Mbeki nie jest przypadkowy. USA już od wielu lat uważa RPA za kraj mogący stać się regionalnym liderem i stróżem porządku. Podjęty został temat sankcji nałożonych na Zimbabwe jako czynnik mający przyspieszyć dymisję znienawidzonego despoty. Sytuacja przypomina tę w Iraku, gdzie niedawne embargo na iracką ropę odczuli jedynie zwykli obywatele, reżim natomiast prawie nie ucierpiał.

Problem Liberii jest bardziej skomplikowany. Część walczący partyzantów z chęcią przywita interwencję wojsk amerykańskich. Część jednak otwarcie zapowiada walkę z "agresorem". Oznacza to, że zamiast polepszyć położenie nękanych walkami ludzi zbrojna interwencja może rozpocząć kolejną wojnę domową. A Amerykanie nauczeni doświadczeniami z Somalii długo się zastanowią nad zaangażowaniem swoich wojsk w tym niepewnym terenie. Tym bardziej, że sytuacja w Iraku coraz bardziej się komplikuje...

Ale Afryka to nie tylko ciągłe problemy. Bush, jakby w nagrodę za sukcesy, odwiedził te kraje które imponują postępami. Wśród nich znalazły się Senegal, Uganda, Nigeria, RPA i Botswana. Ten ostatni jest najszybciej rozwijającym się krajem świata. Senegal może pochwalić się nie tylko osiągnięciami w piłce nożnej ale również jest zaliczany do najstabilniejszych krajów regionu. Jest również przykładem tolerancji religijnej. Pierwszym prezydentem Senegalu, gdzie 90%społeczeństwa jest muzułmanami, został chrześcijanin. Z kolei Nigeria należy do najważniejszych sojuszników USA w walce z terroryzmem. I, co warte podkreślenia, jest partnerem przewidywalnym. Uganda, jakby na przekór stereotypom, skutecznie walczy z AIDS.W ciągu kilku lat procent zakażonych tym śmiertelnym wirusem z 30 spadł do zaledwie 6. RPA, dzięki specjalnym umowom z USA może eksportować do tego kraju część produktów nie objętych cłem. Pozwala to na stabilny rozwój gospodarczy.

Prezydent Bush w trakcie ostatniej wizyty nie zajmował się tylko obecnymi problemami. Jednym z ważniejszych punktów jego podróży było odwiedzenie Goree Island. Wyspa ta była miejscem gdzie przyszli niewolnicy żegnali się z ukochanym lądem. Słowa przepraszam nie padły, zresztą nie to było zamiarem. Bush chciał pokazać, że Afryka ma niepowtarzalną szansę wyrwania się z kajdan walk, epidemii, kryzysów i stać się w pełni wolnym kontynentem.

Jeśli tak się stanie będzie to najlepszy prezent dla świętującego właśnie 85 urodziny Nelsona Mandeli.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.