Rosja wrogiem silna

23-01-2009

Autor: Krzysztof Wasilewski

Państwa autorytarne potrzebują wroga. Wróg tłumaczy istnienie rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa. Wróg sprawia, że lękliwe społeczeństwo daje się łatwo manipulować. Żaden kraj nie opanował tej strategii lepiej od Rosji.


Dzięki wrogom Rosja nadal żyje. Gdy na horyzoncie pojawia się niebezpieczeństwo kryzysu ekonomicznego czy politycznego, Kreml szuka przyczyn poza granicami kraju. Podczas rządów Borysa Jelcyna, kiedy rosyjska gospodarka pogrążała się w chaosie, takim wrogiem stała się Czeczenia. Znamienne jest, że decydujące działania obu wojen czeczeńskich przypadły na okres przesilenia politycznego w Rosji. Tuż przed wyborami prezydenckimi w 1996 roku oddziały rosyjskie wzmogły działania militarne na terytorium zbuntowanej prowincji. Sukcesy w Czeczeni skutecznie odwróciły uwagę społeczeństwa od kulejącej ekonomii, a Jelcynowi dały przepustkę na drugą kadencję. Trzy lata później kolejna akcja zbrojna na Kaukazie pozwoliła Władimirowi Putinowi zaistnieć w mediach. W kilka miesięcy z mało znanego polityka, Putin stał się ostatnią nadzieją dla pogrążonego w wojnie z czeczeńskimi barbarzyńcami kraju. Mianowanie na prezydenta było tylko naturalną konsekwencją znacznie wcześniej ułożonego planu.

Pierwsze lata XXI wieku były okresem szybkiego rozwoju Rosji. Wysokie ceny ropy i gazu spowodowały niespotykany do tej pory wzrost dochodów prawie wszystkich grup społecznych. Wróg zewnętrzny stał się niepotrzebny, tym bardziej, że rosnąca w potęgę Rosja wydawała się być traktowana przez światowe mocarstwa jak równorzędny partner. Pod rządami Putina, Rosja dołączyła do grupy najbogatszych państw G7, prowadziła samodzielną politykę zagraniczną i rozpoczęła odbudowę dawnego imperium. Po raz pierwszy od wielu lat Rosjanie poczuli dumę z własnego kraju.

Sielanka skończyła się wraz z początkiem kryzysu ekonomicznego. Ceny ropy i gazu spadały na łeb, na szyję, pogrążając państwowe giganty w milionach dolarów długów, a zwykłych Rosjan skazując na wegetację bez nadziei na poprawę losu. Sen o świetlanej przyszłości pękł jak bańka mydlana. Zapaść gospodarcza odbiła się również na pozycji Kremla. Rosnący deficyt budżetowy zmusił władze do podjęcia mało popularnych decyzji, jak ta o drastycznym zwiększeniu cła na importowane samochody. Fala protestów, która przewinęła się przez kraj nie miała sobie równych od wielu lat; żaden wcześniejszy wiec zwołany przez opozycję nie był w stanie zmobilizować tak wielkiej liczby ludzi.

Nic dziwnego, że Kreml postanowił wykorzystać kryzys na swoją korzyść. Podobnie jak w okresie Związku Radzieckiego, również tym razem wrogiem jednoczącym Rosjan miał stać się Zachód. Zadanie to było o tyle łatwe, że faktycznie tąpnięcie w globalnej gospodarce wzięło swój początek w chciwości amerykańskich i europejskich bankierów. Raczkujący kapitalizm rosyjski okazał się znacznie mniej odporny na kryzys niż zachodnie gospodarki, pomimo że liczba toksycznych kredytów była tu o wiele mniejsza niż w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Kreml sprytnie wykorzystał aktualną sytuację na świecie, zrzucając na Zachód odpowiedzialność za wszystkie problemy trapiące Rosję. Jednocześnie przemilczał własne zaniedbania w reformowaniu gospodarki, opartej w znacznej mierze na eksporcie ropy i gazu.

Nie inaczej jest z sporem gazowym z Ukrainą. Choć Europa zdążyła się już przyzwyczaić do corocznych targów pomiędzy Moskwą a Kijowem, to w przeciwieństwie do lat poprzednich, obecny spór nie jest tylko prężeniem muskułów przez Rosję. Tym razem gra idzie o większą stawkę, a mianowicie o przetrwanie rosyjskiej ekipy rządzącej. Im dłużej utrzymuje się napięta sytuacja na granicy z Ukrainą, tym większe szansę Kremla na przekonanie Rosjan, że ich bezpieczeństwo zależy tylko i wyłącznie od obecnej władzy. Każdego dnia państwowe media informują o bezwzględności ukraińskiej strony, wspieranej przez Unię Europejską i sponsorowanej przez Stany Zjednoczone. „Widzicie” – mówi premier Putin – „Jeśli nas zabraknie to Rosja zostanie rozszarpana przez krwiożerczy Zachód”.

Rosyjska recepta na globalny kryzys jest prosta: stworzyć wroga i obwinić go o całe zło. Jak na razie ta metoda zdaje egzamin. Mało kto z Rosjan zwraca uwagę na brak reform, a topniejące rezerwy walutowe czy wzrastające bezrobocie wydają się tracić na znaczeniu w obliczu zewnętrznego zagrożenia. W końcu bezpieczeństwo ojczyzny jest warte każdej ceny.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.