Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Koniec igrzysk, koniec złudzeń               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
29-05-2010

 

09-04-2010

 

02-04-2010

 

01-04-2010

  26 tys. Drzewieckiego

23-03-2010

  Drzewiecki powraca do Polski

28-02-2010

 

27-02-2010

 

+ zobacz więcej

Koniec igrzysk, koniec złudzeń 

28-08-2008

  Autor: Andrzej Gwarda

Mimo tego, że sport nie powinien mieć nic wspólnego z polityką, Polska jest jednym z tych krajów, które tego faktu nie potwierdzają oraz nie stosują się do niego. Liczne głosy, które pojawiły się w mediach na ustach krytyków sportowych oraz dziennikarzy zajmujących się szczegółowo przebiegiem Igrzysk, bardzo często podkreślały osoby odpowiedzialne na ten stan rzeczy.

 

 

Choć wnikliwie starałem się śledzić poszczególne opinie i wypowiedzi, nigdzie nie natrafiłem na choćby jedno słowo krytyki pod adresem sportowców. I słusznie. Oni akurat są najmniej winni, słabego - jakby nie patrzeć - rezultatu medalowego Polski. Jasno sprecyzowane plany Polskiego Komitetu Olimpijskiego z całą stanowczością przekreślały możliwość gorszego startu niż w Atenach w 2004 roku. Pan Nurowski uczciwie obiecał, że w razie niezrealizowania powyższego postulatu poda się do dymisji. Udało się rzutem na taśmę, dzięki kajakarskiej dwójce kobiecej oraz Mai Włoszczowskiej, które w przedostatnim dniu igrzysk zdobyły dwa srebrne medale. W przeciwnym razie, obiecane przez ministra Drzewieckiego trzęsienie ziemi, zaczęłoby się od „samej góry”.

Ale do rzeczy. Kryzys polskiego sportu olimpijskiego, ma swoje korzenie w późnych latach 80-tych. Głównym jego wyznacznikiem jest przede wszystkim łączna liczba medali jakie Polska przywoziła z poszczególnych, kolejnych igrzysk. Przytoczę teraz konkretne cyfry, które zobrazują Państwu jak sytuacja się rozwijała (nie wiem czy w tym wypadku jest to dobre słowo):

Rzym 1960 - 21 medali,

Tokio 1964 - 23 medale,

Meksyk 1968 - 18 medali,

Monachium 1972 - 21 medali,

Montreal 1976 - 26 medali,

Moskwa 1980 - 32 medale (bojkot igrzysk przez kilka krajów zachodnich),

Los Angeles 1984 – 0 (bojkot igrzysk przez Polaków)

Seul 1988 - 16 medali,

Barcelona 1992 - 19 medali,

Atlanta 1996 - 17 medali,

Sydney 2000 - 14 medali,

Ateny 2004 - 10 medali,

Pekin 2008 - 10 medali.

Od lat 70-tych, kiedy to polski sport przeżywał wielkie chwile glorii oraz zwycięstwa zmieniło się niewiele. Właściwie tylko tyle, że utraciliśmy prestiż, który kiedyś napawał nas dumą. Reszta pozostała nienaruszona. Techniki szkoleniowe, infrastruktura sportowa, które dawniej uważane były za skuteczne, i wielokrotnie Polsce podbierane - teraz stały się zużyte i nieefektywne. Jak na dłoni było widać w Atenach czy też w Pekinie styl funkcjonowania polskiej myśli trenerskiej. W mojej opinii pozostawiał on wiele do życzenia. Nie można usprawiedliwiać wszystkiego pechem lub satysfakcjonującym miejscem w generalnej klasyfikacji medalowej. Na tak wielką reprezentację olimpijską kibice mogli narzucić swoje oczekiwania. A te były znacznie większe niż końcowe efekty.

Zaprzepaszczono wnioski z lekcji jaką były Ateny. Nie wykorzystano w pełni potencjału jaki ma Polska do tego, aby z tej lepszej strony pokazać się na arenie międzynarodowej, wobec innych państw. Problem nie leży w pieniądzach, ponieważ kraje dużo biedniejsze od Polski zdobywały po dwakroć więcej medali. Zarówno na tegorocznej jak i poprzedniej olimpiadzie. Z jakiejś nieznanej przyczyny nie możemy przebić się do pierwszej dziesiątki państw wydających najlepszych sportowców, w której to dziesiątce kiedyś byliśmy przez długi czas „zameldowani”.

Wierzę mocno w słowa prezesa Nurowskiego oraz ministra Drzewieckiego o planowanych zmianach. Tylko, czy sama zmiana kadr zapewni nam zrealizowanie utęsknionych marzeń o naprawie kondycji polskiego sportu? Czy nie okaże się to zwyczajnym pretekstem do obsadzenia głównych stanowisk w związkach sportowych tzw. „swoimi”? Czy aby nie jesteśmy świadkami kolejnego upolitycznienia, niezwykle delikatnego organizmu jakim jest sport i sportowa rywalizacja? Czy symboliczny incydent z jednym ze związkowców, (który w wyniku upojenia alkoholowego zasnął w wiosce olimpijskiej) nie ilustruje dosadnie ogromu opieszałości w kreowaniu zmian przez PKOl? I wreszcie, czy dramatyczne wyznania polskich sportowców, którzy w rozpaczy spowodowanej sportową klęską, otwarcie skrytykowali swoich przełożonych oraz system szkoleniowy jako nieskuteczny, wymuszą większą mobilność i większe zaangażowanie działaczy w procesie zmian.

Te pytania stanowią tylko część historii, która właśnie się zaczyna. Sęk w tym, czy działacze zdadzą sprawdzian i choć w pewnej części naprawią błędy popełnione na dwóch poprzednich olimpiadach. Przed nami Londyn 2012. Miejmy nadzieje, oby nie skończyło się na nadziejach i tłumaczeniu się za innych tych, którzy medale jednak zdobyli. Do trzech razy sztuka!

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  Przyczyna przeoczona.

(~Romuald, 21-09-2008 03:22)

Opis:

 

(~iq, 14-09-2008 13:56)

Opis:

  Faktycznie

(~Ace, 29-08-2008 16:36)

Opis: sytuacja w polskich zwiazkach sportowych budzi jedynie zlosc polskich kibicow, ktorzy znowu musieli obejsc sie smakiem. ech... dlaczego akurat Polacy musieli sie tak skonczyc;/

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl