Korea w cieniu Iraku

12-02-2003

Autor: Mateusz Nałęcz

Podczas niedawnej konferencji prasowej Ari Fleischer, rzecznik Białego Domu, powiedział: “Prezydent zawsze zachęcał Koreę Południową do zaangażowania w rozmowy z Koreą Północną. Stany Zjednoczone oświadczyły, że będą negocjować z Koreą Północną i to odzwierciedla fakt, że problemy, które Korea Północna sama sobie stworzyła, są problemami, z którymi musi się skonfrontować społeczność międzynarodowa i cały świat.” Ta wypowiedź wskazuje jak odmiennie administracja amerykańska traktuje sprawę Iraku od sytuacji na Półwyspie Koreańskim.


W styczniu 2003 r. Korea Północna wycofała się z traktatu NPT (o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej), a także nakazała wyjazd inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Spowodowało to napięcie na linii Waszyngton – Phenian. USA zaliczają Koreę Północną do tzw. państw zbójnickich i różnymi sposobami dążą do ograniczenia dostępu tych państw do technologii nuklearnych. Kroki podjęte przez reżim północnokoreański umożliwiają jemu rozwój tej technologii bez żadnej międzynarodowej kontroli. Według wielu opinii i faktów kraj ten jest o wiele bardziej bliżej od Iraku do posiadania skutecznej broni atomowej. Na przykład w sierpniu 1998 r. Korea Północna przeprowadziła udaną próbę z rakietą Teapo Dong – 1. Jest ona zdolna do przenoszenia głowic nuklearnych.

Jednak reakcja Stanów Zjednoczonych na te poczynania jest skromna. Zachęcają one do rozmów między obiema Koreami, a same są gotowe do powrotu do programu z 1994 r., który zakładał przede wszystkim dostawy paliwa opałowego i żywności, pod warunkiem wznowienia kontroli nad programem nuklearnym Korei Północnej.

Natomiast Irak jest na krawędzi wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Jakkolwiek, do tej pory nie ma wiarygodnych dowodów dotyczących irackich prac nad bronią masowej zagłady. Wydaje się też, że Irak nie ma odpowiednich środków do przenoszenia tej broni, tj. rakiet balistycznych. Jednak zapewne reżim Saddama Husajna zostanie zmieciony przez amerykańską armię.

Różnica podejść wobec Korei Północnej i Iraku ma swoje geopolityczne wytłumaczenie. Rejon Zatoki Perskiej jest o wiele mniej “zagospodarowany” przez wielkie mocarstwa. Rosja ledwo sobie radzi, aby utrzymać się na linii Kaukazu (patrz: wojna w Czeczenii, a także rosnąca niezależność Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu). Inni światowi liderzy też nie sięgają tak daleko. Dlatego poczynania USA w tym odległym rejonie świata mogą być tak odważne. Zaś Korea pozostaje pod wielkim wpływem swojego wielkiego sąsiada – Chin, które są dla niej najpoważniejszym partnerem politycznym i gospodarczym. Reakcja Waszyngtonu w odniesieniu do Phenianu musi uwzględniać stanowisko Pekinu, częściowo i Moskwy. Nie oznacza to, że działania Korei zostaną puszczone płazem. Chinom też zależy, żeby klub państw nuklearnych nie powiększał się. Można się spodziewać, że naciski dyplomatyczne z różnych stron doprowadzą do jakiejś ugody i powrotu do poprzedniego status quo.


Autor: Mateusz Nałęcz
mateusz_nalecz@yahoo.com


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.