W tym kontekście dosyć żałosną postawę prezentuje opozycja, która już od kilku dni wyżywa się na Tusku, twierdząc, że jedynym namacalnym efektem jego rządzenia jest powrót do organizowania w Zielonej Górze Festiwalu Piosenki Rosyjskiej. Odnieść można wrażenie, że opozycyjny PiS dworuje sobie z tego rządu, bo nadal ma poczucie krzywdy po przegranych wyborach. Tego co czynią w ostatnim czasie posłowie Kurski i Putra bynajmniej nie można nazwać konstruktywną krytyką. Wszak opozycyjni posłowie wiedzą doskonale, że pomimo iż nie widać na razie efektów, to rząd jednak pracuje. Nie chodzi przecież o to, by co dzień organizować efektowne konferencje prasowe, jak to czynił swego czasu Zbigniew Ziobro, ale by w ciszy gabinetów opracowywać sensowne projekty, a nie buble prawne.
Trzeba też dostrzec niekonsekwencję PiS jeśli chodzi o ocenę rządu. Raz to ustami senatora Mazurkiewicza twierdzi, że ten rząd jest leniwy, innym razem ustami Antoniego Macierewicza twierdzi, że wykonuje istotną pracę na rzecz obcych mocarstw. Aluzji byłego likwidatora WSI nie mam nawet zamiaru komentować, uwagi senatora Mazurkiewicza ocierają się natomiast o groteskę. Groteskę tę świetnie obrazuje widok posła Palikota stojącego na stosie niepotrzebnych, bzdurnych wręcz, aktów prawnych. Nikogo przecież nie powinien dziwić fakt, że Platforma, która szła do wyborów z hasłem przejrzystości i uproszczenia przepisów, woli teraz w komisjach zastanawiać się nad kilkudziesięcioma konkretnymi (przejętymi nawet po poprzedniej ekipie) projektami, aniżeli zasypywać Polaków setkami przepisów, pośród których i tak już się każdy gubi.
Oczywiście rząd Tuska miał w tym okresie również istotne potknięcia. Należą do nich zapewne: umorzenie przez wicepremiera Pawlaka kary dla J&S oraz brak pomysłu minister Kopacz na reformę służby zdrowia, co ujawniło się podczas Rady Gabinetowej i na debacie sejmowej, kiedy to pani minister była ewidentnie nieprzygotowana. Rząd Tuska nie może też pochwalić się dobrymi relacjami z prezydentem, a te, zwłaszcza na niwie polityki zagranicznej, są pożądane. To prawda, że większość spięć na linii prezydent – rząd wywołuje otoczenie Lecha Kaczyńskiego, ale ludzie Tuska z kolei nie robią zbyt wiele, by te spory łagodzić.
Mimo wielkiej pokusy, nie ośmielę się jednak wystawiać cenzurki temu rządowi. Jest to za krótki okres na to, by przeprowadzać klasyfikację. Rząd ma przed sobą liczne zadania, do tych najbardziej trudnych należy reforma służby zdrowia. Ich zrealizowanie wcale nie będzie proste, opór socjalnie nastawionych grup zawodowych, które znów grozić zaczną strajkiem, będzie na pewno duży. Myślę zatem, że czas szczegółowych rozliczeń przyjdzie jesienią; po roku będzie można dokładnie powiedzieć, co się Tuskowi udało, a co nie.