Skrócenie kadencji parlamentu już było, następnym więc straszakiem mającym na celu wymuszenie politycznej uległości partnerów może być groźba dymisji własnego rządu.
Jest mało prawdopodobne, aby sygnatariusze paktu stabilizacyjnego – LPR i Samoobrona – byli posłuszni na wszystkie poczynania PiS w sytuacji, gdy groźba rozwiązania parlamentu spowodowana nieuchwaleniem na czas budżetu, została zażegnana.
Jarosław Kaczyński może mieć jednak w zanadrzu podobne metody szantażu, jak ta, którą mogliśmy obserwować w poniedziałek. Otóż PiS może grozić dymisją własnego rządu. W przypadku, gdy sejm przegłosuje wniosek nieufności dla gabinetu Marcinkiewicza, będzie miał 14 dni na powołanie nowego rządu. Jeśli tego nie zrobi, prezydent skróci kadencję parlamentowi.
Co prawda kuriozalną wydaje się sytuacja, gdy Prawo i Sprawiedliwość wraz z PO i SLD głosują za dymisją gabinetu, w którym przytłaczająca większość ministrów wywodzi się właśnie z PiS, jednak czy nie kuriozalne było zawirowanie wtorkowe, postawienie całej opinii publicznej na nogi oraz narażenie rynków finansowych na wielomilionowe straty, po to tylko, aby stoczyć „subtelny” bój z Giertychem i Lepperem?