Bilans prezydenta Mugabe

13-02-2006

Autor: Jarosław Błaszczak

Niewiele krajów Afryki może się poszczycić standardami ochrony praw człowieka zbliżonymi do europejskich. Są jednak państwa, gdzie naruszenia mają charakter szczególnie uporczywy i nie ustają pomimo międzynarodowej presji. Jednym z nich jest bez wątpienia Zimbabwe pod wodzą prezydenta Roberta Mugabe. Oto smutny bilans ostatnich pięciu lat jego rządów. 


Reforma rolna

Rozpoczynając rozważania na ten temat, warto pamiętać, że wśród badaczy, polityków i obrońców praw człowieka panuje powszechna zgoda co do samej zasadności przeprowadzenia w Zimbabwe reformy rolnej, zmierzającej do zwiększenia stopnia własności ziemi wśród czarnych. Nikt nie neguje także, iż większość redystrybuowanej ziemi powinna pochodzić z posiadłości, które przed 1980 rokiem należały do białych. Różnice między władzami Zimbabwe a społecznością międzynarodową dotyczą głównie kwestii odszkodowań dla wywłaszczanych białych. Rządy państw zachodnich, w tym brytyjski, oferowały władzom w Harare granty mające pomóc w sfinansowaniu odszkodowań. Dzięki ich wsparciu, w latach 1980-96 uwłaszczono 160 tysięcy rodzin na ponad 9 milionach hektarów.
 
W 1998 na farmie Wakefield odbyła się konferencja darczyńców, na której przyjęto dokument pt. Phase II, zawierający warunki, jakie musi spełnić nowa reforma, aby móc liczyć na współfinansowanie przez zagranicę. Na pierwszych miejscach były tam wymienione przejrzystość procesu oraz utrzymanie go w granicach prawa. 

Jednak prezydent Mugabe wolał tańszą, mniej sformalizowaną i znacznie prostszą metodę, nazywaną potocznie „szybką ścieżką”, choć ceną za jej wdrożenie było masowe łamanie praw obywatelskich. Już w 1997 utworzono listę wielkopowierzchniowych gospodarstw rolnych przeznaczonych do czegoś, co nazwano po prostu „zajęciem”. Na listę wpisano 1503 gospodarstwa, co stanowiło ok. 50% wielkich posiadłości rolnych w kraju. Tylko 60 z nich należało do czarnych przedsiębiorców. Wydarzenia nabrały przyspieszenia w roku 2000, kiedy powstał Narodowy Komitet Identyfikacji Ziemi, mający wypracować model dystrybucji wśród czarnych ziemi odebranej białym. Podzielono ją na dwie kategorie: A1 i A2. Ziemie kategorii A1 miały służyć ok. 160 tysiącom drobnych rolników indywidualnych, którzy wcześniej w ogóle nie posiadali gruntu. Na ziemiach typu A2 planowano utworzenie 51 tysięcy niewielkich gospodarstw towarowych, także należących do czarnych. 

W lutym 2000 zmodyfikowano konstytucję, wprowadzając do niej możliwość wywłaszczania białych bez odszkodowania, co miało być rekompensatą za czasy kolonialne. Choć całość zmian odrzucono w referendum, tę jedną rząd zdecydował się wprowadzić mimo negatywnego wyniku głosowania. W grudniu 2000 reprezentujący białych farmerów Związek Przedsiębiorców Rolnych skierował do Sądu Najwyższego Zimbabwe wniosek o uznanie „szybkiej scieżki” za niezgodną z ustawą zasadniczą. Sędziowie podzielili pogląd farmerów. Rząd zareagował taką korektą przepisów, aby nadać swoim działaniom pozory legalizmu. Wprowadzono dla farmerów symboliczne rekompensaty – 25% wartości utraconego mienia płatne w lokalnej walucie lub papierach skarbowych w ciągu pięciu lat od wywłaszczenia. Środki zarezerwowane na ten cel w budżecie były jednak tak niewielkie, że nawet to zadośćuczynienie trafiło tylko do nielicznych. 

Niezależnie od toczących się sporów i rozgrywek prawnych, w lutym 2000 sprawa przybrała formę bardzo poważnego w kryzysu wewnętrznego, gdzie jedna ze stron odwoływała się do przemocy. Cieszący się poparciem władz działacze ruchu weteranów wojennych zaczęli siłą zajmować kolejne należące do białych farmy. Wielu z nich było uzbrojonych w kije lub nawet karabiny. Biali farmerzy zostali zmuszeni do ucieczki, wielu z nich skorzystało z posiadanego jeszcze obywatelstwa brytyjskiego i przeniosło się do Europy. Inni czuli się we własnych domach jak w oblężonej twierdzy. Kilku z nich straciło życie. Przywódca Związku Weteranów Wojennych, Chenjerai Hunzvi, zapowiadał okupację farm aż do formalnego zrzeczenia się przez białych ich własności. W lecie 2000 farmerzy ogłosili swoją gotowość do sprzedaży rządowi części ziem.

Tymczasem rząd Mugabe zapowiedział, że przejmie blisko 4 tysiące farm dotąd posiadanych przez białych, co stanowiło zdecydowaną większość posiadłości tych ostatnich. Proces przymusowych zmian własnościowych nie tracił impetu aż do początków 2003 roku. Tereny, z których wywłaszczano białych, zapełniano dotychczasowymi bezrolnymi, którzy żyli wcześniej bez pracy lub pracowali jako najemni robotnicy rolni na nie swojej ziemi. W czerwcu 2002 rozpoczął się ostatni etap wysiedleń - 3 tysiące farmerów otrzymało nakaz opuszczenia swych domów. Z czterech tysięcy farm, które na początku 2000 były w rękach białych, 31 grudnia 2003 dawni właściciele pozostali jedynie na sześciuset.  

Na koniec tej części warto dodać, iż ekipa Mugabe nie przewidziała najbardziej dotkliwej dla gospodarki, a pośrednio także dla obywateli, konsekwencji zmian w strukturze własnościowej obszarów rolnych. Nowi właściciele nie posiadali żadnego przygotowania do kierowania produkcją rolną. Nie mieli wcześniej do czynienia z produkcją towarową lub ich udział ograniczał się do prostych prac fizycznych. Szybko znalazło to odbicie w sytuacji gospodarczej kraju. Jak oceniają władze brytyjskie , produkcja pszenicy w Zimbabwe w roku 2004 wyniosła zaledwie 50% poziomu z roku 2000. W przypadku tytoniu, jednego z najważniejszych produktów eksportowych Zimbabwe, wskaźnik ten wyniósł zaledwie 33%. Z kraju eksportującego żywność, Zimbabwe zmieniło się w jego importera.

Inne naruszenia praw człowieka i zasad demokracji

Choć to właśnie sprawa reformy rolnej najbardziej elektryzowała społeczność międzynarodową w omawianym okresie, wypada choćby krótko wspomnieć o innych naruszeniach praw człowieka i zasad demokracji dokonywanych w Zimbabwe. Z braku miejsca, będą one musiały zostać omówione w sposób dość hasłowy. 

Podstawowy zarzut dotyczy wspominanych już nieprawidłowości w procesie wyborczym.  Przed wyborami parlamentarnymi w roku 2000 zwolennicy opozycyjnego MDC byli zastraszani i doznawali licznych prześladowań. Często stosowanym sposobem wywierania presji było gwałcenie kobiet związanych z niepokornymi obywatelami. Równy dostęp do mediów dla wszystkich partii pozostawał wyłącznie w sferze teorii. Międzynarodowi obserwatorzy wyrażali także wątpliwości co do sposobu rejestracji wyborców i liczenia głosów. Rządząca ZANU-PF nielegalnie finansowała własną kampanię ze środków państwowych. Chociaż część „nadgorliwych” aktywistów ZANU-PF została skazana, zaraz po wyborach mogli liczyć na prezydenckie ułaskawienie. Opozycja i tak mogła mówić o sukcesie, gdyż uzyskała ostatecznie 57 ze 120 mandatów. 

Międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka, jak choćby Freedom House, jeszcze gorzej oceniają wybory prezydenckie z 2002, w których Mugabe pokonał lidera MDC, Morgana Tsvangirai. Nie dość, że głosowanie zostało całkowicie sfałszowane, to jeszcze przegrany kandydat stanął później przed sądem za zdradę stanu i planowanie zamachu na prezydenta. Proces w tej sprawie toczy się do dziś, jednak ma chyba głównie wymiar propagandowy, bo władzom od ponad roku nie śpieszy się z jego zakończeniem. Choć liderowi MDC grozi nawet kara śmierci, odpowiada on z wolnej stopy. 

MDC bardzo wahało się, czy brać udział w kolejnych wyborach parlamentarnych w marcu 2005, gdyż wiązało się z kolejnymi prześladowaniami jego zwolenników i działaczy. Ostatecznie jednak opozycyjne stronnictwo stanęło w szranki i mimo fałszerstw, uzyskało 41 mandatów.

Ostatni raz o Zimbabwe było głośno w światowych mediach w lecie ubiegłego roku, kiedy władze postanowiły rozwiązać problem biednych do granic możliwości przedmieść największych miast w kraju. Podobnie jak w innych krajach regionu, choćby w RPA, przybysze z prowincji stworzyli tam całe dzielnice pełne małych, wzniesionych nielegalnie domostw. W lipcu 2005 na polecenie prezydenta przeprowadzono operację o wiele mówiącej nazwie „Wywieść śmieci”. Nielegalne slumsy zostały otoczone przez wojsko i policję. Niszczeniem zabudowań zajęły się potężne buldożery. Szczególnie okrutną od strony emocjonalnej formą wysiedlania było zmuszanie wielu mieszkańców, by pod groźbą pobicia i śmierci, niszczyli własne domy, stanowiące często dorobek całego życia.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.