Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Afryka / Angola - ku stabilności (cz.3)               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
05-09-2008

 

19-01-2006

 

18-01-2006

 

19-10-2004

 

+ zobacz więcej

Angola - ku stabilności (cz.3) 

20-01-2006

  Autor: Kacper Szulecki

Choć podpisano formalny pokój i rozwiązano siły zbrojne UNITA, jej byli oficerowie i żołnierze pozostają wciąż potencjalnymi wrogami rządu – co oczywiste, stabilności – dla własnej korzyści, oraz demokracji – co jest charakterystyczne dla Afryki, ale również w szerszej perspektywie, typowe dla stronnictw wojskowych, nie mających szans na legitymizację społeczną. Nawet jeśli wszyscy oficerowie podporządkowaliby się dwustronnym ustaleniom, nie oznacza to, ze podporządkują im się także wszyscy żołnierze, żyjący przez wiele lat z grabienia angolańskiej prowincji, z czego nie muszą chcieć zrezygnować. Konflikty może rodzić niezadowolenie, związane z powolnym i złym przeprowadzaniem programu demobilizacji i reintegracji UNITA. Należy zauważyć, że nie istnieje żaden spójny mechanizm monitorowania tego procesu – ani ze strony rządu, ani ze strony ONZ czy innych międzynarodowych organizacji, ani też podmiotów pozarządowych wewnątrz kraju. JCM wyraźnie nie sprawdza się w roli koordynatora.

 

 

Nie wiadomo także, czy rząd jest rzeczywiście w stanie dotrzymać wszystkich danych obietnic. O ile budżet Angoli, wraz ze wzrostem wydobycia ropy naftowej, jest pokaźny, korupcja i nieefektywne wykorzystanie funduszy wpływa bardzo negatywnej na cała sytuację, odstraszając także zagranicznych donatorów. Niespełnione obietnica zaś w prostej linii prowadza do niezadowolenia grup społecznych, których dotyczą. Poza wspomnianymi kombatantami UNITA są to także uchodźcy, można wręcz powiedzieć, iż ogół społeczeństwa Angoli czeka na obiecaną poprawę sytuacji i obiecane wybory w 2006 roku

Istnieje jeszcze jedno poważne źródło konfliktów, mianowicie różnice etniczne. Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, iż w Angoli nie istnieje dominująca grupa etniczna – najliczniejsi Ovimbundu stanowią 37% populacji, Kimbundu 25%, Bakongo 13%. Te trzy grupy mówią różnymi językami, maja odmienne korzenie i są do siebie nastawione dość wrogo – nacjonalizm Ovimbundu skupia się, utwierdzony przez lata wojny, na niechęci do nadmorskich Kimbundu, Bakongo zaś, są potencjalnym ogniskiem irredenty (jeśli kiedykolwiek chcieliby przyłączyć zamieszkiwane tereny do DRK). Umyślnie podkreślam różnice miedzy tymi trzema grupami, aby złagodzić europejski paradygmat ‘plemienności’, traktowania różnych kultur i grup w Afryce, jako czegoś bardzo zbliżonego, plemion zaś, jako części jakiejś nieokreślonej, wielkiej całości rasy czarnej, a przy tym czegoś cywilizacyjnie niższego od narodów w rozumieniu europejskim. Marina Ottaway pisze – „myślenie o plemienności (tribalism) jako o specyficznym, Afrykańskim zjawisku, jest wciąż żywe w medialnych rozważaniach, dotyczących konfliktów w Afryce. [...] Świat patrzy na plemienność jako na atawizm niegodny cywilizowanych ludów, choć zaakceptował nacjonalizm jako siłę polityczną taką jak inne.”By zobrazować, możemy powiedzieć, że problemy etniczne Angoli przypominają bardziej te w przedwojennej Polsce i nie można ich bagatelizować, mając w pamięci to, iż polityczny podział  w długiej wojnie domowej, pokrywał się prawie z podziałem etnicznym. Etnocentryzm i nacjonalizm nie został wcale wygaszony i w połączeniu z czynnikami społeczno ekonomicznymi może sprowadzić na kraj nowe nieszczęścia.

Problemy ludności cywilnej

Omówiliśmy już przebieg i skutki wojny domowej, oraz trudności jakich nastręcza reintegracja byłych żołnierzy, obu stron, ze społeczeństwem. Nie wolno zapominać o problemach, z którymi boryka się całe społeczeństwo Angoli.

Populacja republiki liczy 14,3 miliona osób – dane są w dużej mierze szacunkowe, gdyż od lat nie dokonywano nawet częściowego spisu ludności. Przyrost naturalny wynosił, według szacunków z 2002 roku, 2,9%. Przyrost zmniejszały dotąd straty ludności powodowane przez działania wojenne, a także katastrofalne warunki życia uchodźców. Choć wydawać by się mogło, iż z nastaniem pokoju powinniśmy odnotować znaczny wzrost wskaźnika przyrostu, w rzeczywistości możemy mieć do czynienia, w dłuższej perspektywie, z jego spadkiem, jeśli władze nie poradzą sobie ze wzrostem liczby zachorowań na AIDS i zarażeń wirusem HIV.

AIDS/HIV

Choroba AIDS i wirus HIV należą do największych współczesnych problemów Czarnego Lądu, stanowiąc powód gwałtownego wzrostu śmiertelności. Afryka Południowa jest miejscem najbardziej dotkniętym -  w większości krajów regionu mamy obecnie do czynienia z epidemią AIDS, przy prawie jednej trzeciej populacji będącej chorymi lub nosicielami. Izolacja międzynarodowa, w jakiej Angola pozostawała przez okres wojny domowej, oraz ograniczenie możliwości handlu, migracji i podróżowania (trzech najważniejszych czynników sprzyjających rozwojowi epidemii) jest powodem istnienia względnie niskiego odsetka zarażonych (5,5% - ok. 160 000).

Jednakże w armii, zwłaszcza wśród oficerów, wykryto obecność HIV u około 40% badanych. Demobilizacja armii, migracje wysiedlonych i wzrost mobilności obywateli może w krótkim czasie doprowadzić do gwałtownego skoku liczby zarażeń, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż 65% mieszkańców kraju nie używa żadnych środków prewencyjnych, a tylko około 9% posiada wystarczające informacje o środkach zapobiegawczych. Przy istniejacym stanie służby zdrowia i ograniczonych możliwościach pomocy międzynarodowej, powstrzymanie możliwej epidemii będzie bardzo trudnym zadaniem. Przypuszcza się, że obecne dane mogą być zaniżone z braku adekwatnych badań, przy obecnym poziomie wydatków socjalnych sytuacja prawdopodobnie nie ulegnie poprawie. W ciągu kilku lat możemy mieć więc do czynienia z ukrytą epidemią. Pomimo, iż Angola jest jedynym krajem regionu, w którym są wciąż realne szanse powstrzymania eksplozji liczby zachorowań, może do niego nie dojść gdyż „nikt nie chce nic robić dopóki do tej eksplozji nie dojdzie”, jak mówi jeden z miejscowych specjalistów. AIDS może stać się czynnikiem fragmentującym społeczeństwo angolańskie, źródłem problemów socjalnych oraz, choć wspominanie o tym może się wydawać nie na miejscu , zagrożeniem dla rozwoju gospodarki kraju.

Najnowsze dane Centre for Desease Control – pochodzące z roku 2004, wskazują wzrost liczby zarażonych o 2,8% - zdecydowanie mniej niż przewidywano, co oznacza, że kraj ma wciąż szanse uniknięcia pandemii. W 2000 roku ruszył Narodowy Program AIDS, trudno jednak na tę chwilę mówić o widocznych efektach.

Wspomnieliśmy już o reintegracji kombatantów i ich powrocie do dawnych miejsc zamieszkania. Nie jest to bynajmniej jedyna grupa społeczna, która dokonuje i dokona migracji wewnętrznej w Angoli.

Uchodźcy

Jedna trzecia ludności kraju została podczas wojny zmuszona do opuszczania swoich domów. Szacuje się, że w 2003 roku ponad 3 miliony mieszkańców Angoli pozostawała poza dawnym miejscem zamieszkania – osoby takie mają status IDP – Internally Displaced Persons. Na dodatek około 400.000 obywateli pozostawało w obozach dla uchodźców poza granicami. Tempo powrotów jest imponujące – w 2002 roku, według danych ONZ, 1,3 miliona IDP powróciło do domów, podobnie uczyniło 85.000 uchodźców. Podobna liczba miała powrócić w 2003 roku. Stabilizacja wewnętrzna zachęca do powrotu pozostałych – co oznacza, iż w latach 2004 i 2005 w Angoli zmieniać miejsce pobytu będzie prawie dwa miliony osób – IDP, uchodźców, kombatantów i chłopów migrujących z przyczyn ekonomicznych do miast. Zjawisko to wywołuje ogromny chaos organizacyjny oraz, (ograniczony) kryzys humanitarny, związany z wyżywieniem takiej rzeszy migrantów. Trzeba pamiętać, że większość takich podróży dokonuje się pieszo, trwa długo, dodatkowym problemem jest stan dróg i wspomniane w rozdziale 4.4 miny i niewybuchy.

Optymistyczny scenariusz, zakładający szybką aklimatyzację migrujących i podjęcie prac na roli, ma szansę się sprawdzić. Doniesienia wysłanników organizacji międzynarodowych podkreślają „energię, dynamizm i umiejętność przystosowywania się do nowych warunków oraz chęć pracy” u ludności powracającej do domów, które musieli opuścić. Będąca przez wiele lat polem marksistowskiego eksperymentu społecznego Angola, jest, według tych źródeł, „tętniącą życiem, niczym ul” oazą przedsiębiorczości. Wyraźnie jednak wskazują autorzy na opieszałość rządu, który wprowadza dużo chaosu i ograniczeń, natomiast nie wywiązuje się ze swych obowiązków jeśli idzie o pomoc społeczną, służbę zdrowia, aparaturę sanitarnączy bezpieczeństwo na ważnych drogach międzymiastowych. Przychody państwa, z samej tylko ropy, wynoszą ponad 3 miliardy dolarów, toteż, jak sarkastycznie zauważa anonimowy reporter „gdyby klasa polityczna kradła choćby 10% mniej z tych pieniędzy, wystarczyłoby to na zapewnienie godziwych warunków humanitarnych I zlikwidowanie rewolucyjnych nastrojów w wegetujących miastach”.

Angola rozpoczęła w pierwszych latach XXI wieku intensywną działalność dyplomatyczną – w skali światowej – zwłaszcza przy okazji dwuletniej kadencji jako członek Rady Bezpieczeństwa ONZ między styczniem 2003 a grudniem 2004, w skali regionalnej – w Południowoafrykańskiej Wspólnocie Rozwoju (SADC). Aby poprawić swój wizerunek, oprócz demokratyzacji życia politycznego, przyszłe władze muszą bardziej trzymać się litery konstytucji, zwłaszcza fragmentów mówiących o swobodach obywatelskich, prawach człowieka, wolności słowa i legalnej działalności opozycyjnej. Szczególnie ograniczona jest w Angoli wolność słowa i mediów – 88,9 % subsydiów dla przedsiębiorstw państwowych otrzymały państwowe media. Jedyny angolański dziennik – portugalskojęzyczny Jornal de Angola jest w całości państwowy. Wpływ gazet na społeczeństwo jest oczywiście niewielki – tylko 42% mieszkańców kraju powyżej 15 roku życia umie czytać i pisać, przeciętna cena gazety to 1,5$ co ogranicza krąg czytelników do kilku tysięcy osób – w zasadzie tylko mieszkańców Luandy. Obowiązywała i obowiązuje cenzura, dziennikarze są poddawani presji politycznej – podobnie jak cała elita intelektualna kraju. Formularze aplikacyjne o przyjęcie do MPLA są rozkładane w redakcjach, na uniwersytetach i w liceach.
38% obywateli posiada radio – rozgłośnie są również kontrolowane przez państwo, ale jedna z bardziej popularnych stacji, jest RNA nadające z zagranicy – jako jedyna rozgłośnia w pełni niezależna.

Nagminne są niestety prześladowania dziennikarzy opozycyjnych, pogróżki, zatrzymywania bądź aresztowania bez wyraźnych przyczyn.

Są to stosunkowo najłagodniejsze przejawy łamania, bardzo demokratycznej w duchu, konstytucji Republiki Angoli. W tej sferze także widać oznaki poprawy – choć do normalności, mierzonej zachodnimi standardami, po 30 latach rządów jednopartyjnego, autorytarnego reżimu, wciąż daleka droga.

Podsumowanie

Angola stanęła przed historyczna szansą. Jako jedyne państwo tej części Afryki, gdzie bez pomocy z zewnątrz zaprowadzono pokój, jedyne państwo w regionie, gdzie nie mamy do czynienia z epidemią AIDS, państwo obdarzone ogromnymi bogactwami naturalnymi, generującymi gigantyczne przychody do budżetu, zmęczone już wojną, może stać się modelowym przykładem rozwoju gospodarczego i poprawy jakości życia. Może, gdyż teraz cała odpowiedzialność spoczywa w rękach angolańskiej klasy politycznej, a zwłaszcza rządzącej do, miejmy nadzieję, rychłych, demokratycznych wyborów MPLA. Mimo licznych problemów, na których skupiała się ta praca, szansa na powodzenie jest duża. Wymaga jednak propaństwowego sposobu myślenie, którego wychowanych na nepotycznych i skorumpowanych rządach politykom może zabraknąć. Angola stabilizuje się i zmierza ku stabilności, droga jej przypomina niestety wszystkie szlaki od Luandy po Lumbalę – jest wyboista, trudna i naszpikowana groźnymi minami, których istnienie łatwo przewidzieć, ale trudno jednoznacznie określić gdzie leżą.

 


 

Prosimy kliknąć, aby przeczytać poprzednie części artykułu:

- część pierwsza
- część druga

 


 

W weekend w e-Polityce.pl:

Nazywano go buldożerem izraelskiej polityki. Wywoływał skrajne emocje - jedni chcieli go ścigać za zbrodnie przeciw ludzkości, inni widzieli w nim ostatnią nadzieję na pokój. Od 15 dni leży w śpiączce i niezależnie od dalszych wyników leczenia, jako polityk jest już emerytem. W ten weekend w e-Polityce.pl podsumowujemy karierę Ariela Szarona. W sobotę tekst Piotra Tarasiuka, a w niedzielę Macieja Stańczykowskiego. Zapraszamy do lektury!


 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl