Czy Bono pogłębia nędzę Afryki?

11-01-2006

Autor: Łukasz Różewicz

Chyba mało jest osób, które nie słyszały o wokaliście zespołu U2, Bono, który wraz z Bobem Geldofem zorganizował Live 8. Piosenkarz ten od wielu lat zabiega o względy „wielkich tego świata” w celu pomocy finansowej krajom Trzeciego Świata, zwłaszcza Afryce. Cel wydaje się szczytny, a idea wzniosła. Czy jednak o to chodzi? Czy rolą świata zachodniego jest nieustanna finansowa pomoc tonącym w nędzy krajom Afryki? A może nasza pomoc pogłębia tą nędzę zamiast jej przeciwdziałać?


Ciekawe zdanie na ten temat wyraził Paul Theroux autor książek „Blinding Light” oraz „Dark Star Safari”. Paul Theroux przed czterdziestoma laty był nauczycielem w Malawi i od tamtego czasu jest świadkiem upadku tego państwa wywołanego, jak twierdzi, falą pieniędzy płynącą od zachodnich donatorów. Jak sam powiedział „Przypuszczam, że najbardziej niepokojącą rzeczą, która hamuje obecnie rozwój Afryki, jest zamożna irlandzka gwiazda w kowbojskim kapeluszu (...)”.

Dlaczego Theroux jest tak krytycznie nastawiony do znanego piosenkarza? uważa, że jedną z bolączek Afryki jest to, IŻ stała się ona tematem pustych dyskusji i mało znaczących publicznych gestów, a wrażenie, że Afryka jest śmiertelnie zagrożona i może być ocalona jedynie dzięki pomocy z zewnątrz jest ogromnie mylące.

Theroux przed ponad czterdziestu laty był mocno związany z nauczycielami Korpusu Pokoju działającego na wiejskich obszarach Malawi. Gdy ostatnio wrócił do tego kraju, przeżył szok, zobaczył bowiem nieszczęśliwy, dotknięty suszą kraj. Szok się pogłębił, gdy usłyszał o sposobach rozwiązania tego problemu.

Oczywiście Theroux nie ma nic przeciwko pomocy humanitarnej, pomocy w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych, edukacji o AIDS czy dostawach lekarstw. Niepokoją go tzw. „wielkie pieniądze”: pogląd, że to, czego Afryka potrzebuje, to bardziej prestiżowych projektów, większej ilości wolontariuszy i umorzenia zagranicznego zadłużenia. Jak sam mówi: „Jeśli obecnie w Malawi edukacja jest gorsza,populacja jest bardziej dotknięta przez choroby, a poziom usług jest jeszcze niższy niż gdy byłem tam na początku lat 60-tych, to nie jest to skutek braku pomocy z zewnątrz czy pieniędzy donatorów. Malawi było beneficjentem pracy wielu tysięcy zagranicznych nauczycieli, lekarzy i pielęgniarek, a także znacznej finansowej pomocy, jednak pomimo tegos staje się krajem zmierzającym w stronę <<państwa upadłego>>".

W połowie lat 60-tych wierzono, że Malawi stanie się wkrótce samowystarczalne w dziedzinie kształcenia nauczycieli. I być może by się tak stało, gdyby nie fakt, że przez dekady kraje zachodnie wysyłały do Malawi bez żadnych ograniczeń swoich wolontariuszy i instruktorów. Z tego powodu wielu Malawijczyków zrezygnowało z pomysłu zostania nauczycielem, którego status i wynagrodzenie są niskie. W ten oto sposób Malawi stało się całkowicie zależne od amerykańskich wolontariuszy uczących w wiejskich szkołach, podczas gdy w tym samym czasie wykształceni Malawijczycy emigrowali na Zachód.

Także pracownicy medyczni przybywali do Malawi z różnych krajów świata. Chociaż Malawi zaczęło kształcić własne pielęgniarki, to jednak skuszone wizją lepszych zarobków wyjechały one do Wielkiej Brytanii, Australii czy Stanów Zjednoczonych, co z kolei wywołało jeszcze większą potrzebę sprowadzenia do Malawi pielęgniarek-wolontariuszy.

Kiedy miliony dolarów zaczęło znikać z budżetu Malawi, gdy zambijscy politycy zostali oskarżeni o kradzież ze skarbu państwa, gdy Nigeria marnotrawiła bogate zasoby ropy naftowej - to co się stało? To, co zwykle - pojawiło się wołanie o umorzenie długów i jeszcze większą pomoc. Odkąd Theroux był po raz pierwszy w Malawi 40 lat temu, kraj ten przeżył trzech prezydentów. Pierwszy z nich, który był megalomanem (Hastings Banda), kazał nazywać się mesjaszem, a drugi (Bakili Muluzi) największą miłością darzył pieniądze. W maju 2004 roku prezydentem został Bingu wa Mutharica, którego jednym z pierwszych rozporządzeń było kupno licznychmaybachów, jednych z najdroższych samochodów na świecie. Dopiero po międzynarodowej krytyce zarządzenie zostało cofnięte.

Bono jest nie tylko święcie przekonany, że znalazł rozwiązanie na problemy Afryki, ale również tak głośno krzyczy, że wielu ludzi wierzy jego słowom. W 2002 r. podróżował on po Afryce razem z byłym ministrem finansów USA Paulem O’Neillem, namawiając go do umorzenia zadłużenia afrykańskim krajom. Niedawno także był na lunchu w Białym Domu, gdzie tłumaczył w jaki sposób „wielkie pieniądze” mogą pomóc Afryce.

Theroux pyta: „Czy jednak rzeczywiście jedynie <<wielkie pieniądze>> mogą pomóc?" Gdyby Bono przyjrzał się bliżej Malawi mógłby dostrzec początkowe wcielenie jego rodzinnej Irlandii. Oba kraje przez wieki były opisywane jako głodujące, pustoszone religijnymi walkami, rządzone przez klany, pełne religijnej ortodoksji i targane nieprzewidywalną pogodą.

Jeszcze kilka lat temu nie można było w Irlandii legalnie kupić prezerwatywy ani wziąć rozwodu (dopiero w 1995 r. zniesiono ten zakaz). Pomimo (tak jak w Malawi), iż kufle piwa były wszędzie łatwo dostępne, a „niesforny kac” był narodową zmorą. Irlandia była taką „Malawi Europy”, gdzie jedną z przyczyn problemów gospodarczych była emigracja młodych i najlepiej wykształconych ludzi (z 4000 absolwentów, którzy podjęli w 1986 roku swoją pierwszą pracę, prawie 1/3 znalazła zatrudnienie poza granicami Irlandii). W tym samym czasie bezrobocie wynosiło ponad 17% (obecnie około 4%).

Nawet niedawne badania Banku Światowego potwierdziły, że emigracja na Zachód najlepiej wykwalifikowanych ludzi z małych i średniej wielkości państw Afryki stała się dla nich zgubna.

Afryka nie odczuwa realnego braku zdolnych ludzi, a nawet braku pieniędzy. Jednak ciągła opieka zachodnich darczyńców wyrządziła krzywdę wielu Afrykańczykom, wierzącym we własne siły.

Irlandia może być dobrym modelem, w którego analizie powinno się szukać rozwiązania problemów biednych krajów. Przez stulecia  oglądała się na inne państwa, aż w końcu sami Irlandczycy zbudowali swój system edukacji i sensowny rząd. Tym samym udowodnili, że ludzie nie uciekający z kraju dzięki własnej pracowitości mogą zmienić nieudolny ekonomicznie kraj w dobrze prosperujące państwo.


 

Dzisiaj w e-Polityce.pl:

W czasach kolonialnych dzisiejsze Indie i Pakistan stanowiły jedną strukturę w ramach Imperium Brytyjskiego, choć związek ten trudno było nazwać łatwym. Nic więc dziwnego, że póżniej,  już jako niepodległe państwa, we wzajemnych relacjach nie stroniły od użycia siły. W pierwszym z serii artykułów o dekolonizacji subkontynentu indyjskiego, Błażej Wyka analizuje zmienne koleje stosunków indyjsko-pakistańskich. Już dziś w dziale Kronika XX wieku.

Aby przejść do tego artykułu, kliknij tutaj.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.