Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Afryka / Biało-czarna tęcza               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
25-09-2008

  Nowy prezydent w RPA

23-09-2008

 

02-07-2008

 

15-02-2006

 

16-11-2005

 

07-06-2005

 

26-04-2004

 

+ zobacz więcej

Biało-czarna tęcza 

10-01-2006

  Autor: Krzysztof Wasilewski

Niegdyś rządzili krajem żelazną ręką. Dziś, w ponad dziesięć lat od upadku apartheidu, Afrykanerzy nie potrafią się odnaleźć w tęczowym narodzie. Są coraz mniejwidoczni w polityce, rzadko biorą udział w ważnych wydarzeniach. Na domiar złego nowe władze starają jak najbardziej odciąć nową Republikę Południowej Afryki od tragicznej przeszłości.

 

 

Ian* pracuje w Radio Pretoria. Jest to jedna z nielicznych rozgłośni skierowana wyłącznie do Afrykanerów. Codziennie rano budzi słuchaczy dawnym hymnem państwowym oraz przypomina wielkie chwile z historii narodu. Choć dawne czasy, kiedy biała mniejszość decydowała o losie kolorowej większości przeminęły wraz z „wiatrem przemian”, części białych trudno jest się pogodzić z nową rzeczywistością. A ta nie zawsze jest dla nich różowa.

„Fakt, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat tysiące Afrykanerów zostało zamordowanych mówi sam za siebie. Akcje wyrównujące szanse czarnej ludności skierowane są przeciwko białym, a Afrykanerom w szczególności,” mówi Ian, nie ukrywając rozgoryczenia. Wtóruje mu Kallie Kriel, przewodniczący związku zawodowego "Solidarity" ("Solidarność"),  zrzeszającego ponad 130 tys. Afrykanerów w całym kraju: „Biali czują się obco w kraju, w którym się urodzili. Czują się obywatelami drugiej kategorii. Mamy do czynienia ze świadomą eksterminacją białych!”

Strach nie jest bezpodstawny. Według oficjalnych danych od 1994 miało miejsce około 9 tysięcy zbrojnych napaści na afrykanerskie farmy, podczas których zginęło 1500 białych. Również w ośrodkach miejskich zdecydowanie wzrósł odsetek wyjątkowo brutalnych  przestępstw. Johannesburg stał się światową stolicą gwałtów i napadów z bronią, zdecydowanie wyprzedzając wieloletniego lidera, Nowy Jork.

„Przed 1994 nic takiego nie mogłoby mieć miejsca. Mieliśmy piękny kraj, prawie całkowicie pozbawiony przestępczości, za to z wysokimi wskaźnikami ekonomicznymi,” twierdzi Ian. Dla niego i wielu słuchaczy Radio Pretoria, apartheid wiązał się ze spokojnym życiem w luksusie. Bieda w białych miastach po prostu nie istniała. Świadoma polityka władz prowadziła do wywindowanych zarobków, dzięki którym nawet prosty robotnik mógł sobie pozwolić na dom z basenem na przedmieściach Kapsztadu czy Pretorii. Nic dziwnego, że niektórzy z niechęcią patrzą na zmiany. „Część społeczeństwa korzysta z nowego prawa. Pozostali tracą pracę tylko dlatego, że mają białą skórę,” mówi Ian.

Jest też druga strona rzeczywistości. Od przełomu 1994 Republika Południowej Afryki jest w pełni demokratycznym i wolnym krajem. Wbrew poglądom niektórych Afrykanerów, dyskryminacja rasowa zakończyła się wraz z upadkiem apartheidu. Jeśli istnieje, to nadal skierowana jest przeciwko kolorowym. Niedawny incydent z niewpuszczeniem Patrici de Lille, przewodniczącej Independent Democratic Party, do baru jednego z kapsztadzkich hoteli (pani de Lille jest czarnoskóra) jasno pokazuje, kto jest przedmiotem dyskryminacji. Ponadto zdecydowana większość przemysłu znajduje się w rękach białych. Niedawni funkcjonariusze armii i policji stali się dyrektorami przedsiębiorstw zbrojeniowych czy zasiadają w spółkach zarządzających dochodowymi kopalniami złota i diamentów.  Co prawda Afrykanerzy stracili swoje wpływy w polityce, jednakże dzięki kapitałowi skutecznie wpływają na decyzje podejmowane przez rząd.

Fakty wydają się nie przekonywać rozgoryczonych radykałów takich jak Ian czy Kallie Kriel. Ten ostatni wierzy, że dni białych w RPA są policzone. „Kiedy Mandela umrze, nastanie ‘noc długich noży’, wszyscy biali zostaną zabici,” ostrzega Kriel. „Ale jesteśmy na to przygotowani – mimo nowej ustawy - nadal jesteśmy dobrze uzbrojeni,” dodaje. Według niego przechrzczenie Pretorii na Thswane (oznaczającej „wszyscy jesteśmy tacy sami) czy komentarze biskupa Tutu o nieefektywności Komisji do Spraw Pojednania, świadczą o początku końca Afrykanerów. Choć jego wizja przyszłości nie znajduje szerszego oparcia w rzeczywistości,  wielu Afrykanerów woli nie ryzykować. Swoje rezydencje otaczają wysokimi murami, zakładają nowoczesny sprzęt monitorujący i rzadko opuszczają bogate dzielnice. Jednocześnie budowanie kolejnych murów wzbudza nieufność czarnoskórych, którzy coraz mniej chętnie widzą białych w tęczowym narodzie.

Prawdziwym problemem Afrykanerów nie jest ani rząd, ani czarnoskóra większość. Tym ostatnim trudno odmówić dobrej woli i zrozumienia. Wydaje się, że naród, który mimo wielu przeciwności przetrwał ponad 300 lat, obecnie zmierza ku samozagładzie. Pesymizm co do przyszłości sprawia, że z roku na rok coraz więcej osób opuszcza RPA. Młodzi ludzie, często zagubieni między nowymi realiami a ideologią swoich przodków, odcinają się od wszystkiego co nosi przymiotnik afrykanerski.  Część z nich, nie chcąc być utożsamianymi z apartheidem, określa siebie, wolnym od negatywnych konotacji, mianem Afrikaanses.

„Dyskryminacja jest głównym powodem dlaczego Afrykanerzy ‘znikają’,” oponuje Ian. Jednak pomimo „dyskryminacji”, Ian zachowuje optymizm. „To co dobre we współczesnej RPA istnieje tylko dzięki niezmienionym przepisom z czasów apartheidu,” mówi dumnie. Na pytanie czy nie boi się o przyszłość swojego narodu odpowiada: „Afrykanerzy nie pasują do tęczowego narodu – mamy inną tradycję i religię. Ale mogę zapewnić, że pozostaniemy tu przez następne 350 lat.”

Krzysztof Wasilewski 

* Na prośbę pracownika Radio Pretoria, z którym przeprowadziłem wywiad, zmieniłem jego imię.

 


 


Jutro w e-Polityce.pl:
Co roku rządy i organizacje charytatywne z krajów bogatego Zachodu przekazują ogromne sumy na potrzeby Afryki. Ale czy te pieniądze naprawdę przyczyniają się do trwałej poprawy sytuacji?
O tym w najnowszym artykule Łukasza Różewicza - już w czwartek w dziale Artykuły-Świat

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl