Walka rozpoczęła się dość szybko i na początku sprawnie dochodziło do wymiany ciosów, ale miesiąc później stała się nudna i mało interesująca (przynajmniej dla 80% polskiego społeczeństwa).
Afera gruntowa. Dymisja wicepremiera Andrzeja Leppera. Kryzys koalicji rządzącej. Dymisja Daniela Pawłowca. Wchodzenie i wychodzenie – formalne lub nieformalne – koalicjantów PiS z rządu. Rozmowy na temat przyspieszonych wyborów. Tak w wielkim skrócie można opisać sytuację polityczną, jaka przedstawia się w naszym kraju.
Tłem dla tego wszystkiego stały się niejasności związane z finansowaniem PiS i SLD, a także „porażające taśmy Leppera”, których, jak się okazuje, podobno wcale nie ma, oraz utworzenie nowego politycznego ciała, jakim jest LiS (Liga i Samoobrona). Opinia publiczna zadaje sobie pytanie, o co w tym wszystkim chodzi, PiS i LiS starają się nawzajem obarczyć odpowiedzialnością za „zerwanie koalicji”, a opozycja niejednoznacznie twierdzi, iż czeka na przyspieszone wybory (Marek Borowski twierdzi, że wyborów w ogóle nie będzie ).
Ktoś, kto mieszka w Polsce od niedawna, mógłby zapytać: „po co komu ta szopka? I dlaczego ci panowie nie mogą się dogadać, skąd ta cała kłótnia?”. Wszystko to w pewien bardzo prosty sposób mógłby wyjaśnić Niccolò Machiavelli, którego rozważania na temat metod rządzenia, w epoce włoskiego humanizmu, wskazały nowy kierunek myśli politycznej.
Niccolò obserwując polską scenę polityczną z pewnością użyłby jednego charakterystycznego dla siebie określenia – „spektakl”. I z pewnością rozpierałaby go duma, gdyby zobaczył jak trafne są jego przekonania 480 lat po ich publikacji. Polityka – jak twierdził – to spektakl zawiedzionych nadziei. Ludzie, którzy pełnią władzę są skażeni wadami i niezależnie, jak bardzo by się starali, ich działania również tymi wadami będą obarczone. Człowiek makiaweliczny nieujęty w jarzmo prawa jest nieporządny, swawolny i egoistyczny. Jego działania nakierowane są tylko i wyłącznie na interes własny, a nie dobro wspólne. To może tłumaczyć kryzys koalicji rządzącej. PiS stara się „naprawić błąd” i wykluczyć Andrzeja Leppera z politycznej gry, a także kosztem jego partii zagarnąć część wiejskiego elektoratu, chociażby przez ustanowienie Wojciecha Mojzesowicza – byłego członka Samoobrony – ministrem rolnictwa. PiS zabezpieczył się przed wyborami. Z 25% poparciem społecznym może czuć się pewnie, a z pozycji wygranej partii w wyborach z 2005 roku, to do niej należy ostatni głos odnośnie koalicji jak i wyborów. Widać tu zatem dalekosiężną strategię Kaczyńskich. Są w o tyle komfortowej sytuacji, że w następnej kadencji na pewno wejdą do Sejmu. Zatroszczyli się o własny interes.
Co innego LPR i Samoobrona, które w perspektywie mają albo utworzyć wspólną partię i mieć pewność wejścia do Sejmu albo starać się pojedynczo walczyć i przegrać z kretesem. Machiavelli skomentowałby to zachowanie bardzo prosto: „od twarzy ważniejsza jest maska”. Prawda nie jest ważna dla polityków, ważne są pozory. Włoski humanista twierdził, iż należy stworzyć taką prawdę, jaka jest dogodna dla widzów spektaklu. LiS jest tworem będącym kołem ratunkowym dla partii nieprzekraczających progu wyborczego, zepchniętych na margines polityczny. Takie są fakty. Lecz istnieje także alternatywa, głoszona przez Samoobronę i LPR. Uważają one LiS za amalgamat dwóch partii walczących o dobro kraju, starających się ukazać na każdym kroku swoją nieocenioną rolę w walce z patologiami życia politycznego, społecznego i gospodarczego.
Inną sferą, w której ukazuje się nam makiaweliczny obraz obecnej przepychanki politycznej stanowi pojęcie i całościowa definicja polityki. Zarówno polski premier jak i włoski myśliciel głoszą bardzo podobną jej ideę. Machiavelli mówił jasno, iż „polityka to sztuka skutecznego działania”. Sztuka posługująca się nierzadko kłamstwem, oszustwem, niedomówieniem. Nie mająca nic wspólnego z moralnością i jakimkolwiek pojęciem etyki w świecie polityki. To, że Jarosław Kaczyński jest świetnym strategiem, co wykazały zarówno wybory prezydenckie i parlamentarne, jak i sposób, w jaki przez dwa lata potrafił rządzić państwem z dwoma skrajnymi partiami: populistyczną i skrajnie chrześcijańsko-narodową. Sukces Jarosława Kaczyńskiego można nawet upatrywać w sposobie, jakim potrafi trzymać przy sobie elektorat. Można przypomnieć sytuację SLD, kiedy po dwóch latach pełnienia rządów poparcie spadło o 12 punktów procentowych (z 41% po wyborach w 2001 r. do 29% w kwietniu 2003 r.). W przypadku PiS wahania te wyniosły ok. 2 punktów procentowych (z 27% we wrześniu 2005 r. do 25% w sierpniu 2007 r.). Doskonale widać zatem przemyślaną strategię działań przeprowadzanych przez rząd PiS. Fakt faktem, jest to rząd o tyle szczęśliwy, iż trafił na moment, w którym Polska przeżywa wzrost gospodarczy rzędu 6%, zwiększają się inwestycje zagraniczne, a bezrobocie spada na skutek otwarcia rynków pracy UE i „wielkiej emigracji”.
Inna sprawa, co do której Kaczyński i Machiavelli są zgodni, to zasada, iż władza kreuje reguły i konwencje. Stąd zapewne upolitycznienie służby cywilnej, jak i personalne ataki na Trybunał Konstytucyjny ze strony partii rządzącej. Jeżeli udało się ujarzmić władzę ustawodawczą i wykonawczą, to są realne szanse na to, aby w pewien sposób oddziaływać na władzę sądowniczą, tym bardziej, że opozycja jest w defensywie.
Niccolò Machiavelli porusza także – ważny w odniesieniu do polityki PiSu – aspekt „virtù”, czyli swoiście pojętego męstwa. Jak mówił, „los depcze i tyranizuje słabych”, o czym doskonale przekonali się koalicjanci PiS – LPR prawie całkowicie utracił elektorat na rzecz partii rządzącej, a Samoobrona zmaga się z wewnętrznymi konfliktami.
Aby przejść przez świat (świat polityki), w którym brak jakiegokolwiek ustanowionego z góry porządku, należy wykazać zdecydowanie i upór. Zarówno jednej, jak i drugiej cechy PiS nie zabrakło – zarówno w momencie, gdy dochodził do władzy, jak i teraz, gdy walczy o jak najlepszą pozycję startową przed planowanymi na październik przyspieszonymi wyborami. Nikt już nie wierzy, że uda się zrekonstruować sojusz trzech partii, tym bardziej że dwie z nich stawiają hegemonowi warunki, o których wiadomo, że ten na pewno nie spełni: zmiana premiera, powstanie komisji ds. prowokacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Polska scena polityczna to teatr, w którym rozgrywana jest tragikomedia. Nikt jednak nie wie, na ile aktów jest ona podzielona. Wiadomo jednak, że główne role będą odgrywać LiS i lew (PiS). Pytanie tylko, czy LiS znowu da się nabić w butelkę, czy będzie w stanie oswoić lwa (PiS). Kurtyna w górę! Mistrz Machiavelli zaprasza na kolejny akt.